dr Robert Kościelny – Mówi się często o tym, że Adolf Hitler zahipnotyzował Niemców. Do wczesnej wiosny 2020 r. myślałem, że jest to przenośnia, ewentualnie skrót myślowy, mająca na celu hasłowo wyjaśnić wielopłaszczyznowe przyczyny, dla których obywatele Republiki Weimarskiej prawie jak jeden mąż podążyli, niczym stado baranów, za krzykliwym wodzem. Dziś nadal uważam, że obsadzanie kanclerza III Rzeszy w roli hipnotyzera to pomniejszanie (mimo wszystko) jego zbrodniczej roli. Podobnie jak stawianie Niemców w pozycji „ofiar” hipnozy bezzasadnie osłabia moc stwierdzenia Stefana Kisielewskiego o naszych sąsiadach z zachodu. A powiedział on tak mniej więcej tak: Niemcy to dobry naród, który niestety od czasu do czasu dostaje małpiego rozumu. Bynajmniej nie pod wpływem hipnozy, ale głęboko zakorzenionego zamiłowania do blut und boden(krew i ziemia).
Niemniej koncept, że można zahipnotyzować masy i zrobić z każdego narodu bandę „dobrych Niemców” (wiemy, co oznacza to określenie, a jak nie wiemy, to zapytajmy dr. Google), dziś po dwuletnim doświadczeniu traktowania, z woli „wodzów”, sporej grupy niezamaskowanych i nieszczepionych obywateli jak podludzi, nie wydaje się taki totalnie „odklejony” od realiów.
O tym, że narracja kowidowa, a mówiąc wprost – wredne i niosące śmiertelne żniwo kowidowe łgarstwo, była narzucona odgórnie, pisałem wielokrotnie zarówno w tym miejscu, jak i w dziale publicystycznym „Warszawskiej Gazety”.
Nigdy dość przypomnienia, czym straszyli „znawcy”. Prof. Krzysztof Simon mówił, że „będziemy umierać na stojąco”, Andrzej Horban, też profesor nauk medycznych, przewidywał w grudniu 2021 r.: „W końcu stycznia naprawdę będziemy mieli problem. A mówiąc wprost: możliwy jest dramat, jakiego dawno nie widzieliśmy”, wieszcząc milion hospitalizowanych z powodu kowida – „zabraknie nawet stadionów”, mówił wówczas.
Portal Bankier.pl cytował wówczas prof. Horbana, który tak naganiał do udziału w przyjmowaniu do organizmu preparatów medycznych będących w fazie badań: „W tej chwili naprawdę umiera mnóstwo osób. Szpital, w którym pracuję, musi wynajmować miejsca w kostnicach na zewnątrz. Jeśli ludzie się nie zaszczepią, a liczba zakażonych będzie rosnąć tak, jak w innych krajach – a wszystko na to wskazuje, że tak się stanie – nie pozostanie nic innego, jak wprowadzenie twardego lockdownu. Musimy pójść po rozum do głowy. Czasami chce się nam krzyczeć, ale nikt nie słyszy. Szczepienie naprawdę chroni przed śmiercią”.
Dr Grzesiowski w tym samym czasie, czyli na parę miesięcy przed wpuszczeniem do Polski kilku milionów nieobjętych żadną kontrolą sanitarną Ukraińców, bredził w „GaWyb”, że: „Jak nie będzie ograniczeń, wymrze 10 proc. społeczeństwa”. Gdzie byli ci ostrzegacze, gdy do Polski wprowadzono, z dnia na dzień, parę milionów „niewyszczepionych”? Czy krzyczeli, że teraz to już na pewno „będziemy umierać na stojąco”, bo zabraknie łóżek dla ciężko chorych na kowid? Albo że będziemy musieli tworzyć kostnice na lodowiskach? Lub że umrze kilka milionów ludzi?
Nic podobnego prasa nie odnotowała. Za to podnoszono słowa Niedzielskiego – który po wpuszczeniu nacji (bez wymogów kwarantanny i paszportów kowidowych), której poziom „wyszczepienia” na SARS-Cov-2 był praktycznie zerowy (kilkanaście procent) – sprowadzające się do zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą, żadnych ognisk epidemii nie zanotowano.
To, co mówili, nie wynikało z przeprowadzonych wcześniej badań i bazujących na nich opinii członków Rady Medycznej ważącej ostrożnie wszystkie „za” i „przeciw” wprowadzania kolejnych restrykcji i ogłaszania następnych „fal” pandemii. Bowiem „inni szatani byli tam czynni”. I oni dyktowali narrację, a nie Simon, Gut czy Pinkas. Ci co najwyżej mogli pełnić rolę służebną w wielkiej narracji, jako stacje przekaźnikowe słów i pojęć wymyślonych przez „starszych i mądrzejszych” (S. Michalkiewicz). Przypomnijmy kilka: „walczymy o wypłaszczenie krzywej”, „jeszcze tylko dwa tygodnie”, „na święta zostań w domu, bo zarazisz babcię” (była też wersja z babcią zarażającą wnuki) „maski noszę nie dla siebie, a dla innych” (podobnie ze szczepieniem), „siewcy śmierci” (to o niezamaskowanych i niezaszczepionych). I być może najważniejsza wypowiedź, chociaż najrzadziej przypominana: „Wygenerujemy emocjonalne zapotrzebowanie na szczepionkę COVID-19. Taki stan ducha, że chcę to mieć” (Jarosław Pinkas – GIS). Wszystkie te szybolety traktowane u nas jako opinie „ekspertów” pochodziły z zewnątrz. Najpierw pojawiały się w przestrzeni publicznej w Ameryce i krajach zachodniej Europy, by po niedługim czasie ściec do nas śmierdzącą strugą m.in. przez paszcze tych, których wyżej wymieniłem.
Wielka Światowa Narracja Kowidowa
Porównanie rezonerów nieswoich myśli do słupów, stacji przekaźnikowych, a nawet „chipów” jest zasadne również z tego powodu, że coraz częściej tacy ludzie jak Klaus Schwab i Yuval Harari głoszą, że za pomocą czujnika każdą rzecz i, niestety również, każdego człowieka, będzie można osadzić w przypisanym mu miejscu na Ziemi, co w konsekwencji umożliwi podłączenie do Internetu oraz nadzorowanie i monitorowanie każdego człowieka. Nie wiem, czy rzeczywiście każdego, ale Niedzielskiego z totumfackimi oraz „ekspertów” zapewne tak. Nie tylko będzie można, ale już to zrobiono – stali się bioczujnikami, a Niedzielski to nawet syntezatorem mowy się posługuje, aby upodobnić się, ku ukontentowaniu Harariego, do tworu czwartej rewolucji przemysłowej.
głoszą, że za pomocą czujnika każdą rzecz i, niestety również, każdego człowieka, będzie można osadzić w przypisanym mu miejscu na Ziemi, co w konsekwencji umożliwi podłączenie do Internetu oraz nadzorowanie i monitorowanie każdego człowieka.
Znany Czytelnikom „Teorii Spisku” Makia Freeman postanowił przyjrzeć się bliżej, w jaki sposób oficjalna narracja dotycząca COVID-19 była w stanie wprowadzić ludzi w stan strachu, osłabienia, uległości, posłuszeństwa i masowej hipnozy – i jak nadal to robi – w sposób identyczny z propagandą stosowaną przez sekty w celu wyprania mózgów swoim wyznawcom.
Freeman zwraca uwagę, że „Kontrolerzy NWO (New World Order) wiedzą, że narracja jest wszystkim. Kontrolowanie informacji i sposób, w jaki ludzie je interpretują, daje władzę absolutną nad percepcją ofiar manipulacji propagandowej. Dzięki temu widzą one świat oczami swoich nadzorców i oprawców”.
W tej sytuacji fakty przestają mieć znaczenie. Odbijają się jak groch o ścianę. Coraz częściej, w tym w „Warszawskiej Gazecie”, podaje się twarde fakty mówiące o tym, że narracja kowidowa to narracja właśnie – czyli fikcja, opowieść grozy. Jedna z tych bajek, którymi niegdyś straszono rozwydrzone dzieci. A ponieważ obecnie dzieci należy wychowywać bezstresowo, tworzy się przypowieści upiorne dla (potencjalnie) krnąbrnych dorosłych.
Oto cztery warunki masowej hipnozy: utrata więzi społecznych, brak poczucia sensu (nie masz wpływu na swoje życie), permanentne poczucie niedającego się jasno określić zagrożenia oraz nieprzerwany dyskomfort psychiczny, stale obecna frustracja i agresja. To wystarczy, aby rozłożyć na części nawet najbardziej harde charaktery, by później „poskładać” je według własnego upodobania.
Wróg sam się demaskuje
W wywiadzie dla The Pandemic Podcast Mattias Desmet, profesor psychologii klinicznej na belgijskim Uniwersytecie w Gandawie, wyjaśnia powody, dla których tak wielu wciąż wierzy w to, co „mówią w telewizorze”. Muszą zostać spełnione określone warunki, aby zahipnotyzować ludzi tak, aby ci dali się nabrać na absurdalną oficjalną narrację. Aby stali się sformatowaną masą poddającą się bezwolnie, bez cienia refleksji, mechanizmowi bodziec-reakcja; stadem rządzonym kijem.
Desmet przytacza cztery warunki masowej hipnozy: utrata więzi społecznych, brak poczucia sensu (nie masz wpływu na swoje życie), permanentne poczucie niedającego się jasno określić zagrożenia oraz nieprzerwany dyskomfort psychiczny, stale obecna frustracja i agresja. To wystarczy, aby rozłożyć na części nawet najbardziej harde charaktery, by później „poskładać” je według własnego upodobania.
„Kiedy w społeczeństwie panuje dużo ogólnego niepokoju, a ludzie są wykorzenieni psychologicznie i duchowo, ponieważ utracili poczucie celu i nie ma między nimi więzi społecznych, to znak, że można przystąpić do inżynierii społecznej (prania mózgów). Kontrolerzy NWO połączyli ten nieokreślony niepokój ze strachem przed wirusem (strach przed chorobą/śmiercią)”. Człowiek, który do tej pory się bał, sam do końca nie wiedząc czego, teraz już wie – przeraża go perspektywa „śmieci pod respiratorem”. Wróg został w końcu zdemaskowany – par excellence. A właściwie sam się zdemaskował, odsłonił swoje wredne zakażające oblicze, nie nosząc maski.
Desmet zwraca uwagę, że u osób dotkniętych wymienionymi wyżej czterema „schorzeniami” rozwija się bardzo wąskie pole uwagi, zarówno umysłowe, jak i emocjonalne – to z jednej strony. Z drugiej – pokazuje, jak bardzo ludzie ci wydają się być niezdolni do poszerzenia pola percepcji, nawet w obliczu faktów. Uczony podaje przykłady wzięte z historii reżimów totalitarnych, mówiąc, że zwykle tylko około 30% populacji zostaje zahipnotyzowana. Kolejne 40% nie jest zahipnotyzowane, ale jest tchórzliwe, zbyt się boi, aby głośno mówić, że „coś jest nie tak”, zbyt sparaliżowane strachem, aby się przeciwstawić. „Właśnie dlatego ludzie muszą nadal zabierać głos podczas oszustwa związanego z COVID. Z historycznego punktu widzenia, gdy opozycja zostanie uciszona lub zniszczona, dyktator staje się jeszcze bardziej potworny, metaforycznie pożerając własne dzieci (zabijając własny naród/zwolenników), tak jak zrobili to Hitler i Stalin”, pisze Freeman.
Hitler i Stalin”,
Masowa psychoza, masowe podporządkowanie się
Publicysta zwraca też uwagę na to, że masowa hipnoza nie jest ostatecznym celem. Jest nim masowa psychoza, w której cała populacja zostaje zarażona szaleństwem i traci zdolność jasnego i racjonalnego myślenia. Wtedy ludzie zaczynają tracić kontakt z rzeczywistością i poddają się urojeniom. Masowa hipnoza, oparta na czterech „schorzeniach”, przeradzająca się w psychozę, wywołuje pandemię. Nie kowida, ale podporządkowania się: „bo tym właśnie jest Operacja Koronawirus, pandemią podporządkowania się. Przez dziesięciolecia, a nawet stulecia nieustępliwej propagandy, cała populacja stała się podatnym gruntem dla zasiania i uprawy nasion kolektywizmu i autorytaryzmu”. To ważne stwierdzenie, bo pozwala uświadomić sobie, że tak istotne wydarzenia jak te z lat 2020-2022 nie pojawiają się z dnia na dzień, że są długo przygotowywane.
Od dekad pracuje się nad tym, aby mieć później tak zdumiewające efekty, jak bezproblemowe założenie kagańców na twarz miliardom ludzi, jak skłonienie ich do absurdalnych zachowań, jak przygniecenie ich do ziemi i zmuszenie do czołgania się. Krótko mówiąc, do wykreowania sytuacji, w której gwałcone raz po raz ofiary całują za to swego oprawcę w rękę. I mowa tu przecież o ludziach na co dzień szczycących się tym, że już dawno temu obalili tyranów, a jedyny hołd, jaki składają, przeznaczony jest dla bogini wolności. Mnie osobiście najbardziej śmieszy, gdy słyszę, jak wybitny historyk, który oparł swą wielotomową historię Polski na założeniu, że jej dzieje to jedna wielka apoteoza wolności, bluzgał publicznie na „idiotów” nienoszących masek. Pan profesor tak się przestraszył i podporządkował wytycznym Partii, że zapomniał o podstawowym obowiązku historyka – weryfikacji źródeł.
Przejdźmy do przerwanego wątku, by kontynuować referowanie tego, co ma nam do powiedzenia Makia Freeman. „Poza stwierdzeniami o masowej hipnozie i masowej psychozie możemy nawet posunąć tę analizę o krok dalej – do królestw podświadomości i okultyzmu”. Do królestwa, w którym włada specyficzna „logika” sekty, kultu, ruchu ludzi mocno nawiedzonych. „Spójrz na listę cech charakterystycznych dla kultu, które można znaleźć na stronie internetowej, i zadaj sobie pytanie – ile z nich odnosi się do kultu COVID? Pomyśl o całym niewyjaśnionym uwielbieniu, jakim otaczano Gatesa, Fauciego i szczepionkę. Pomyśl o tej całej nadmiernej gorliwości, którą włożono w ustanowienie (całkowicie fałszywego) dogmatu, że SARS-CoV-2 i COVID są odpowiednio najniebezpieczniejszym wirusem i chorobą – w historii. Pomyśl o całej cenzurze, która miała miejsce w daremnej próbie zatarcia sprzeciwu. Pomyśl o całym wysiłku włożonym we wspieranie podziału, separacji i mentalności «my kontra oni». Pomyśl o tym, w jaki sposób cel uświęca środki (urazy i zgony spowodowane szczepionką COVID nie mają znaczenia, ponieważ musimy powstrzymać wirusa za wszelką cenę). Pomyśl o całym wstydzie i poczuciu winy rzuconym na tych, którzy opowiadają się za cielesną autonomią (brudnych, samolubnych antyszczepionkowców, którzy zabiją babcię)”.
Cechy kultu
Jest sześć cech kluczowych dla kultu, zauważa Makia Freeman. „Ponownie, zastanów się, czy pasują one do obecnego kultu COVID: przywództwo autorytarne, ekskluzywność, izolacjonizm, sprzeciw wobec niezależnego myślenia, strach przed wykluczeniem, zagrożenia atakiem szatana”. Te cechy, to zwichnięcie umysłu pozostaje w wyznawcach kowida, nawet wtedy, gdy minie ostra faza kryzysu. Nawet wtedy, gdy pralnia umysłu chwilowo zawiesi działalność. I to nie dlatego, że nie starcza jej energii, bo dla niej energii nigdy nie zbraknie. Aby ją zasilić w potrzebny prąd, będzie się palić w kotłowniach czym popadnie, nawet, z braku innego źródła ciepła, śmieciami, plastikiem, oponami samochodowymi.
Efekty hipnozy pozostają. „Ludzie (którym brakowało poczucia znaczenia i sensu przed powstaniem kultu) odnajdują nowe znaczenie, łącząc się ze sobą nad (fałszywymi) szczegółami narracji, np. «jesteśmy w tym wszyscy razem», abyśmy mogli «odbudować lepiej»”. Tu publicysta nawiązuje do jednego z głównych haseł wielkiego resetu, nawołującego, aby po pandemii odbudować lepszy świat, czyli taki, w którym „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”.
Jak będzie wyglądał taki nowy świat, nowy ład; pokowidowy, zielony, „inkluzywny”? Czy nie daje do myślenia to, że lewacy tak bardzo zachwycili się pomysłem, aby świat „odbudować lepiej”? Wszak: „Pandemia COVID-19 ujawniła i pogłębiła wiele nierówności. Jeżeli politycy na poważnie myślą o tym, by odbudować lepszy świat, w centrum zainteresowania ich planów i działań muszą znaleźć się rozwiązania polityczne zmierzające do przezwyciężenia systemowych sił odpowiedzialnych za istnienie tych nierówności”, czytamy w jednym z magazynów lewicy kulturowej. Będzie przeto okazja, aby w tym pokowidowym świecie z jeszcze większą mocą wprowadzać „równość” w takim rozumieniu, jaki marksizm kulturowy lansuje i wymusza na wszystkich, za pomocą mechanizmu poprawności politycznej.
Freeman idzie jeszcze dalej, kto chce, może się z nim zgodzić, albo i nie zgodzić: „Całe oszustwo związane z COVID było gigantycznym okultystycznym rytuałem. Dzieje się tak dlatego, że siły rządzące światem są przesiąknięte czarną magią, starając się kształtować świat na swój sposób. Ludzie uczestniczą w rytuałach, aby pokazać, że należą do grupy. Im bardziej absurdalny jest rytuał, tym lepiej funkcjonuje jako rytuał – staje się unikalny dla tej grupy”.
Ci pseudoeksperci pełnili rolę służebną w wielkiej narracji jako stacje przekaźnikowe słów i pojęć wymyślonych przez „starszych i mądrzejszych”. Przypomnijmy kilka: „walczymy o wypłaszczenie krzywej”, „jeszcze tylko dwa tygodnie”, „na święta zostań w domu, bo zarazisz babcię” (była też wersja z babcią zarażającą wnuki) „maski noszę nie dla siebie, a dla innych” (podobnie ze szczepieniem), „siewcy śmierci” (to o niezamaskowanych i niezaszczepionych). I być może najważniejsza wypowiedź, chociaż najrzadziej przypominana: „Wygenerujemy emocjonalne zapotrzebowanie na szczepionkę COVID-19. Taki stan ducha, że chcę to mieć”. Wszystkie te szybolety traktowane u nas jako opinie „ekspertów” pochodziły z zewnątrz. Najpierw pojawiały się w przestrzeni publicznej w Ameryce i krajach zachodniej Europy, by po niedługim czasie ściec do nas śmierdzącą strugą
Zaczadzeni tlenkiem węgla kowidowej narracji
Można podejrzliwe patrzeć na zwrot mówiący o „okultyzmie”, ale trudno nie odnieść wrażenia – gdy patrzy się na to, jak reagują i co mówią ludzie, którzy ulegli propagandzie, którzy stali się wspomnianymi na wstępie „dobrymi Niemcami” – że przygniótł ich absurd. Freeman pisze: „O każdym, kto znajduje się pod rytualnym zaklęciem, można powiedzieć, że jest członkiem kultu COVID. To wyjaśnia zdumiewającą łatwość, z jaką ludzie zapominają o szacunku do samych siebie, zdrowym rozsądku, wrodzonym systemie odpornościowym i niezbywalnych, suwerennych, nieodłącznych, nadanych przez Boga prawach człowieka… i wyrzucają je wszystkie do rynsztoka z powodu rzekomej «kryzysowej sytuacji». Co jeszcze mogłoby to wyjaśnić? Jakie są więc implikacje tego wszystkiego dla tych, którzy poza kultem zachowali zdrowie psychiczne? Cóż, musimy traktować tych w sekcie COVID jako będących pod urokiem złudzenia, traumy i kontroli umysłu. Musimy znaleźć najlepsze sposoby na ich przeprogramowanie. W międzyczasie musimy pozostać ugruntowani w naszym własnym zdrowiu psychicznym i w przekonaniu, że jesteśmy dziedzicami niezbywalnych praw człowieka i obywatela, podczas gdy kontrolerzy NWO próbują zwiększyć presję na niezłomnych ludzi na całym świecie, na tych, którzy odmówili udziału w zbiorowej psychozie, którzy są poza kultem”.