Istnieje technologia, która może powodować zarówno trzęsienia ziemi w określonych punktach planety, jak też wybuchy wulkanów. Można też tworzyć gigantyczne „pokazy kosmiczne”, z trójwymiarowymi hologramami optycznymi i dźwiękami, wyświetlane z satelitów na tak zwanej warstwie sodu około 100 km nad powierzchnią Ziemi.
Globalni psychopaci oraz lokalni pomagierzy w obliczu, z ich chorego punktu widzenia, sukcesów operacji koronawirus (zabić kilka milionów ludzi, zaburzyć gospodarkę światową, zrobić z obywateli spanikowane stado, wzmocnić nad nimi kontrolę, zarazem zarabiając na tym wszystkim miliardy, i to wszystko pod hasłem „dla twojego dobra i innych”, jest nie lada wyczynem) – nie odpuszczą nam i rozpoczną kolejne grillowania. Powstało już kilka teorii (spisku?) przewidujących, co w niedalekiej przyszłości zajmie miejsce „strasznej pandemii”. Jedną z nich jest przybicie nas do ziemi strachem przed inwazją obcych. Pewnie najmniej poważną, ale po tylu miesiącach pisania o sprawach doniosłych może czas na mały antrakt. Może czas na coś „lżejszego”?
Fundamenty już stoją
Tu niczego nie trzeba wymyślać i tworzyć od gołej ziemi. Zresztą podobnie jak w przypadku koronawirusa, którego histerię rozpętano według scenariuszy znanych z filmów o dystopii albo świecie postapokaliptycznym. Mnóstwo obrazów kinowych i telewizyjnych powstało na temat świata opanowanego przez zarazę lub toczonego przez inne tragedie z leżącymi na ulicach stosami trupów, których nie miał kto pogrzebać, z przewalającymi się ludźmi-zombie zakażającymi samym oddechem, rozpadającymi się strukturami społecznymi i państwowymi, rodzącymi chaos i prawo dżungli. Filmy te nie szczędziły nam widoku głodnych hord walczących ze sobą na śmierć i życie o ochłapy żywości i ostatnie krople wody. Zbyt dużo takich postpandemicznych wizji serwowano nam w mass mediach, niby gwoli rozrywki i zapomnienia o „szarości dnia codziennego”, aby ludzie w końcu nie uwierzyli w ich realność, gdy zaczęto je odtwarzać w dziennikach telewizyjnych z metką „najprawdziwsza prawda”.
O inwazji obcych też powstało wiele filmów. Mówi się o niej od wielu lat. Znacznie dłużej, intensywniej i nawet bardziej przekonująco niż o zarazie, zanim „wybuchła”. Bo gdy już się pojawiła, wraz z ministrami i ekspertami, którzy nam o tym powiedzieli, to zdominowała wszystkie inne strachy. No ale teraz odpuszcza. Teraz czas na strach kolejny.
Pod koniec stycznia portal Humans Are Free przypomniał artykuł z czasopisma „New Dawn” autorstwa Alana Glassmana. Autor zastanawia się, czy jesteśmy przygotowani na to, że korzystając z rozwiniętej technologii produkcji i przesyłu obrazu, reżim tego świata – czyli tak czy inaczej rozumiany rząd globalistów, deep state, nwo – zacznie nas zadręczać groźbą inwazji z kosmosu.
Glassman powołuje się na prof. Lance’a deHaven-Smitha, twórcy wydanej w 2014 r. książki „Conspiracy Theory in America” (Teorii spisku w Ameryce), który informuje: „Termin fałszywa flaga opisuje tajne operacje, mające na celu oszukać w taki sposób, że autorami przeprowadzanych działań wydają się być podmioty, grupy lub narody inne niż te, które faktycznie je zaplanowały i wykonały”. W tekście Glassmana pojawiają się przykłady działań pod fałszywą flagą: pożar Reichstagu w Berlinie w 1933 r., za który hitlerowskie Niemcy obwiniali komunistów; „proponowany, ale nigdy nie zrealizowany, spisek Departamentu Obrony USA z 1962 r. dotyczący wojny z Kubą obejmujący scenariusze, takie jak sfabrykowanie porwania lub zestrzelenia samolotów pasażerskich i wojskowych oraz zatopienie amerykańskiego statku w pobliżu Kuby”; a ostatnio wydarzenia z 11 września 2001 r.
Ufoludki z Błękitnej Wiązki
Obecnie, kontynuuje publicysta „New Dawn”, wydaje się, że stoimy w obliczu nieuchronnego niebezpieczeństwa fałszywej inwazji istot pozaziemskich. Zastosowanie tak daleko idącego kłamstwa umożliwione zostało przez postęp technologiczny „Tak twierdzi wielu ekspertów w dziedzinach tak różnych, jak fizyka i polityka”. Może się to zdarzyć w ramach projektu Blue Beam: „Technologia masowego oszustwa holograficznego i manipulacji psychologicznych istnieje od dziesięcioleci”.
Z portalu Londynek.net możemy dowiedzieć się, że pierwszy raz o projekcie Błękitnej Wiązki (Blue Beam) świat usłyszał ponad 20 lat temu. „Projekt Blue Beam ma wykorzystywać bardzo zaawansowane technologicznie, wielowymiarowe, olbrzymie obrazy holograficzne o treściach religijnych. Obrazy te mają wyglądać jak naturalne zjawiska wyświetlane bezpośrednio na niebie i mają być odbierane jako tzw. cuda, zjawiska paranormalne. Przykładowo można będzie zobaczyć na niebie olbrzymią postać Chrystusa, który będzie przemawiał do zgromadzonych tłumów. Wszyscy potraktują to jako religijny cud, a to będzie tylko zręczna manipulacja, która w sposób bezpośredni podziała na ludzkie umysły. Ta technologia jest tak zaawansowana, że te hologramy będą mogli «zobaczyć» także ludzie niewidzący”.
Artykuł Mike’a Adamsa, przywołany w tekście Alana Glassmana, powołuje się na cytaty wielu ekspertów od UFO, którzy „ostrzegają przed najdziwniejszym wydarzeniem w historii ludzkości: «kosmiczną fałszywą flagą», w której zdesperowane rządy świata organizują masową fałszywą inwazję obcych, aby w końcu osiągnąć swój cel zapewnienia całkowitego ludzkiego posłuszeństwa pod niekończącą się histerią «obcy nadchodzą», wzbudzoną pod fałszywą flagą”. Jednym z takich fachowców od UFO jest dr Steven Greer, ufolog i założyciel The Disclosure Project, który wielokrotnie ostrzegał przed możliwością, że potężne tajne interesy mogą zorganizować fałszywą inwazję obcych. Inny ekspert Mark Dice opowiada o projekcie Blue Beam, który wykorzystuje tak zwany efekt słyszenia częstotliwości radiowych do przesyłania i modulowania niekierunkowych głosów do wewnętrznych uszu ludzi. „Dice przypomina nam, że w latach 80. prezydent USA Ronald Reagan zasugerował przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ, że być może potrzebujemy inwazji obcych, aby zjednoczyć świat i zjednoczyć się w walce ze wspólnym wrogiem”.
Były kanadyjski minister obrony Paul Hellyer mówi o „głębokiej władzy państwowej” (deep state), czyli o korporacjach, agencjach wywiadowczych, amerykańskiej armii i producentach broni, których „zbiorowa władza” jest nieobliczalna. „Ich plan to zbudować imperium większe i silniejsze niż jakiekolwiek imperium przed nim. Skończy to wszelkie dotychczasowe pozory rządzenia przez ludzi i dla ludzi. Będzie to dyktatura uprzywilejowanej elity”.
Wierzą w UFO
Czy ludzkość może dać się nabrać na tak „gruby przewał”? Trudno w to uwierzyć, ale czy ktoś dwa lata temu pomyślałby, że dorośli ludzie tak bardzo zaufają obrazom telewizyjnym, tym wszystkim ciężarówkom i trumnom z Bergamo, lodowiskom w Madrycie, rzekomym trupom zalegającym miasta w Chinach opanowanych przez „śmiertelnego wirusa”? Że tak bardzo przekonujące będą baśnie o żelaznym wilku i Babie Jadze, iż wielu z nich, w tym całej masie autorytetów moralnych i intelektualnych, a nawet duchowych i duchownych, zaczną puszczać zawory przyzwoitości? I to z tak żenującym hukiem i smrodem?
Mało kto przypuszczał, że człowiek Zachodu tak się skompromituje. Dlaczego teraz miałoby być lepiej? Szczególnie, że wiele osób wierzy w UFO, bardziej, niż przed „pandemią” wierzyło w możliwość wybuchu pandemii. Pisałem o tym (czyli o wierze w ufoludki) kilkakrotnie na łamach „Teorii Spisku”. Dlatego zainteresowanych odsyłam do mojego tekstu sprzed dwóch lat „Fałszywe UFO”, gdzie powołuję się m.in. na „The Telegraph”, który w kwietniu 2009 r., opublikował 12 nazwisk znanych osób, jak najbardziej przekonanych, że UFO to nie żadne bajki czy wizje zamglonego chwilowo umysłu, lecz najprawdziwsza prawda. Wśród nich są politycy, generałowie, naukowcy.
W USA kongresmenka z Florydy, Bettina Rodriguez Aguilera, kilkakrotnie trafiała na nagłówki gazet, twierdząc, że w dzieciństwie została porwana przez wysokie blond obce istoty. Również senator Harry Reid żywi głębokie przekonanie, że zjawisko UFO jest prawdziwe i warte poważnego zbadania.
Jimmy Carter, prezydent USA od 1976 do 1980 r., obiecał podczas kampanii wyborczej, że jeśli zostanie wybrany na prezydenta, będzie upubliczniać wszystkie dokumenty dotyczące UFO. Kandydat na głowę państwa powiedział wówczas: „Nie śmieję się z ludzi, kiedy mówią, że widzieli UFO. Sam je widziałem”. Jeszcze wcześniej Richard Nixon, szef Białego Domu w latach 1969-1974, przyznał, że ma pewną wiedzę dotyczącą pozaziemskich obiektów latających, ale obecnie „nie ma możliwości przekazania jej opinii publicznej”. Choć, jak dodał, jest na bieżąco informowany o wszystkich przypadkach pojawienia się UFO.
Również radziecki przywódca Michaił Gorbaczow, w ramach wprowadzonej przez siebie głasnosti (jawności) oświadczył, mimo pieriestrojki oznaczającej przekształcenie Związku Sowieckiego w kraj demokratyczny, autorytatywnie: „Zjawisko UFO istnieje i trzeba je traktować poważnie”.
Ciekawy wywiad i interesująca przepowiednia
Portal New Dawn opublikował wywiad z ufologiem Norio Hayakawą, który stwierdził, że zjawisko UFO jest prawdziwe, ale nie oznacza to, że jest związane z pozaziemskimi wizytami. Pan Hayakawa zasugerował, że „może to być nawet chwilowe, holograficzne wtargnięcie jakiejś formy «równoległej inteligencji» jakiejś formy «przeskoku w czasie», międzywymiarowego «przypadku». W tej chwili po prostu nie mamy odpowiedzi”. Hayakawa dodał jeszcze: „Nieżyjący już kanadyjski dziennikarz śledczy Serge Monast był pierwszym, który wysunął zarzut [w 1993], że NASA opracuje tę technologię [Blue Beam], o której zaczęto mówić na początku lat 90., była w zasadzie kolejna wersja Projektu Blue Beam, wykorzystująca niektóre technologie Tesli”.
New Dawn podkreśla: „Jeśli naprawdę istnieje globalna kabała, której długoterminowym planem jest wymuszenie globalnego rządu, najbardziej logicznym sposobem realizacji tego planu byłoby stworzenie absolutnie przekonującej potrzeby takiego autorytetu”. Czyli lepszej koordynacji wszystkich ludzkich zasobów do walki z Obcymi.
Hayakawa wspomniał o pracy wykonywanej w Los Alamos, Sandia, White Sands i Dulce – wszystkie te miejscowości są w Nowym Meksyku. Przypomniał również o pokrewnej pracy słynnego teoretyka spiskowego Williama „Billa” Coopera [pisałem o nim dość dawno temu] oraz o twierdzeniach Roberta „Boba” Lazara, który opowiadał, że brał udział w ściśle tajnym rządowym projekcie w Strefie 51 w Nevadzie, mającym na celu odtworzenie odzyskanego statku kosmicznego istot pozaziemskich.
Każdy, kto potrafił się chociażby w niewielkim stopniu zdystansować od serwowanej nam dzień i noc histerii kowidowej, nie mógł nie zauważyć, że przed naszymi oczami rozgrywa się akcja katastroficznego filmu klasy B (czyli takiego, który z założenia kręcony jest dla niewybrednego widza). Do udziału w nim przymuszono również nas – terrorem, sankcjami administracyjnymi, szczuciem ludzi na siebie, szantażem moralnym („ja przestrzegam reżimu sanitarnego – czyli gram swoją rolę – dla ciebie, ty dla mnie”). I trzeba przyznać, zagraliśmy swoje role oskarowo, chyba nawet „reżyserzy” nie spodziewali się, że w społeczeństwie drzemie tyle aktorskich talentów. Długo jeszcze będziemy wychodzić ze swych ról, na co zresztą liczą „reżyserzy” i „scenarzyści” kolejnych „filmów grozy”.
Christopher L. Ruby, który nazywa siebie holistycznym wizjonerem i prowadzi Heartcom Network oraz audycję radiową, ma na swoim portalu stronę poświęconą konsekwencjom projektu Blue Beam. Ów wizjoner ostrzega nas, że szykowany jest kolejny scenariusz. Następny „film katastroficzny”, w którym wyznaczono nam tę samą rolę usmarkanych ze strachu statystów. „Według Ruby’ego jednym z celów fałszywego przejęcia naszego świata przez kosmitów będzie zdyskredytowanie zorganizowanych religii na rzecz jednej światowej wiary, powodując w ten sposób dalsze wojny religijne na naszej planecie, niszczące dużą część populacji”.
Media już przyzwyczajają nasze zmysły i wyrobiły w naszych głowach skojarzenia sprzyjające obrazom „inwazji obcych”. Kształtują nasze postawy tak, abyśmy zareagowali strachem przed istotami pozaziemskimi. Aby naszą odpowiedzią na „znaki na niebie i ziemi” nie był krytyczny namysł tylko paniczna reakcja. Dokładnie taka jak podczas „pandemii”, kiedy łykaliśmy każdy podawany nam w mediach bzdet, jak pelikan cegłę. Według Ruby’ego obrazami, które mają nas oswoić z tematem obcych, są programy takie jak składający się z 10 odcinków mini serial „Taken” Stevena Spielberga z 2002 r. transmitowany przez SciFi Channel; thriller science fiction „Znaki” M. Nighta Shyamalana z 2002 r. z Melem Gibsonem w roli głównej; seria „Star Trek” i „Gwiezdne wojny”; a nawet film Stanleya Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna”. Jest też wiele innych filmów, których oglądanie wzmacnia w nas podświadomie wiarę w UFO. „Być może najbardziej oczywistym i dosadnym przykładem zbliżającej się inwazji obcych jest film «Dzień Niepodległości» (1996) z Willem Smithem w roli głównej”. Jak widać „staje się coraz bardziej jasne, że przez bardzo długi czas byliśmy uwarunkowywani [niczym pies Pawłowa], by bać się istot pozaziemskich”.
W tym momencie pojawia się pytanie, czy tworzenie takich fikcyjnych obrazów inwazji, już nie w studio filmowym, ale w „plenerze” rzeczywistości, jest technicznie możliwe? „Na swojej stronie internetowej [heartcom.org] Christopher Ruby podaje szczegółowe informacje na temat istniejącej technologii, która może powodować zarówno trzęsienia ziemi w określonych punktach planety, jak też wybuchy wulkanów. Opisuje również, w jaki sposób można teraz tworzyć gigantyczne „pokazy kosmiczne”, z trójwymiarowymi hologramami optycznymi i dźwiękami, wyświetlane z satelitów na tak zwanej warstwie sodu około 100 km nad powierzchnią Ziemi.
Postęp w technikach kontroli umysłu
Z perspektywy audiofonicznej wiemy, że połączenie promieniowania elektromagnetycznego i hipnozy jest przedmiotem badań od lat 70. XX w. Ruby cytuje naukowca G.F. Shapits, który powiedział prawie pół wieku temu, że „słowa hipnotyzera mogą być przekształcane za pomocą energii elektromagnetycznej i przesyłane bezpośrednio do podświadomej części ludzkiego mózgu bez użycia mechanicznego urządzenia do odbierania lub transkodowania wiadomości”.
To nie wszystko, bo Ruby sięga po kolejne dwa cytaty. Pierwszy pochodzi z kwietnia 1970 r. Wtedy to opublikowany został w „Psychology Today” artykuł „Criminals Can Be Brainwashed – Now”, autorstwa psychologa z Uniwersytetu Michigan, który stwierdził wprost: „Nadszedł dzień, w którym możemy uzyskać absolutną kontrolę nad zachowaniem jednostki”. Z kolei „US Army’s Military Review” z grudnia 1980 r. zawiera tekst podpułkownika Johna B. Alexandera zatytułowany „The New Mental Battlefield: Beam Me Up, Spock”, w którym oficer stwierdził: „Jeśli możliwe jest wprowadzenie sztucznej myśli za pośrednictwem satelity, kontrola umysłu nad całą planetą jest teraz możliwa. Jedyny opór jednostki polegałby na ciągłym kwestionowaniu motywacji myśli pojawiającej się w głowie i próbie przeciwstawiania się jej, zwłaszcza gdyby ofiara uznała, że zawarta treść wykracza poza granice wyznawanej przez nią ideologii, religii czy moralności”.
Powyższym rozważaniom wiarygodności, choć nie pewności przecież, zdaje się dodawać fakt istnienia oficjalnych dokumentów wojskowych (dostępnych również w Internecie), mówiących o potrzebie tworzenia coraz doskonalszych non-lethal weapon (broni nieśmiercionośnych). Jedną z najpotężniejszych jest szeroko rozumiana broń soniczna czyli wpływająca na zachowania przeciwnika dźwiękiem, falami radiowymi, mikrofalami. Może też działać na zmysły ofiary za pomocą obrazu halogenowego, uważają specjaliści od nowoczesnego pola walki. Zapotrzebowanie na tego rodzaju środki jest coraz większe.
We wrześniu 1996 r. wyszedł dokument na temat szkolenia wojskowego sygnowany przez kwaterę główną armii Stanów Zjednoczonych. Materiał nosił tytuł „Koncepcja broni nieśmiercionośnej w operacjach wojskowych”. Już na początku prezentowanego materiału powołano się na zalecenie sprzed dwu lat (1994), mówiące, że: „Armia musi znaleźć alternatywy i zbadać nowe pomysły, które zapewnią szybkie, decydujące wyniki w wojnie i sukces w operacjach innych niż wojna – przy jak najmniejszym koszcie życia ludzkiego i majątku narodowego”. Stąd potrzeba udoskonalenia i używania w coraz większym zakresie broni równie skutecznych co oręż śmiercionośny, ale o wiele mniej kosztownych i zapewniających kontrolę nad przeciwnikiem. Przy czym owym przeciwnikiem mogą być zarówno armie nieprzyjacielskich państw, jak też zbuntowani obywatele własnego kraju. Mogą nim być zarówno wojskowi, jak i cywile.
„Broń nieśmiercionośna wpływa na ludzkie zdolności tak, aby zakłócić lub uniemożliwić próby wszelkiego oporu. Zdolności broni nieśmiercionośnej przeznaczonej do użycia przeciwko personelowi [kierującemu ośrodkami oporu i obsługującemu narzędzia oporu] będą miały stosunkowo odwracalne skutki. Intencją armii jest rozwijanie nieśmiercionośnych zdolności, które nie okaleczają, ani nie zabijają personelu. Wymagane zdolności broni nieśmiercionośnej obejmują: tymczasową dezorientację, kontrolę lub rozproszenie tłumu, obezwładnienie personelu, zaburzenia sensoryczne”.
Tak więc przygotujmy się na kolejny „film katastroficzny” z naszym, niechcianym, udziałem. Bo może on przyjść zarówno z wody, jak z lądu, bądź z powietrza. A właściwie z „nieba”. Z międzygwiezdnych przestrzeni.