Paniczna i bardzo opresyjna względem obywateli reakcja na zagrożenie rzekomą pandemią od samego początku budziła wątpliwości. Zrazu epidemiolodzy oraz lekarze specjaliści od schorzeń układu oddechowego, mający krytyczny stosunek do tego, co się działo w zakresie „zarządzania pandemią”, byli dopuszczani do głosu nawet w mainstreamie (myślę o Ameryce, bo u nas raczej się to nie zdarzało).
Polityka gorsza od choroby
Zwracali oni uwagę na nieadekwatność zastosowanych środków i prognozowali, że przyniesie to więcej szkody niż pożytku. Reakcja na kowid spowoduje więcej ofiar, w tym śmiertelnych, niż sama choroba. „Jest to klasyczna sytuacja stosowania gorszego lekarstwa od choroby”, mówili. Walczcie z wirusem, a nie z ludźmi, ostrzegali niektórzy socjologowie. Nie nasi, bo nasi siedzieli na unijnych i prezydenckich posadach, więc niby co mieli mówić?
Nawet CNN w maju 2020 r., czyli na początku histerii, cytowała osoby ostrzegające przed konsekwencjami nieprzytomnych działań „w obronie zdrowia społecznego”. Jeden z takich głosów przytoczonych przez amerykańską sieć informacyjną należał do Luke’a Johnsona, wybitnego brytyjskiego biznesmena. Johnson argumentował w połowie maja 2020 r. w popularnym brytyjskim programie dyskusyjnym „Question Time”, że Wielka Brytania przesadnie zareagowała na Covid 19, wprowadzając lockdowny. „Wyobraź sobie agonię kolejnych dwóch milionów ludzi” – powiedział, przepowiadając, że taki, odwleczony w czasie skutek może nastąpić w wyniku blokad. Produkcja stanie, ludzie stracą pracę i dochody, nie wykupią leków na trapiące ich schorzenia, takie jak nowotwory, nadciśnienie, choroby kardiologiczne, i w konsekwencji pogorszy się ich stan zdrowia. Do tego dojdzie czynnik stresu oraz utrudniony dostęp do lekarza. Wszystko to doprowadzi z czasem do nadliczbowych zgonów, liczonych w miliony.
Opinia brytyjskiego biznesmena to tylko jeden przykład. CNN informowała wówczas: „Czy szkody spowodowane blokadą są gorsze niż sam wirus? To pytanie zadawane jest przez niektórych światowych przywódców i komentatorów, którzy twierdzą, że trudności gospodarcze i społeczne spowodowane surowymi restrykcjami dotyczącymi koronawirusa nakładają na społeczeństwo większe obciążenie niż śmiertelność spowodowana chorobą”.
Niektórzy odważni lekarze i wielu pracodawców cały czas ostrzegało przed strasznymi konsekwencjami „obostrzeń sanitarnych”. Nieporównywalnie większymi niż skutki „pandemii”. Jak traktowano tych ludzi? Dokładnie tak samo jak nielicznych dziennikarzy i publicystów oraz innych ludzi dobrej woli upominających się o rozsądek i szacunek dla prawa i przyzwoitości – z buta, mówiąc brutalnie.
Obecnie temat znów powraca. Coraz częściej gości też na łamach mediów głównego nurtu. Czy efekty blokady „zabijają więcej ludzi niż Covid”? Tak brzmi tytuł artykułu, który ukazał się w brytyjskim tygodniku „The Week” trzy tygodnie temu. „Dane o nadmiernej liczbie zgonów wywołały otwartą debatę na temat ograniczeń pandemicznych”, czytamy w materiale pióra Chasa Newkey-Burdena, angielskiego żurnalisty i autora książek.
„Skuteczność blokad mających zwalczyć rozprzestrzenianie się kowida w Wielkiej Brytanii jest ponownie dyskutowana po opublikowaniu nowych statystyk, które sugerują, że błędna reakcja na pandemię może teraz w efekcie zabijać więcej ludzi niż sam wirus. Dane o nadmiernej liczbie zgonów opublikowane w tym tygodniu przez Urząd Statystyczny (ONS) wykazały, że około 1 tys. osób więcej niż zwykle umiera każdego tygodnia z powodu chorób innych niż SARS-Cov-2. Dane ujawniły, że wskaźnik nadmiernej liczby zgonów jest o 14,4% wyższy niż średnia z pięciu lat i że w tygodniu kończącym się 5 sierpnia zmarło 1 350 osób więcej niż zwykle”. Zgony związane z Covid-19 stanowiły 469 wszystkich, ale przyczyny pozostałych 881 „nie zostały wyjaśnione”, czytamy w „Daily Mail”.
Rząd rżnie głupa?
„The Week” cytuje „The Telegraph”, poczytną brytyjską gazetę o profilu konserwatywnym, w której stwierdza się, że liczby podane przez ONS „sugerują, że kraj stoi w obliczu nowego cichego kryzysu zdrowotnego związanego z reakcją na pandemię, a nie z samym wirusem”. Przypomnijmy, że w Polsce tych kilku, kilkunastu, lekarzy, którzy jak dr Paweł Basiukiewicz, internista i kardiolog, ostrzegali przed efektem „odłożonego w czasie kryzysu zdrowotnego”, było ciąganych po izbach lekarskich. Dr Basiukiewicz zwrócił też uwagę na cywilizacyjny aspekt źle rozumianej „walki z kowidem”, mówiąc w październiku 2020 r.: „Jedynym efektem kwarantanny jest powolne rozmontowywanie cywilizacji”.
W artykule „The Telegraph” doniesiono, że Departament Zdrowia zlecił dochodzenie w obawie, że zgony są powiązane z opóźnieniami w leczeniu chorób takich jak rak, cukrzyca i choroby serca. Jest to klasyczne „struganie wariata”, bo kto jak kto, ale ministerstwo zdrowia doskonale wie, jakie długofalowe skutki zdrowotne przyniesie blokada przychodni i ograniczenie przyjęć do szpitali osób z innymi chorobami niż infekcje sezonowe. British Heart Foundation powiedziała gazecie, że jest „głęboko zaniepokojona” przedstawionymi liczbami, podczas gdy dr Charles Levinson, dyrektor naczelny Doctorcall, prywatnej przychodni lekarskiej, oznajmił: „Setki ludzi umiera co tydzień – co się dzieje?” Charles Levinson dodał, że jego zdaniem „opóźnienia w poszukiwaniu i otrzymywaniu opieki zdrowotnej” były bez wątpienia siłą napędową tych zaskakujących liczb. „Już w lipcu 2020 r. rząd został ostrzeżony, że dziesiątki tysięcy osób więcej może umrzeć w wyniku blokady Covid i wysiłków na rzecz ochrony publicznego systemu opieki zdrowotnej, niż z powodu samego wirusa”. Eksperci niebędący na „utrzymaniu” rządowym czy firm farmaceutycznych, widząc, co się dzieje, powiedzieli ministrom rządu Jej Królewskiej Mości, że „opóźnienia w opiece zdrowotnej i skutki gospodarcze koronawirusa mogą spowodować nawet 200 tys. zgonów [nadmiarowych, niezwiązanych z kowidem – R.K.]”. Najwyraźniej ministrowie i sam premier słuchali poleceń ważniejszych ludzi niż eksperci, bo nic z tych ostrzeżeń nie wynikało, a władza dokręcała śrubę. Zupełnie jak nasza.
Nie wierz nikomu, kto jest przy korycie, bo to świnia
Powtórzmy, eksperci od dawna ostrzegali, że skutki zablokowania dostępu do pomocy medycznej oraz kryzys związany z zablokowaniem produkcji zabiją więcej ludzi niż kowid, chociaż byli oni wówczas demonizowani i cenzurowani przez establishment. Również nasz, ten lewicowy i ten „konserwatywno-patriotyczny”, czyli związany z partią rządzącą. Był to prawdziwy POPIS wspólnych działań na rzecz wprowadzenia w Polsce i utrzymania terroru sanitarnego, za wszelką cenę. Okazało się, że wyniosła ona 200 tys. istnień ludzkich i niebywały wzrost chamstwa i agresji wśród Polaków.
Dla przeciwników obostrzeń sanitarnych informacje brytyjskiego urzędu statystycznego oraz inne głosy dowodzące, że w czasie „pandemii” to nie ona głównie zabijała, a restrykcje kowidowe – to tylko potwierdzenie tego, co mówili od początku. I z tego powodu oskarżano ich, że „jako ciemniacy nie zaufali nauce”.
Gary Sidley, pisarz i były konsultant NHS, napisał na Twitterze w nawiązaniu do ujawnionych informacji, z których wynika, że racja była i jest po stronie tych, którzy kontestowali reżim sanitarny: „Mówiłem to ponad dwa lata temu – ale przypuszczam, iż lepiej [że oficjalne czynniki przyznają mi rację] późno niż wcale”.
Prawo i sprawiedliwość na modłę chińską
W styczniu 2022 r. lewicowy „The Guardian” przypomniał wypowiedź jednego z siewców przerażenia i niesprawdzonych informacji. Tym cytowanym przez gazetę pandemicznym „naganiaczem strachu” był Michael Gove, minister gabinetu rządu JKM. Na konferencji w marcu 2020 r. pan Gove oznajmił: „Wszyscy są zagrożeni”, bo wirus nie dyskryminuje. Prof. Mark Woolhouse, ekspert od chorób zakaźnych z Uniwersytetu w Edynburgu, powiedział „The Guardian” dwa lata po wypowiedzi członka brytyjskiego parlamentu, że nic nie może być dalsze od prawdy: „Obawiam się, że oświadczenie Gove’a było po prostu nieprawdziwe” – mówił. „W rzeczywistości jest to bardzo dyskryminujący wirus. Niektórzy ludzie są z tego powodu znacznie bardziej narażeni niż inni. Osoby w wieku powyżej 75 lat są 10 tys. razy bardziej narażone na ryzyko niż osoby poniżej 15 roku życia”.
Czy takie informacje pojawiały się w owym czasie w mainstreamie? Pytanie jest retoryczne, stąd odpowiedź jest oczywista – nie! A co się pojawiało? Właśnie takie oświadczenia jak Michaela Gove’a, lub wielce do nich podobne. Kto je powtarzał w naszym kraju? Przypomnijmy te kilka nazwisk: Szumowski, Horban, Simon, Niedzielski, Morawiecki. Ludzie ci albo kalkowali wypowiedzi zagranicznych panikarzy, a raczej, jak z powyższego wynika, łgarzy; albo też powtarzali je w nieco zmienionej formie – swoimi słowami. Tyle mogli, a może jedynie tyle potrafili?
W lutym wyszła praca Marka Woolhousa „The Year the World Went Mad: A Scientific Memoir” (Rok, w którym świat oszalał: wspomnienie naukowe), w której czytamy: „Wyrządziliśmy poważną krzywdę naszym dzieciom i młodym dorosłym, którzy zostali pozbawieni edukacji, pracy i normalnego życia, a także poszkodowani w swych perspektywach na przyszłość. Pozostawiono im rekordową górę długu publicznego” – pisze Woolhouse we wzmiankowanej książce, dodając: „Wszystko po to, aby chronić publiczny system opieki zdrowia przed chorobą, która jest o wiele większym zagrożeniem dla osób starszych, słabych i niedołężnych niż dla młodych i zdrowych”.
W dużej mierze dobrowolna, a nie wymuszona, zmiana zachowań zadziałała w Szwecji i powinna była zostać dopuszczona w Wielkiej Brytanii, uważa Woolhouse. Zamiast tego zdecydowaliśmy się na przymusową blokadę narodową, po części dlatego, że po raz pierwszy w historii mogliśmy coś takiego zrobić. Wystarczająco dużo biznesu odbywa się teraz w Internecie, aby umożliwić stosunkowo dobre funkcjonowanie dużej części społeczeństwa – poprzez wideokonferencje i zakupy online. „Ale było to leniwe rozwiązanie, a także niezwykle szkodliwe” – dodaje.
Ważna uwaga zamieszczona w książce mówi, że rządy państw demokratycznych na Zachodzie nigdy zapewne nie odważyłyby się tak postąpić ze swymi obywatelami, gdyby nie przykład… chiński. „Polityka, która nigdy nie byłaby brana poważnie pod uwagę [zamordyzm sanitarny w chińskim, komunistycznym, totalitarnym wydaniu – R.K.], nagle okazała się nie tylko do wyobrażenia, ale też do pełnego zastosowania”. Neil Ferguson z Imperial Collage pisał: „To jest komunistyczny kraj jednopartyjny, mówiliśmy. W Europie byłoby to nie do pomyślenia, nie do wprowadzenia… a następnie Włochy nie tylko pomyślały, ale wprowadziły rozwiązania chińskie”. A za nimi poszedł nasz kraj i inne kraje. Politycy PiS ze strachu przed utratą stołków zapomnieli pod jakim hasłem doszli do władzy – „Tu jest Polska!”
Zaufaj nauce
Jak wynika z informacji podanej przez stronę Summit w styczniu 2021 r. już wówczas badania przeprowadzone przez uczonych z Duke, Harvardu i Johnsa Hopkinsa doszli do wniosku, że w ciągu następnych dwóch dekad może dojść do około miliona dodatkowych zgonów w wyniku blokad. Były to badania wstępne, sprzed ponad półtora roku. „Dokument roboczy zatytułowany «Długoterminowy wpływ szoku bezrobocia Covid-19 na oczekiwaną długość życia i wskaźniki śmiertelności» sugeruje, że «Dla całej populacji wzrost śmiertelności po pandemii COVID-19 oznacza oszałamiające 0,89 i 1,37 miliona nadmiernej liczby zgonów odpowiednio w ciągu następnych 15 i 20 lat»”. Artykuł został napisany przez Francesco Bianchiego, ekonomistę z Uniwersytetu Duke, Giadę Bianchi, lekarkę na Oddziale Hematologii Szkoły Medycznej Uniwersytetu Harvarda, oraz Dongho Song, ekonomistę z Carey Business Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Badanie wpływu bezrobocia na śmiertelność i oczekiwaną długość życia koncentrowało się na danych z ostatnich 67 lat dotyczących bezrobocia, oczekiwanej długości życia i wskaźników zgonów. Informacje pochodziły z Biura Statystyki Pracy i Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom. Artykuł sugeruje, że zgony spowodowane kryzysem gospodarczym i społecznym w wyniku blokad mogą „znacznie przewyższać zgony bezpośrednio związane z chorobą COVID-19”. Uczeni dodają „Recesja spowodowana pandemią może zagrozić zdrowiu populacji przez następne dwie dekady”.
Badanie przeprowadzone przez National Bureau of Economic Research (NBER) wykazało, że w Stanach Zjednoczonych do końca 2020 i 2021 r. było ponad 170 tys. zgonów w nadmiarze, a liczba ta została zaostrzona przez blokady. W innym badaniu przeprowadzonym przez Johns Hopkins University i opublikowanym w lutym stwierdzono, że globalne blokady miały znacznie bardziej szkodliwy wpływ na społeczeństwo, niż przyniosły jakiekolwiek korzyści, a naukowcy twierdzą, że „są nieuzasadnione i należy je odrzucić jako instrument polityki pandemicznej”. Profesor medycyny na Uniwersytecie Stanforda Jay Bhattacharya powiedział, że w nadchodzących latach blokady będą postrzegane jako najbardziej katastrofalnie szkodliwa polityka w „całej historii”.
I co zamierzamy z tym zrobić?
W styczniu tego roku pojawił się kolejny artykuł naukowy dowodzący, że polityka obostrzeń sanitarnych była zabójcza – nie chroniła przed zgonami, ale dodatkowo zwiększała ich liczbę. „Reakcja polityki globalnej na pandemię COVID-19 jest oczywista. Obowiązkowe interwencje niefarmaceutyczne (NPI), powszechnie znane jako «blokady» – polityki ograniczające ruch wewnętrzny, zamykanie szkół i firm oraz zakaz podróży międzynarodowych – były nakazane w takiej czy innej formie w prawie każdym kraju”, czytamy w publikacji wydanej przez Uniwersytet Hopkinsa, tak bardzo chwalonym przez wszystkich pandemistów i koronaterrorystów za rzetelność badań. Publikacja zawiera tekst trójki badaczy: Jonasa Herby’ego, Larsa Jonunga i Stevea H. Hanke’a. Nosi on tytuł „A Literature Review and Meta-Analysis of the Effects of Lockdowns on COVID-19 Mortality” (Przegląd literatury i metaanaliza wpływu blokad na śmiertelność COVID-19).
Kolejne informacje podaję z tegoż artykułu, którego treść można znaleźć w Internecie na stronie sites.krieger.jhu.edu. Ten systematyczny przegląd i metaanaliza mają na celu ustalenie, czy istnieją dowody empiryczne potwierdzające przekonanie, że „blokady” zmniejszają śmiertelność z powodu COVID-19. Blokady są zdefiniowana jako narzucenie co najmniej jednej obowiązkowej, niefarmaceutycznej interwencji (NPI). NPI to wszelkie rozporządzenia rządowe, które bezpośrednio ingerująca w wolność ludzi. Będą to wszelkie ograniczenia ruchu wewnętrznego, zamykanie szkół i firm oraz zakaz podróży międzynarodowych. W badaniu tym zastosowano systematyczną procedurę wyszukiwania i przesiewową. W ten sposób zidentyfikowano 18 590 prac naukowych, które potencjalnie mogłyby odpowiedzieć na postawione pytanie. Po trzech poziomach badań przesiewowych ostatecznie zakwalifikowano 34 badania. A z nich wybrano 24 do metaanalizy.
Podzielono je na trzy grupy: badania wskaźnika restrykcyjności blokady, badania nakazów shelter-in-place (SIPO) wymagających od mieszkańców pozostania w domu, oraz badania specyficzne dla NPI. Analiza każdej z tych trzech grup potwierdza wniosek, że blokady miały niewielki lub żaden wpływ na śmiertelność COVID-19. Dokładniej, badania wskaźnika restrykcyjności wykazały, że blokady w Europie i Stanach Zjednoczonych zmniejszyły śmiertelność COVID-19 średnio o 0,2%. Nakazy SIPO były również nieskuteczne, zmniejszając śmiertelność COVID-19 średnio o 2,9%. Specyficzne badania NPI również nie znajdują żadnych szeroko zakrojonych dowodów na zauważalny wpływ na śmiertelność COVID-19.
Chociaż z tej metaanalizy wynika, że blokady nie dość, że miały niewielki lub żaden wpływ na zdrowie publiczne, to dodatkowo nałożyły ogromne koszty gospodarcze i społeczne tam, gdzie zostały przyjęte. W konsekwencji polityka blokowania jest nieuzasadniona i powinna zostać odrzucona jako instrument polityki pandemicznej.
Tyle na temat „obostrzeń sanitarnych” naszego rządu i rządów innych krajów mówi nauka. Czyli inaczej niż profesor Simon, Horban, oraz profesorowie pomniejszego płazu. Inaczej też niż minister Niedzielski i premier Morawiecki. I co z tym mamy zrobić?