maxresdefault

Mają Cię na oku

Mają Cię na oku

Rząd chce, abyśmy wierzyli, że nie mamy się czego obawiać z powodu tych masowych programów szpiegowskich, o ile nie zrobiliśmy nic złego. Nie wierz w to. Rządowa definicja „złego” obywatela jest niezwykle szeroka i skutkuje nieuzasadnioną inwigilacją niewinnych, przestrzegających prawa Amerykanów na oszałamiającą skalę.

Big Tech poślubiony Wielkiemu Rządowi stał się Wielkim Bratem, zauważył John Whitehead na stronie Off-Guardian. Korzystając z cytatu zamieszczonego w Wikipedii, przypomnijmy kto zacz Wielki Brat. W rozdziale pierwszym „Roku 1984” George Orwell opisuje wiszący na klatce schodowej plakat: „Przedstawiał tylko ogromną twarz, przeszło metrowej szerokości; przystojną, czerstwą twarz mniej więcej czterodziestopięcioletniego mężczyzny z sutym czarnym wąsem. (…) Oczy mężczyzny zdawały się śledzić każdy ruch przechodzącego. WIELKI BRAT PATRZY, głosił napis u dołu plakatu” (G. Orwell, „Rok 1984”, tłum. Tomasz Mirkowicz, Kraków 2004). Powieść Orwella w żadnym miejscu nie stwierdza definitywnie, czy Wielki Brat jest prawdziwą postacią, czy jedynie upostaciowieniem zjawiska totalnej kontroli całego społeczeństwa i nieuchronnej represji. Mówi jedynie, że jest. I że jest skuteczny w egzekwowaniu swych rozporządzeń.


Czy Ameryka staje się Oceanią?

Jak można wnosić z umieszczonej na wstępie opinii Johna W. Whiteheada – tak; USA w coraz większym stopniu przypominają państwo rządzone przez Wielkiego Brata, który powstał w wyniku połączenia możliwości, jakie stwarza Big Tech, z zachłannością na władzę deep state.


Whitehead jest prawnikiem konstytucjonalistą, autorem ponad 30 książek. W wielu z nich opisuje proces powstawania i wprowadzania przez kolejne rządy w Ameryce prawa sprzecznego z duchem i literą Konstytucji – z jednej strony. Z drugiej – przyzwalania przez instytucje i obywateli na tego typu praktyki kolejnych administracji Białego Domu.


San Francisco. „29 listopada tego roku władze tego najbardziej liberalnego miasta Ameryki stosunkiem głosów 8 do 3 zezwoliły robotom na sprawowanie władzy życia lub śmierci nad obywatelami”. Roboty wprawdzie kosztują, ale w przeciwieństwie do policjantów nie muszą otrzymywać pensji, opieki zdrowotnej i emerytur. Zastąpienie policjantów robotami będzie promowane jako środek redukcji kosztów


W „Battlefield America: The War on the American People”, 2015 (Amerykańskie pole bitwy: wojna z narodem amerykańskim), kontynuacji wielokrotnie nagradzanej książki „A Government of Wolves: The Emerging American Police State”, 2013 (Rząd wilków: nadchodzące amerykańskie państwo policyjne), John W. Whitehead przedstawia przerażający portret narodu toczącego wojnę z samym sobą. W wyniku tego „cichego konfliktu” Stany Zjednoczone są coraz bliżej podważenia podstawowych wolności zagwarantowanych obywatelom w Konstytucji. W zajawce Amazona, sygnalizującej zawartość książki „Battlefield America”, możemy przeczytać, że z pracy Whiteheada wynika, iż „policja stała się przedłużeniem armii, miasta stały się polami bitew, a naród amerykański został zamieniony w żołnierzy wroga, których należy szpiegować, skanować, przeszukiwać, ścigać listami gończymi, poddawać wszelkiego rodzaju rewizjom, zastraszać, najeżdżać, poniżać, cenzurować, uciszać, do których należy strzelać, których można zamykać i odmawiać im rzetelnego procesu”.


Tyle że to państwo policyjne nie powstało z dnia na dzień. Jak zauważa Whitehead przejścia do totalitaryzmu nie można przypisać pojedynczej osobie ani odosobnionemu wydarzeniu. Ewolucja była tak subtelna, że większość obywateli amerykańskich nie zauważyła groźnych zmian w systemie państwa i mentalności ludzi. Wszystko odbywało się, i nadal odbywa, na zasadzie „gotowania żaby”. „Krok po kroku władza policji powiększała swoje kompetencje, do jej arsenału dodawano jedną broń po drugiej, a od reguł, które historycznie ograniczały władzę policji, czyniono jeden wyjątek po drugim. Dodajmy do tego połączenie megakorporacji internetowych z rządowymi agencjami wywiadowczymi, a otrzymamy elektroniczny obóz koncentracyjny, który nie tylko postrzega obywateli jako «bity danych», ale również będzie próbował kontrolować każdy aspekt ich życia. A jeśli ktoś odważy się wyjść z szeregu, najprawdopodobniej zastanie przed drzwiami uzbrojony oddział SWAT”.


SWAT, przypomnijmy za Wikipedią, to „wyspecjalizowana jednostka policji, działająca w obrębie ważniejszych departamentów policji amerykańskiej. Stworzona do przeprowadzania działań o wysokim poziomie niebezpieczeństwa. W jej skład wchodzą wyszkoleni funkcjonariusze, którzy przygotowani są na sytuacje wymagające szybkiej, skoordynowanej i profesjonalnie przygotowanej akcji. Wyposażeni są w wyspecjalizowaną broń i ekwipunek, dostosowane do działań, które przeprowadzają”. SWAT miał być odpowiedzią na narastająca przestępczość i brutalizację przestępców, ale pierwsza jednostka powstała w 1968 r. w odpowiedzi na zamieszki wzniecane przez robotników rolnych. Na wzór oddziałów SWAT utworzono w Polsce jednostki SPKP (Samodzielne Pododdziały Kontrterrorystyczne Policji) oraz BOA (Biuro Operacji Antyterrorystycznych).

W broń wojskową uzbrajane są również inne agencje rządowe we wszystkich stanach i czterech terytoriach zależnych, informuje na swej stronie internetowej
Paul Craig Roberts, amerykański ekonomista, publicysta i polityk.


Widzę Cię!

Czy to nie przesada? USA stają się państwem policyjnym? Wszystkowidzącym Wielkim Bratem? W „Battlefield America” pojawiają się informacje świadczące o daleko posuniętej „militaryzacji” oddziałów policyjnych. Funkcjonariusze prewencji mają do dyspozycji nie tylko tradycyjną broń, typową dla sił porządku publicznego, ale także uzbrajani są w sprzęt wojskowy, tak jakby szykowano ich na walkę ze społeczeństwem, widząc w obywatelach wroga równie groźnego jak bataliony najeźdźcze. 17 tys. lokalnych sił policyjnych w kraju posiada śmigłowce typu Black Hawk – średni wielozadaniowy amerykański śmigłowiec transportowy i wsparcia piechoty, broń maszynową, granatniki, pojazdy opancerzone, niektóre posiadają czołgi. W broń wojskową uzbrajane są również inne agencje rządowe we wszystkich stanach i czterech terytoriach zależnych, informuje na swej stronie internetowej Paul Craig Roberts, amerykański ekonomista, publicysta i polityk; zastępca sekretarza skarbu USA ds. polityki gospodarczej w czasie pierwszego roku prezydentury Ronalda Reagana (1981-1982).


W USA doszło do nadprodukcji ustaw i rozporządzeń, pisze John Baker, profesor prawa. Doprowadziło to do sytuacji, w której każdy Amerykanin popełnia codziennie co najmniej trzy wykroczenia, nie wiedząc o tym. „Każdy pełnoletni obywatel w Ameryce mógłby zostać oskarżony o złamanie jakiegoś prawa federalnego, to naprawdę nie jest przesada”, stwierdza Baker.


Teraz tylko należy zbudować Wielkie Oko, które wyśledzi tych, którzy łamią prawo, tak skonstruowane, że nie sposób go nie złamać. Whitehead pisze o coraz powszechniej stosowanych geo-ogrodzeniach (geofencing). Jest to „wirtualne ogrodzenie, geograficzne ogrodzenie czy też cyfrowe ogrodzenie, ponieważ pozwala «ogrodzić» sprzęt lub inne zasoby przechowywane lub umiejscowione w różnych obszarach geograficznych w świecie rzeczywistym. Używając modułów GPS i za pomocą specjalnego oprogramowania, można wyznaczyć obszary geofence, czyli strefy poruszania się sprzętu. Wyznaczanie geograficznych obszarów pozwala kontrolować, czy maszyny i sprzęt nie opuściły wcześniej zdefiniowanej strefy”, wyjaśnia Dorota Orzęcka na stronie ABAX. Oczywiście takim „ogrodzeniem” można otoczyć również człowieka i baczyć, czy nie opuścił swej „zagrody”.


Innym rozwiązaniem technologiczno-organizacyjnym poprawiającym ostrość i zasięg widzenia Wielkiego Oka, czyli ułatwiającym inwigilację, są centra fuzyjne (fusion centers); mają one na celu ułatwienie wymiany informacji na szczeblu federalnym między agencjami, takimi jak Federalne Biuro Śledcze, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA, Departament Sprawiedliwości USA, oraz stanowymi i lokalnymi organami ścigania. Amerykański konstytucjonalista wymienia też urządzenia do rozpoznawania twarzy, skanery biometryczne, bazy danych DNA, aplikacje do śledzenia kontaktów.


„Wszystko to składa się na świat, w którym każdego dnia przeciętna osoba jest monitorowana, inwigilowana, szpiegowana i śledzona na ponad 20 różnych sposobów przez oczy i uszy zarówno rządu, jak i korporacji. W każdej sekundzie każdego dnia naród amerykański jest szpiegowany przez rozległą sieć cyfrowych podglądaczy, elektronicznych podsłuchów i robotów szpiegujących”.


W Stanach Zjednoczonych nastały czasy rządowo-korporacyjnego szpiegowania ludzi „Ta przerażająca nowa era została umożliwiona przez globalną armię techno-tyranów”.

Jak zauważa John W. Whitehead, przejścia do totalitaryzmu nie można przypisać pojedynczej osobie ani odosobnionemu wydarzeniu. Ewolucja była tak subtelna, że większość obywateli amerykańskich nie zauważyła groźnych zmian w systemie państwa i mentalności ludzi. Wszystko odbywało się, i nadal odbywa, na zasadzie „gotowania żaby”.


Jeden przykład – San Francisco

Dla tych Amerykanów, którzy z niepokojem patrzą na to, co dzieje się z ich krajem, świadectwem celu, do którego zdąża ich ojczyzna, są decyzje podjęte przez władze miejskie San Francisco. Paul Craig Roberts, wspomniany amerykański ekonomista, publicysta i polityk pisze: „29 listopada tego roku władze tego najbardziej liberalnego miasta Ameryki stosunkiem głosów 8 do 3 zezwoliły robotom na sprawowanie władzy życia lub śmierci nad obywatelami”. Chodziło o to, że rada miejska zaakceptowała wówczas możliwość używania robotów zdolnych do zabijania ludzi. I chociaż tydzień później wycofała się z tego pomysłu, to – jak poinformowała prasa: „Rada jest otwarta na to, by w przyszłości zezwolić na stosowanie w ograniczonym zakresie takich robotów. Sprawą ma się jeszcze zająć specjalna komisja”.


Roberts stwierdził, że decyzja władz miejskich jest znamienna i „wskazuje na stopień, w jakim Amerykanie zostali odczłowieczeni. Być może ta dehumanizacja jest konsekwencją wielu dziesięcioleci mordowania przez Waszyngton ludzi od Wietnamu przez Serbię, Afganistan, Bliski Wschód, Afrykę Północną po Ukrainę […]. Innym powodem jest prawdopodobne wręczanie łapówek rządowi San Francisco przez korporacje zajmujące się sztuczną inteligencją, które chcą rozwinąć rynek dla swoich produktów AI. Roboty wprawdzie kosztują, ale w przeciwieństwie do policjantów nie muszą otrzymywać pensji, opieki zdrowotnej i emerytur. Zastąpienie policjantów robotami będzie promowane jako środek redukcji kosztów. To, że ludzie przekazali robotom taką władzę nad sobą, rozpoczyna zmiany mogące doprowadzić nas do społeczności znanych do tej pory z powieści dystopijnych i filmów takich jak «Terminator»”.


Liberałowie, którzy – o ironio! – stoją za takimi pomysłami jak opisany wyżej, a sprowadzającymi się do postulatu: więcej inwigilacji i urządzeń wykonujących posłusznie nawet najbardziej absurdalne rozkazy, z którymi nie da się dyskutować, bo są to automaty – więc owi „miłośnicy wolności” tłumaczą konieczność coraz większej niewoli wzrostem przestępczości i brutalizacją przestępstw.


„Dlaczego moralność i dyscyplina społeczeństwa spadły do tego stopnia, że w policji cywilnej potrzebna jest siła militarna? Moim zdaniem jest to odpowiedzialność liberałów. Zniszczyli wiarę religijną, która ograniczała zło w ludziach. Zniszczyły odpowiedzialność jednostki, która może obwiniać rodziców, rasizm, społeczeństwo za swoje złe zachowanie. To liberałowie uwolnili szatańskie elementy, które cywilizacja trzymała w ryzach. To liberałowie są niszczycielami cywilizacji. I to właśnie zrobili liberałowie”.

W rozdziale pierwszym „Roku 1984”
George Orwell
opisuje wiszący na klatce schodowej plakat: „Przedstawiał tylko ogromną twarz, przeszło metrowej szerokości; przystojną, czerstwą twarz mniej więcej czterodziestopięcioletniego mężczyzny z sutym czarnym wąsem. (…) WIELKI BRAT PATRZY, głosił napis u dołu plakatu”.


Jak Cię śledzą

John W. Whitehead wymienia szereg „ścieżek inwigilacji” i sposobów zbierania danych, które następnie służą do uszczelniania systemu nadzoru. Przypatrzmy się kilku.


Śledzenie na podstawie telefonu: „telefony komórkowe stały się de facto donosicielami, oferując stały strumień cyfrowych danych o lokalizacji i przemieszczaniu się użytkowników. Na przykład FBI było w stanie wykorzystać dane geofence do zidentyfikowania ponad 5 tys. urządzeń mobilnych (i ich właścicieli) na obszarze o powierzchni 16 tys. m kw. wokół Kapitolu 6 stycznia [2021 r.]. Ta najnowsza taktyka inwigilacji może spowodować, że człowiek trafi do więzienia za przebywanie w «niewłaściwym miejscu i czasie». Policja używa również symulatorów komórek do przeprowadzania masowej obserwacji protestów bez konieczności posiadania nakazu”.


Innym sposobem kontroli jest śledzenie na podstawie DNA. „Jeśli masz nieszczęście zostawić swoje ślady DNA w miejscu popełnienia przestępstwa, masz już plik z zapisem twoich genów gdzieś w jakiejś stanowej lub federalnej bazie danych – chociaż może to być plik bez nazwy. Uzyskując dostęp do twojego DNA, rząd wkrótce będzie wiedział o tobie wszystko, czego jeszcze nie wie; będzie znał twoje koneksje rodzinne, skąd pochodzisz, jak wyglądasz, na co chorujesz. Będzie wiedział, jaką masz skłonność do wykonywania rozkazów lub wyznaczania własnego kursu drogi życiowej itp. W końcu odcisk DNA ujawnia wszystko, «kim jesteśmy, skąd pochodzimy i kim będziemy lub być chcemy»”.


Mogą nas szpiegować na podstawie twarzy: „Oprogramowanie do rozpoznawania twarzy ma na celu stworzenie społeczeństwa, w którym każda osoba pojawiająca się publicznie jest śledzona i rejestrowana podczas wykonywania codziennych obowiązków. W połączeniu z kamerami monitorującymi pokrywającymi cały kraj technologia rozpoznawania twarzy pozwala rządowi i jego partnerom korporacyjnym identyfikować i śledzić czyjeś ruchy w czasie rzeczywistym”. Whitehead przywołuje w tym miejscu program stworzony przez Clearview AI, wykorzystany przez policję, FBI i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego do zbierania zdjęć w serwisach społecznościowych w celu włączenia ich do ogromnej bazy danych rozpoznawania twarzy. Również oprogramowanie biometryczne, oparte na unikalnych identyfikatorach (tęczówki, odciski palców, odciski głosowe), zaczyna stawać się standardem.


Władza (państwowa i korporacyjna) może nas szpiegować na podstawie dokonywanych przez nas opłat i działań konsumenckich: „z każdym zakupionym smartfonem, każdym zainstalowanym urządzeniem GPS, każdym otwartym kontem na Twitterze, Facebooku i w Google, każdą kartą stałego klienta, której używamy do zakupów – czy to w sklepie spożywczym, czy w sklepie z jogurtami, w kasie linii lotniczych lub domu towarowego – oraz każdą kartą kredytową i debetową, której używamy do płacenia za nasze transakcje, pomagamy Korporacyjnej Ameryce tworzyć dokumentację dla swoich rządowych odpowiedników na temat tego, kogo znamy, co myślimy, jak wydajemy nasze pieniądze i jak spędzamy czas”.


Korporacje od lat śledzą i oceniają zachowania swoich klientów, w szczególności ich wzorce zakupowe, ale także sfinansowały szeroko zakrojony nadzór w miastach w całym kraju i opracowały algorytmy nadzoru behawioralnego, które mogą określić, czy czyjeś maniery pasują do profilu złodzieja.


Nawet nasza aktywność publiczna – co tam „nawet”, zwłaszcza! – jest wykorzystywana do tego, aby łatwiej było nas usadzić w odpowiednim czasie. „Prywatne korporacje we współpracy z policją w całym kraju stworzyły sieć inwigilacji obejmującą wszystkie większe miasta, aby bezproblemowo monitorować duże grupy ludzi, jak w przypadku protestów i wieców”. Prywatne firmy z własnej inicjatywy lub na zlecenie władz państwowych angażują się również w szeroko zakrojoną inwigilację online, szukając wszelkich wskazówek dotyczących „dużych wydarzeń publicznych, niepokojów społecznych, komunikacji gangów i osób podejrzanych o przestępstwa”.

W USA doszło do nadprodukcji ustaw i rozporządzeń, pisze John Baker, profesor prawa. Doprowadziło to do sytuacji, w której każdy Amerykanin popełnia codziennie co najmniej trzy wykroczenia, nie wiedząc o tym.


Ośrodki Fusion, o wartości 330 milionów dolarów rocznie, centra wymiany informacji dla agencji federalnych, stanowych i organów ścigania, monitorują i zgłaszają takie „podejrzane” zachowania jak zakup palety butelkowanej wody, fotografowanie budynków rządowych i ubieganie się o licencję pilota. Śledzą nas na podstawie aktywności w mediach społecznościowych: „każdy nasz ruch, zwłaszcza w mediach społecznościowych, jest monitorowany, odnotowywany w celu uzyskania danych, analizowany”. Na tej podstawie tworzy się obraz tego, kim jesteśmy, co nas motywuje i jak najlepiej nas kontrolować.


Nie wierz rządowi

Teraz rząd chce, abyśmy wierzyli, że nie mamy się czego obawiać z powodu tych masowych programów szpiegowskich, o ile nie zrobiliśmy nic złego. Nie wierz w to. Rządowa definicja „złego” obywatela jest niezwykle szeroka i skutkuje nieuzasadnioną inwigilacją niewinnych, przestrzegających prawa Amerykanów na oszałamiającą skalę, ostrzega Whitehead.