Czy nadejdzie ostateczne rozwiązanie?

Czy nadejdzie ostateczne rozwiązanie?

Czy nadejdzie ostateczne rozwiązanie?

Cel jest ten sam: naznaczyć, kontrolować i karać buntujących się przeciwko faszyzacji kraju, niezależnie czy faszyzacji pod pozorami walki klas, walki ras, czy walki z „pandemią”.

Dla wielu rządów na świecie „polityka pandemiczna”, czyli restrykcje wprowadzane pod pozorem „ochrony tego, co najcenniejsze: życia i zdrowia” była okazją do przetestowania stopnia uległości społecznej. Ewidentne łamanie konstytucji to cecha charakterystyczna działań władzy w owym okresie. Gdzie byli wówczas „obrońcy konstytucji” z PO i innego barachła partyjnego zalegającego na naszej scenie politycznej? Gdzie była „ikona” walki w obronie ustawy zasadniczej – Wielki Elektryk z Gdańska oraz inny obergdańszczanin – „prezydent Europy”? Tam, gdzie stało ZOMO, mówiąc znanym sloganem. A gdzie stało ZOMO? Tam, gdzie postawił je obóz rządzący – naprzeciw domagających się wolności obywateli.

Człowiek zapomni wszystko, ale nie poniżenie

Spójnia dwu, z pozoru wrogich, sił (obozu rządzącego i „totalnej” opozycji) złączonych niezłomną wolą niszczenia tych, którzy mieli odwagę podnieść w tych trudnych chwilach głowę to kolejne „objawienie” rzekomej pandemii. Następną cechą istotną było egzekwowanie przez policję rozporządzeń opartych w większości na widzimisię premiera i ministra zdrowia, na nieistniejących albo wadliwie pod względem prawnym skonstruowanych ustawach. Tak realizowana była w latach 2020-2022 konstytucyjna zasada „rządów prawa”. W rzeczy samej – prawa, ale wyjętego z nosa paru socjopatów, którzy zrządzeniem złośliwego losu dostali nad nami szeroką władzę.

Już samo zdjęcie ilustrujące artykuł Hopkinsa jest wymowne: dwu hitlerowskich żandarmów sprawdza kenkartę mieszkańcowi podbitych przez Niemcy terenów.


Każdy, kto chce pamiętać, będzie pamiętał jak bardzo w ciągu minionych dwu lat rozzuchwalili się w tej części świata, uważanej do tej pory za cywilizowaną, urzędnicy państwowi, nawet tak miernego szczebla jak rzecznik ministerstwa zdrowia. Z jaką butą wypowiadali się podczas konferencji prasowych czy wywiadów w mediach. Opresyjni przedstawiciele państwa faszystowskiego, policyjnego, a nie demokratycznie wybranych władz. Prowokujący do agresywnych zachowań względem dysydentów sanitarnych, napuszczający jednych obywateli na drugich. Pewni swej nietykalności, absolutnej bezkarności. Cyniczni, tępi, pozbawieni empatii osobnicy. Zapłacone i wykonane – to dewiza tych lujów – excusez le mot – na rządowych stołkach.


Ze wszech miar przypominający funkcjonariuszy najbardziej opresyjnych systemów. Nieustannie przerażający społeczeństwo kolejnymi falami pandemii, sugerujący segregację obywateli na „zaszczepionych” i „antyszczepionkowców”, nazywający nienoszących namordników i niepoddających się eksperymentowi medycznemu „siewcami śmierci”. By w końcu otworzyć szeroko granice i w trakcie kolejnej „fali” wpuścić do „ogarniętego morem kraju” miliony ludzi niezaszczepionych, niekontrolowanych pod względem możliwości roznoszenia zarazy. I znieść większość restrykcji kowidowych, a w końcu znieść stan epidemii. Od razu też znalazły się dla przybyszów niezidentyfikowanych pod względem epidemicznym wolne łóżka na oddziałach, mimo że jeszcze niedawno media oddane sprawie siania paniki i agresji wśród Polaków pisały o „katastrofalnej sytuacji w szpitalach” i kurczeniu się liczby wolnych miejsc dla chorych. Za co odpowiadać mieli niezaszczepieni. Bowiem to oni właśnie, nie chcąc się poddać w swym egoizmie i „braku zaufania do nauki” zaszczepieniu, chorowali i zajmowali łóżka innym – altruistom, którzy zaufali nauce.

Jak daleko muszą posunąć się budowniczowie nowego ładu, abyśmy poczuli wreszcie, że należy zabrać głos bez względu na osobiste i zawodowe konsekwencje?, pyta Hopkins i zamieszcza zdjęcie muru, na którym ktoś namazał straszny imperatyw „Nieszczepieni do gazu”.


O ile ktoś mógłby stwierdzić, że moje uwagi są przesadne, a skojarzenia nazbyt pospieszne i pochopne, o tyle nie powie przecież tego o skojarzeniach i uwagach ludzi, którzy osobiście doświadczyli przekleństwa totalitaryzmu faszystowskiego czy hitlerowskiego – ofiarach Holokaustu oraz ich potomków. A przecież zarówno wśród Żydów z Izraela, jak i z Brooklynu skojarzenie „polityki kowidowej” i związanych z nią represji i wymuszeń z tym, co robili Niemcy podczas II wojny światowej, było powszechne, choć tępione jako… uwłaczające pamięci ofiar zbrodni hitlerowskich. Tak to globalistyczna nędza zabezpieczała się przed krytyką i niepoprawnymi politycznie skojarzeniami. A za nią „nasza” bida, lokalna, by nie powiedzieć – peryferyjna.

Dla dobra swojego i innych

„Funkcjonariusze nazistowscy wprowadzili żydowską odznakę w latach 1939-1945. Robili to w sposób systematyczny, jako preludium do deportacji Żydów do gett i ośrodków zagłady w okupowanej przez Niemców Europie Wschodniej”, czytamy na Encyclopedia Holocaust.


W rzeczy samej, Off-Guardian przypomniał, że szef Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhard Heydrich, jeden z najbardziej fanatycznych socjalistów, w jego narodowej odmianie, dokonujących masowych mordów, wydał cieszący się złą sławą dekret nakazujący Żydom noszenie identyfikatorów w miejscach publicznych. Żydowska odznaka, żółta Gwiazda Dawida z napisem „Żyd” w środku gwiazdy, miała na celu piętnowanie i poniżanie Żydów, a także służyła do ich segregacji oraz monitorowania i kontrolowania ich ruchów. Podobnie było na terenach polskich okupowanych przez Niemców. Hans Frank 23 listopada 1939 r. wydał rozporządzenie o oznakowaniu Żydów w GG.


Kiedy okupant hitlerowski przystąpił do „organizowania” życia na podbitych terenach, to już w 1940 r. przystąpił do fizycznego oddzielania Żydów od pozostałych mieszkańców miast, miasteczek i wsi. Pierwsze getto na ziemiach okupowanej Polski utworzono już w październiku 1939 r. w Piotrkowie Trybunalskim. W jaki sposób uzasadniali Niemcy tworzenie gett? Potrzebą „ochrony tego, co najcenniejsze: życia i zdrowia”. Żydzi (jako „nieszczepieni”) mieli bowiem roznosić wszy, tyfus plamisty i inne choroby zakaźne. Więc każdy, kto zadenuncjował Żyda, robił to „dla dobra swojego i innych”. Nie był zwyrodnialcem, ale człowiekiem odpowiedzialnym, „dał o siebie, dbał o innych”.

Żółta Gwiazda Dawida z napisem „Żyd” w środku gwiazdy miała na celu piętnowanie i poniżanie Żydów, a także służyła do ich segregacji oraz monitorowania i kontrolowania ich ruchów. Podobnie było na terenach polskich okupowanych przez Niemców. Hans Frank 23 listopada 1939 r. wydał rozporządzenie o oznakowaniu Żydów w GG.


„W wielu miejscach teren tzw. dzielnic mieszkaniowych dla Żydów oznaczano tablicą z napisem «Obszar zagrożony tyfusem» w językach polskim i niemieckim. Rozwijając kampanię propagandową, Niemcy chcieli pogłębić antagonizmy między Polakami i Żydami, a także uzyskać społeczną akceptację dla polityki antyżydowskiej”, czytamy w jednym z opracowań na temat sytuacji ludności żydowskiej za niemieckiej okupacji. Czy czegoś nam to nie przypomina? To pogłębianie antagonizmów i chęć uzyskania aprobaty większości społeczeństwa dla nikczemnych, bezprawnych pomysłów władzy?

Nowy stary porządek

O takich faktach należy przypominać. A skojarzeń, jak najbardziej zasadnych, nie tłumić. Bowiem czasy się zmieniają, metody oznakowań również, podobnie jak oznakowywani, ale ci, którzy to robią innym to zawsze ci sami (mentalnie) ludzie. A i cel jest ten sam: naznaczyć, kontrolować i karać buntujących się przeciwko faszyzacji kraju, niezależnie czy faszyzacji pod pozorami walki klas, walki ras, czy walki z „pandemią”. Tak uważa C.J. Hopkins, który w Off-Guardian zamieścił artykuł dotyczący kwestii szczepień („The «Unvaccinated» Question – Revisited”). Autor przyjrzał się temu, co – według niego – wyrabia się obecnie w Niemczech w kwestii „zwalczania pandemii” i doszedł do ponurych wniosków.

Już samo zdjęcie ilustrujące artykuł Hopkinsa jest wymowne: dwu hitlerowskich żandarmów sprawdza kenkartę mieszkańcowi podbitych przez Niemcy terenów.


„To, co dzieje się obecnie w Nowych Normalnych Niemczech, to fakt, że faszystowscy fanatycy kontrolujący rząd przepisują ponownie «Ustawę o ochronie przed infekcjami» – co robili wielokrotnie przez ostatnie dwa lata – aby pozwolić sobie na dalsze naruszanie niemieckiej konstytucji („Grundgesetz”) i rządzić narodem arbitralnym dekretem pod pozorem «ochrony zdrowia publicznego»”.


Według publicysty Off-Guardian ta wielokrotnie zmieniana „Ustawa o ochronie przed infekcjami” – która przyznała rządowi „Nowych Normalnych Niemiec” prawo do lockdownów, wprowadzania godziny policyjnej, wydawania zakazu protestów przeciwko „Nowej Normalności”, nakładania obowiązku noszenia masek „o wyglądzie medycznym”, segregacji i prześladowania „niezaszczepionych” itp. – „nie może być utożsamiana z «Ustawą upoważniającą z 1933 r.» (Ermächtigungsgesetz)”. Ustawa ta, przypomnijmy, pozwalała rządowi Rzeszy na wydawanie ustaw bez zgody niemieckiego parlamentu, kładąc podwaliny pod całkowitą nazizację niemieckiego społeczeństwa. Ustawa została uchwalona 23 marca 1933 r. i opublikowana następnego dnia. Jego pełna nazwa brzmiała: „Prawo naprawienia udręki ludu i Rzeszy”.


„Nie może” jest tu użyte przez Hopkinsa w znaczeniu ironicznym. Bo w rzeczywistości, uważa autor artykułu z Off-Guardian, znowelizowana „Ustawa o ochronie przed infekcjami” jak najbardziej może i powinna być kojarzona z niesławnymi aktami prawnymi hitlerowskich Niemiec, w tym z marca 1933 r. „Spójrz na ten «Plan jesienno-zimowy» dotyczący nowej rewizji «Ustawy o ochronie przed infekcjami», która będzie obowiązywać od października do Wielkanocy [Czy] W tym planie nie ma absolutnie nic przerażająco faszystowskiego lub nazistowskiego [?]”.


Pytanie jest retoryczne, o czym możemy przekonać się, zapoznając z treściami znowelizowanej Ustawy, której zapisy mają obowiązywać w Niemczech od października. Przytoczmy treść tych nowych rozporządzeń za Off-Guardian:


W samolotach i pociągach oraz na lotniskach i dworcach wszyscy będą zmuszeni nosić maski z psim pyskiem – czyli FFP2 „Filter Face Pieces” w rozumieniu normy EN 149 – z wyjątkiem personelu lotnisk i dworców kolejowych (stewardesy, konduktorzy itp.), który będzie zmuszony nosić tylko „maski wyglądające na medyczne”.


W szpitalach, przychodniach, gabinetach lekarskich, domach opieki i innych placówkach służby zdrowia wszyscy, w tym personel, nie tylko będą zmuszeni do noszenia masek z psim pyskiem, ale także będą zmuszeni poddać się badaniom, chyba że przedstawią dowód „szczepienia” (lub powrotu do zdrowia, co oznacza również poddanie się badaniom) w ciągu poprzedniego trzymiesięcznego okresu.


Na terenie prywatnych firm, tj. urzędów, fabryk, magazynów itd., uchylone wcześniej Arbeitsschutzverordnung („Rozporządzenie pandemiczne dotyczące bezpieczeństwa pracy”) – maski, testy, przymusowe „szczepienia”, „dystans społeczny”, plastikowe bariery itp. – wejdzie w życie w październiku i będzie obowiązywać do Świąt Wielkanocnych.


Poszczególne kraje związkowe będą upoważnione do nakładania innych bezsensownych „ograniczeń”, takich jak ogólne nakazy dotyczące masek w sklepach, restauracjach i wszelkich innych „przestrzeniach wewnętrznych”, ograniczenia liczby osób, które mogą gromadzić się publicznie lub w swoich domach, obowiązkowe maski dla dzieci w szkołach oraz testy w przedszkolach i żłobkach.


W restauracjach, barach, teatrach, muzeach, obiektach sportowych i prawie wszędzie indziej w społeczeństwie kraje związkowe mogą żądać, aby ludzie okazywali dowód niedawnego „szczepienia” lub powrotu do zdrowia, aby byli zwolnieni z konieczności noszenia maski.

Neonazizm niejedno ma imię?

Ta ostatnia część oznacza, że każdy, kto odmówi poddania się wielokrotnym „szczepieniom” lub testom, będzie zmuszony do noszenia maski w miejscach publicznych, aby identyfikować się jako „nieszczepiony” (tj. oficjalny „Untermensch” Nowej Normalnej Rzeszy).


Żądza wprowadzenia władzy totalitarnej, zamordyzmu pełną gębą, by się tak wyrazić, unosi się w Bundesrepublik Deutschland. I to nie gdzieś nad zapuszczonymi obrzeżami miast, zasiedlonymi przez grupy społeczne sfrustrowane, biedne, często z marginesu społecznego, żyjące z zasiłków. Te miazmaty tęsknoty za państwem opresyjnym unoszą się z samego serca życia społeczno-politycznego. W elicie władzy, pieniądza i mediów narasta przekonanie, że demokracja – od dawna fasadowa, jeśli przez „rządy ludu” rozumiemy nie tylko rytuał wyborczy, ale też pełną kontrolę społeczną nad władzą – „przeżyła się jak przeżytek” (vide „Pulp fiction”). A to już nie przelewki, uważa Hopkins.


„Niemcom narzuca się siłą nową oficjalną ideologię. A ci, którzy odmówią podporządkowania się temu, będą musieli nosić widoczny symbol swojej niezgody”.

Wdrażana ideologia nie ma nic wspólnego z wirusem układu oddechowego ani żadnym innym zagrożeniem dla zdrowia publicznego”, czytamy w Off-Guardian „W tym momencie nie muszę powtarzać tego argumentu. Większość krajów na całym świecie w końcu zrezygnowała ze swoich «środków nadzwyczajnych» i uznała fakty, które my «teoretycy spisku» przytaczaliśmy przez ostatnie dwa i pół roku, za co byliśmy nieustannie demonizowani i cenzurowani za cytowanie [badań naukowych]”. Niedawno kolejne badania przeprowadzone w Niemczech nie dostarczyły żadnych istotnych naukowo dowodów na to, że restrykcje (lockdowny, maski, zakazy zgromadzeń) skutecznie zwalczają rozprzestrzenianie się „zarazy”.

Szef Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhard Heydrich, jeden z najbardziej fanatycznych socjalistów, w jego narodowej odmianie, dokonujących masowych mordów, wydał cieszący się złą sławą dekret nakazujący Żydom noszenie identyfikatorów w miejscach publicznych.

Skąd więc ten nakaz noszenia namordników mimo oczywistych dowodów na ich nieskuteczność w ochronie przed zarażaniem innych? „Karl Lauterbach, fanatyczny minister zdrowia, otwarcie stwierdził, że zmuszanie «nieszczepionych» do noszenia masek w miejscach publicznych jest taktyką «motywacyjną», mającą na celu wymuszanie na nieposłusznych uległości i poddania się «szczepieniom», które, jak przyznaje obecnie niemiecki rząd, doprowadziły do zgonu bądź przyniosły skutki uboczne w co najmniej dziesiątkach tysięcy przypadków w samych tylko Niemczech”.


Ideologia nowej normalności obowiązuje na całym świecie. Najbardziej widać ją w takich miejscach jak Niemcy, Chiny, Kanada, Australia, Nowy Jork, Kalifornia itd. Opiera się ona nie na faktach, ale na wierze. Ideologia to świecka religia. Ma swoich kapłanów i wyznawców. Ma do swej dyspozycji aparat represji oraz propagandy, mass media które posiadają moc uczynienia z każdego dysydenta kozła ofiarnego państwowej nieudolności w sprawowaniu władzy, nieumiejętności rozwiązywania problemów gospodarczych i społecznych.


„Zgodnie z tym nowym oficjalnym systemem wierzeń ci, którzy wierzą inaczej i odmawiają konwersji na wiarę państwową (lub udają tylko, że nawracają się na nowe oficjalne wierzenia), są niebezpiecznymi, obcymi elementami w społeczeństwie. I tak od teraz, w Nowych Normalnych Niemczech, będziemy zmuszeni nosić w miejscach publicznych widoczny symbol naszych odmiennych przekonań (naszej «inności»), aby władze i dobrzy Niemcy mogli nas zidentyfikować”.


Wg C.J. Hopkinsa należy obecnie uświadamiać ludziom, jak bardzo niebezpieczne czasy nadchodzą. Uruchomiono przynajmniej kilka mechanizmów, które już kiedyś działały w III Rzeszy, czyli w państwie totalitarnym, wydającym wojnę obywatelom – najpierw swoim, a później innych krajów. Jednym z tych mechanizmów jest mechanizm kozła ofiarnego. Innym – odczłowieczanie przeciwników (maska zasłaniająca twarz, epitety typu egoista, infamis, siewca śmierci). Kolejnym – rozbicie wspólnoty poprzez wszczepienie w nią systemu nieufności i wzajemnych oskarżeń.


Co jeszcze musi się stać, aby wreszcie ludzie zrozumieli, dokąd wiedzie nowa normalność. „Czy władze muszą dosłownie umieszczać nas w obozach? Ilu jeszcze ludzi musi umrzeć lub doznać poważnych obrażeń w wyniku «szczepień», których nie potrzebowali, a którym musieli się poddać?”


Tak jak wtedy, gdy wprowadzano faszyzm i hitleryzm we Włoszech i w Niemczech, a komunizm w państwach Europy Środkowej i Wschodniej, niewielu było ludzi głośno sprzeciwiających się złu. Dlatego rosły obozy, zapełniały się więzienia, a nieludzki system niewolniczy święcił tryumfy. Jak daleko muszą posunąć się budowniczowie nowego ładu, abyśmy poczuli wreszcie, że należy zabrać głos bez względu na osobiste i zawodowe konsekwencje?, pyta Hopkins i zamieszcza zdjęcie muru, na którym ktoś namazał straszny imperatyw „Nieszczepieni do gazu”.