1_03t8hDYo15S2yYeET7

Czy to już czas wielkiego resetu?

Czy to już czas wielkiego resetu?

Wielki reset świadomości
Publicyści coraz częściej zwracają uwagę na to, że czas głębokich zmian związanych z zapowiadanym przez Klausa Schwaba wielkim resetem zaczął się już dawno temu. Nasz świat, a my razem z nim, od lat mocno tkwi w fundamentach postawionych pod gmach nowego ładu, którego istnienie ogłoszono dopiero teraz, wiedząc, że się już nie wyrwiemy, mając nogi zatopione w zakrzepłym betonie. Że wszystko, co się dzieje na świecie, będziemy interpretować zgodnie z wolą inżynierów społecznych. Przejawami wielkiego resetu, a nie jego przyczynami, są ostanie kryzysy, z kowidowym na czele. Portal Humans Are Free stwierdza nawet, że agresja putinowskiej Rosji na tereny naszego wschodniego sąsiada wpisuje się w plany NWO, którego car Putin jest częścią: „inwazja na Ukrainę posłużyć ma jako bardzo potrzebny pretekst do bezprecedensowego narzucenia drastycznych wzajemnych sankcji, które ostatecznie doprowadzą do załamania światowej gospodarki”.

Przypomnijmy, że państwo, na którym toczą się obecnie działania wojenne, to bardzo ważny eksporter żywności. „Konsekwencje rosyjskiej agresji będą miały ogromny wpływ na nasz sektor rolno-spożywczy i będą bolesne” – alarmują specjaliści. Świat stanął przed widmem katastrofalnego głodu, związanym z deficytem zboża w wyniku agresji Rosji na Ukrainę, informuje SmogLab.

Stopniowe odwoływanie „obostrzeń” (nie wiadomo na jak długo) jest tylko przejawem kolejnego etapu inżynierii społecznej, przejścia na obszar nowego poligonu doświadczalnego, na którym rzucony wcześniej rozkaz „maski zdjąć!”, zastąpiony zostanie znanym nam – „maski włożyć!” Lub innym, wynikającym z rozporządzenia ministra.

W wielkim resecie chodzi oczywiście nie tylko o transformacje społeczno-ekonomiczne, ale również o zmiany w świadomości. W gruncie rzeczy, uważają specjaliści od przenicowania świata i zastąpienia go chorymi urojeniami, reset zaczyna się od radykalnej zmiany zapatrywań, paradygmatów, punktów widzenia. Wrażliwości, moralności, poczucia piękna, sposobów w jakich kontaktujemy się z ludźmi. Tak można podważyć to, co zakorzenione jest w człowieku, co niczym kotwica trzyma go w realnym świecie: rozumienie prawdy i wolę odkrywania praw obiektywnych, rządzących rzeczywistością, które są dane człowiekowi, a nie tworzone przez niego. I dowolnie przez niego zmieniane.

A do tego niezbędne jest długotrwałe, metodyczne, konsekwentne pranie mózgów. Według Alana Bartona, piszącego na stronie All News PipeLine, forpocztą wielkiego resetu, zaangażowaną w to, aby tak „wykręcić” ludzkie umysły, by przyjęły dziejące się zmiany – które w innym wypadku postrzegałyby jako próbę wprowadzenia do życia społecznego osobliwych realiów teatru absurdu jako „oczywistą oczywistość” – więc taką cichą awangardą i niewidzialną ręką postępu są tajne stowarzyszenia, działające od dawna, ale obecnie szczególnie aktywne.

Niektóre z nich są znane, co nie oznacza, że posiadamy wiedzę na temat wszystkich ich sekretów, że wiemy o co im tak naprawdę chodzi. Z drugiej strony mogą istnieć również takie, o których nawet nie słyszeliśmy, a to czyni je jeszcze bardziej tajnymi i niebezpiecznymi, czytamy na stronie All News PipeLine.

Fine Dictionary, cytowany przez Bartona, tak definiuje tajne stowarzyszenie: „jest to grupa, która ukrywa swoją działalność przed osobami niebędącymi jej członkami”, podczas gdy Wikipedia dodaje do tego nieco więcej: „Tajne stowarzyszenie to klub lub organizacja, której działalność, struktury, wewnętrzne funkcjonowanie lub członkostwo są ukrywane”. Tu jednak pojawia się kłopot. Organizacje takie jak masoneria, Czaszka i Kości (Skull and Bones), Klub Bilderberg i wiele innych nie tylko nie kamuflują się, ale są dobrze znane każdemu, kto choć trochę interesuje się tego typu grupami. Trudno więc powiedzieć o nich, że ukrywają swą działalność. A mimo to i tak uważane są za tajne.

Tu znów z pomocą przychodzi Wikipedia: „Dokładne zasady, używane w celu określania grupy jako tajnego stowarzyszenia, są kwestionowane, ale definicje generalnie opierają się na stopniu, w jakim organizacja kładzie nacisk na zachowanie w tajemnicy swoich prawdziwych motywów i sposobu działania”. Ważne jest również to, czy członkowie grupy szczycą się wiedzą dostępną tylko „wtajemniczonym” oraz czy mają zwyczaj odprawiania tajnych rytuałów, za pomocą których wzmacniają spójność grupy.

Z tego wynika, że agencje wywiadowcze, grupy lobbystyczne lub takie organizacje jak BLM i Antifa nie kwalifikują się do miana tajnych stowarzyszeń, choć przecież zachowują się jak one. Według publicysty All News PipeLine są to „zbrojne ramiona” tajnych organizacji, zwłaszcza BLM i Antifa. Powstały po to, aby mieszać, wprowadzać chaos, siać strach. Innymi słowy, tworzyć mentalne podglebie dla uległości i podporządkowania się tym, którzy „wezmą w końcu to wszystko za twarz” i wprowadzą porządek. Niezależnie od tego za jaką cenę. Z kolei tak potężne instytucje jak Światowe Forum Ekonomiczne i Rada Spraw Zagranicznych mogą zarówno być tajnymi stowarzyszeniami, jak też podmiotami ekonomiczno-politycznymi zinfiltrowanymi przez tajne organizacje. I przez nie zarządzanymi.

Przed nimi ostrzegał J. F. Kennedy
To, co dziś nazywamy wielkim resetem, wprowadzającym w nasze życie tyle niepokojących zmian, wydarzeń stanowiących źródło coraz większych zgryzot to efekt działań liczonych w dekadach. Należy podkreślić, że według takich komentatorów jak wspomniany Alan Barton, wielki reset, choć tak oczywiście nie nazywany, dzieje się od powojnia. Aktywne od co najmniej połowy XIX w. związki, towarzystwa, stowarzyszenia, grupy lobbystyczne et caetera stworzyły gęstą sieć wzajemnych zależności i wspólnych działań. A wszystko to w jednym zasadniczym celu – przenicowania świadomości ludzkiej i stania się panami świata.

Przed tego typu nieformalnymi, ale bardzo sprawnie i skutecznie działającymi, grupami ostrzegał prezydent Kennedy. „Ich metodą działania nie jest agresja, ale infiltracja, przewrót, a nie elekcja, zastraszanie, a nie wolny wybór, nocna partyzantka, a nie otwarta walka w dzień”. Członkowie tych stowarzyszeń działają osobno, bez odgórnych instrukcji (od ich wydawania, podległym podmiotom takim jak rządy poszczególnych państw, są właśnie oni), ale uderzają razem w tych, którzy usiłują walczyć z budowniczymi nowego ładu. To nie są pojedyncze rozproszone siły, miotające się beznadziejnie w bezładnej, izolowanej walce. To jest system korzystający z olbrzymich zasobów ludzkich i materialnych. „To wysoce wydajna maszyna, która łączy siły militarne, dyplomatyczne, wywiadowcze, gospodarcze, naukowe i polityczne”, mówił prezydent, ofiara zamachu w Dallas w 1963 r.

Tajne kliki, bo tak je należy określić, niezależnie od tego, jakie same sobie ponadawały nazwy – zazwyczaj bardzo pretensjonalne – rozwijają się na kampusach uniwersyteckich oraz w strukturach biznesowych i systemach politycznych. Podczas gdy religia chrześcijańska mówi o Bogu jako stwórcy rzeczywistości i rządzących nią praw, ukazując tym samym słabość człowieka, czyli rzecz mało dyskusyjną, podstawową ideą stojącą za tajnymi stowarzyszeniami jest idea satanistyczna, że człowiek jest sam w sobie bogiem.

Z założenia religijnego wynikają wyższe prawa i ideały, które są niezmienne i wieczne, podczas gdy drugie założenie (satanistyczne) jest zdeterminowane przez kaprysy oraz bezosobowe i często dewiacyjne pragnienia bardzo omylnych ludzi. „Proszę zauważyć, że zazwyczaj nie przestrzega się dobrze tych wyższych praw i ideałów, a jeśli się to robi, to bez przesadnego entuzjazmu, podczas gdy realizacja idei «człowiek jest najwyższą wartością» jest urzeczywistniana zawsze i z wielkim zapałem”. Ku udręce i zgubie człowieka.

O ile chrześcijaństwo posługuje się sposobami racjonalnego rozumowania odziedziczonymi po Sokratesie, Platonie, Arystotelesie, czyli wielkiej filozoficznej i logicznej tradycji starożytnych Greków, o tyle sposób patrzenia na rzeczywistość członków tajnych stowarzyszeń ma wiele wspólnego z gnozą. Zakłada ona, że istnieje jakaś nadrzeczywistość mająca własną logikę oraz że istnieje myśl większa niż ta, którą dał człowiekowi Stwórca świata. Wyznawcy gnozy „polegają na własnych pomysłach i wyobrażeniach na temat tego, czym jest świat, jak nim rządzić, jak go używać, manipulować i kontrolować, a zatem Bóg, który go stworzył, nie ma znaczenia”.

Ludzie krytykujący gnozę z pozycji chrześcijańskich zwracają uwagę na to, że jest ona szatańskim buntem przeciwko boskiemu autorytetowi, a zatem odrzucenie tej boskiej mądrości oraz zastąpienie jej własnymi teoriami jest podstawą takich rodzajów zła jak teorie marksistowskie, kultura „obudzenizmu” lub „obudzenia” (pisałem o niej w ostatniej WG), cancel culture (kultura unieważniania), kultura hedonistycznego zniszczenia oraz nasz nowoczesny nowy ład i wielki reset.

BibleTools.org mówi, że: „Gnostycyzm jest trudny do zdefiniowania, ponieważ występuje w wielu rodzajach i interpretacjach. Sam w sobie nie jest odrębnym wyznaniem czy religią, ale filozofią religijną. Stworzył własne, odbiegające od chrześcijańskich, wyjaśnienia natury Boga, stworzenia, dobra i zła, człowieka i celu życia”. Koncepcje gnostyczne wywodzą się zazwyczaj z religii Persji i Indii (zaratusztrianizmu i hinduizmu), ale z czasem przeniknęły na tereny cywilizacji grecko-rzymskiej, gdzie uległy modyfikacjom i wzbogaceniom interpretacyjnym. Na obszar cywilizacji łacińskiej zaczęły przedostawać się od renesansu. Zwalczane przez Kościół i uniwersytety utworzyły znaczący, choć nieformalny, nurt w myśli europejskiej, ujawniając się od czasu do czasu pod postacią okultyzmu, hermeneutyki, spirytualizmu, by wybuchnąć w XX w. bolszewizmem, hitleryzmem, faszyzmem, rewolucjami obyczajowymi lat 60., a obecnie zielonym ładem, nowym ładem, wielkim resetem. Implementatorzy wielkiego resetu przygotowują się do jeszcze jednego kroku.

Zhakowana ludzkość
Dylan Charles z Waking Times uważa, że wzięcie nas na krótką smycz, do czego sprowadza się wielki reset, będzie łatwiejsze nie tylko dlatego, że podczas dwuletniej operacji „śmiertelna pandemia” obnażyliśmy wszystkie swoje słabe punkty jako jednostki i jako społeczeństwo. W szatańskim dziele zniewolenia obywateli, wolnych ludzi pomoże Schwabom, Gatesom, Sorosom transhumanizm. On również wyrósł z gnostyckich koncepcji mówiących, że „oświecony” człowiek jest w stanie, zbudowawszy nową wieżę Babel, sięgnąć nieba i strącić z niego Boga. Dla gnostyków z partii bolszewickiej tym „oświeconym” był funkcjonariusz czerezwyczajki i komunista, dla NSDAP – niemiecki Übermensch. Natomiast dziś tego typu „nadczłowieki” ulokowały się w wielkich korporacjach i kalifornijskiej Dolinie Krzemowej, gdzie rozwijana jest technologia mająca stworzyć superczłowieka.

Można oczywiście powątpiewać (moim skromnym zdaniem najzupełniej zasadnie) w przechwałki ideologów transhumanizmu mówiących, że człowiekowi uda się pokonać Boga, tworząc istotę tysiące, a może nawet miliony razy bardziej sprawną intelektualnie i fizycznie, niż tą, którą ulepił z gliny Stwórca (według nich: rzekomo). Niemniej warto zwrócić uwagę na to, jakie nadzieje wiążą z nowymi technologiami ci, dla których i bez super-człowieka jesteśmy podludźmi, bydłem do ostrzyżenia i zaorania na śmierć.

Według wspomnianego publicysty niejaki Yuval Noah Harari, izraelski historyk i doradca Klausa Schwaba, podczas ostatnich przemówień na temat kierunku, w jakim podąża transumanizm, powiedział: „Dane mogą umożliwić elitom robienie czegoś jeszcze bardziej radykalnego niż budowanie cyfrowych dyktatur. Poprzez hakowanie organizmów elity mogą zyskać moc przeprojektowania przyszłości samego życia, ponieważ kiedy już coś zhakujesz, zwykle możesz to również zaprojektować”.

Wzięcie ludzi w dyby było marzeniem wszystkich psychopatów: Lenina, Stalina, Hitlera, Mao. Jednak dopiero obecni, o mniej znanych nazwiskach, ale dorównujących dawnym tyranom aspiracjach, mogą zrealizować zamysły „ojców duchowych”, nawet jeśli oficjalnie odżegnuję się od swych przodków i mentorów. „W przeszłości wielu tyranów i wiele rządów chciało wprowadzić niewolę absolutną, ale wtedy jeszcze nikt nie rozumiał wystarczająco dobrze biologii i nikt nie miał wystarczającej mocy obliczeniowej i danych, by włamać się do milionów ludzi. Ani Gestapo, ani KGB nie mogły tego zrobić, ale wkrótce przynajmniej niektóre korporacje i rządy będą mogły systematycznie hakować wszystkich obywateli”.

Doprowadzi to do największego „sukcesu” w inżynierii życia, do największej rewolucji w historii ludzkości. Mało tego, będzie to największa rewolucja w biologii od samego początku zaistnienia życia na planecie 4 miliardy lat temu. „Przez 4 miliardy lat nic fundamentalnie się nie zmieniło. Ale teraz nauka zastępuje ewolucję przez dobór naturalny ewolucją poprzez inteligentny projekt. Nie inteligentny projekt jakiegoś Boga ponad chmurami. Ale nasz inteligentny projekt i inteligencję naszych chmur… chmury IBM, chmury Microsoftu to nowe siły napędowe ewolucji”.
Czytając te wypowiedzi, można zastanowić się, czy padają one z ust wroga ludzkości czy zwykłego szaleńca, który swą mizantropię drapuje w szatę postępu i wiedzy? Tak jak robili to inni groźni wariaci, do których, oprócz wymienionych wyżej, należy zaliczyć Wilhelma Reicha czy Herberta Marcuse’a, ideologów rewolucji seksualnej.

W każdym razie Yuval Noah Harari nie ma wątpliwości, że: „Dzisiaj mamy technologię do hakowania ludzi na masową skalę… Mój mózg, moje ciało, moje życie… czy one należą do mnie, do jakiejś korporacji, do rządu? A może do ludzkiego kolektywu?”. I jeszcze jeden wyimek z wypowiedzi Harariego: „My, ludzie, powinniśmy przyzwyczaić się do idei, że nie jesteśmy już tajemniczymi duszami. Jesteśmy teraz zwierzętami, które można zhakować”.

„Moje ciało, mój wybór”, hasło wyryczane przez lewackich uczestników marszów przeciwko życiu ludzkiemu, odejdzie do lamusa na nowym etapie historii tworzonej przez nowoczesnych oprawców. Tak jak odeszło, na chwilę, w siną dal w czasie lansowania przymusu szczepień niezbadanym preparatem medycznym. Wszak twórcy sloganu, pandemii i hakerzy ludzkiej świadomości to te same osoby. Sponsorzy wszelakich lewackich zadym i kolejnych kryzysów, podczas których przeprowadzają i będą przeprowadzać swoje doświadczenia na żywym organizmie społecznym.

Czy to się już dzieje?
Mamy nieznośną skłonność do podążania za przeciętnością, zauważa Dylan Charles. Wszyscy propagandyści wiedzą o tym. Nieobce jest im również to, że do ludzkiego umysłu nietrudno się włamać. Uczynić go przewidywalnym. „Istoty ludzkie będą kopiować, powtarzać, naśladować wszystko, co robią inni ludzie, nawet jeśli zachowaniem tym wyrządzają krzywdę sobie lub innym”.

Powód tych aberracyjnych, z punktu widzenia interesu jednostki, zachowań jest oczywisty. Psychologia mówi, że podświadomość jest miejscem, w którym zachodzi 95 proc. aktywności mózgu. Ale ponieważ dzieje się to poniżej ludzkiej świadomości, człowiek nie ma pojęcia, co się tam tak naprawdę wydarza, a wydarza się bardzo dużo, wyjaśnia Charles.

Większość ludzi wierzy, że ich zachowanie, wybory i decyzje, które podejmują, są ich własne, wolne, przez nikogo niewymuszone. „Wierzą, że aktywnie dokonują wyboru w oparciu o własne, unikalne preferencje, jednak nauka opowiada inną historię, wskazując, że wszystko zaczyna się w podświadomości. A na nią może mieć wpływ każdy, kto wie, w jaki sposób dobrać się do naszego umysłu. „Aby skłonić ludzi do aktywnego udziału w niszczeniu ich przyszłości i do poddania się restrykcyjnym środkom i nakazom… aby ludzie uwierzyli, że wojna jest drogą do pokoju, że cenzura jest potrzebna do ochrony wolności i że inwigilacja jest wymagana do utrzymania suwerenności, należy ich szkolić tak, aby obawiali się swojej autonomii i zrzekli się władzy nad sobą”. Aby zarządzanie sobą samym zaczęło im ciążyć, wydało się samolubne, a nawet niegodne. Natomiast najbardziej rozsądne, altruistyczne i jedynie słuszne stało się oddanie swej podmiotowości w ręce „oświeconych”.

Czy nie postępowaliśmy tak w ciągu ostatnich 24 miesięcy, nie pytając, jaki sens mają i jaką wartość niosą w sobie rozporządzenia: nielogiczne, ciągle zmieniane, wprowadzające chaos i nienawiść między ludźmi, prawa ogłaszane z telewizora? Z których nie wynikał żaden obiecywany, zbawienny skutek w postaci „opadania kolejnych fal”? A jedynie – kolejne rozporządzenia, zalecenia, obostrzenia. I kolejne kary, kolejne szczucia, kolejne przejawy chaosu społecznego i prawnego. Jak mało spośród nas wyszło wówczas na ulice, aby powiedzieć psychopatom co o nich myślimy.

Nie do końca jest to nasza wina, bowiem ta nasza nieprawdopodobna uległość wobec, nie zawahajmy się użyć tego określenia, zawziętych wrogów ludzkości i ich groteskowych wytycznych, szkodzących nam i najbliższym, to rezultat wieloletniej celowej, zarządzanej przez elity kontroli umysłu, modyfikacji behawioralnych i inżynierii społecznej. To w dużym stopniu te zjawiska odpowiadają za to, że sami pchamy się za obozowe druty. To, jak określa publicysta Waking Times, wynik wdrukowanego w nas „autosabotażu”. „Kiedy ludzie dokonują autosabotażu, oznacza to, że angażują się w zachowania, które utrudniają lub prawie uniemożliwiają wykorzystanie ich potencjału i dostęp do pełnych darów ich osobistej mocy. Robią rzeczy, które oddalają ich od marzeń i lepszego życia, mimo że wystarczająco dobrze wiedzą, że spełnienie marzeń i lepsze życie są w zasięgu ich możliwości. To autodestrukcyjny cykl, który sprowadza nas na najniższe poziomy świadomości: wstydu, poczucia winy, apatii i rezygnacji”.

Tego typu zachowanie ma swój początek w podświadomości. Dzieje się to poniżej poziomu świadomego wyboru, automatycznie, tam, gdzie funkcjonują głęboko osadzone, w wyniku wieloletniego prania mózgu, stereotypy poznawcze i sposoby odruchowego reagowania. To tutaj naprawdę działa kontrola umysłu. Której się poddaliśmy, oddając klucze do jestestwa kontrolerom spod ciemnej gwiazdy. Ich twarze widzimy codziennie w telewizji i Internecie. Twarze znajome, ale jakżeż wrogie, mimo niegasnącego uśmiechu na ustach.