Zrzut-ekranu-2023-01-23-155039

Zamilczeć, zakłamać, oczernić

Zamilczeć, zakłamać, oczernić

Władze wszystkich krajów, niezależnie od ustroju panującego na ich terytoriach (demokratyczny, totalitarny, autorytarny, monarchistyczny, a nawet teokratyczny, czego przykładem Watykan) wdrożyły niezwykłą politykę „zamordyzmu sanitarnego”. Innymi słowy, przekształciły będące pod ich władzą państwa w oddziały zamknięte, obszar opanowany przez „zarazę”.

Pamiętamy o słynnej konferencji prasowej z jesieni 2020 r. z udziałem ministra zdrowia i szefa policji, w której ogłoszono nowe „prawa” obowiązujące w Polsce z jednoznaczną sugestią, że ci, którzy będą łamać „obostrzenia”, spotkają się nie tylko z sankcjami policyjnymi. Dosięgnie ich również gniew ludu, przy aprobacie resortu spraw wewnętrznych.

dr Robert Kościelny

Wprawdzie urząd cenzury, której siedziba główna w czasach Peerelu znajdowała się przy ulicy Mysiej w Warszawie, od dawna nie istnieje, ale jej nieobecność zdaje się być wyższą formą obecności, jak to ujął z typowym dla siebie poczuciem humoru Pan Stanisław Michalkiewicz, znany publicysta wolnościowy, w nawiązaniu do rzekomo rozwiązanej, a przez to niebyłej, WSI. „Pełno nas a jakoby nikogo nie było”, mówiliśmy w czasach, w których rozpoczęły się kariery takich byłych (?) komunistów, jak Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller – mając na myśli funkcjonariuszy SB, posiadających swoje komórki w każdym większym zakładzie pracy i wielotysięczną armię tajnych współpracowników (tewulców).


Pandemia cenzury

Ale to tylko tak dla przypomnienia, zwłaszcza dla młodzieży. Bo my starsi, uczeni w szkołach dialektyki marksistowskiej, wiemy doskonale, że nieobecność nie musi zaraz oznaczać braku obecności. Dr Piers Robinson z Off-Guardian zauważył, że we współczesnych czasach rzadko kiedy cenzuruje się wprost wypowiedzi uważane za niesłuszne, bo niewygodne dla rządzących sitw. Choć oczywiście taki rodzaj cenzury, rodem z państw totalitarnych, zdarza się, zwłaszcza na campusach uniwersyteckich, w redakcjach, przemyśle rozrywkowym, w popkulturze – czyli tam, gdzie do tej pory mówiono (i mówi się nadal, zakłamując rzeczywistość), że są to oazy wolności słowa, myśli i uczynku.

„Wiara w propagandę opiera się na założeniu lub przekonaniu, że ludzie są ostatecznie samolubnymi, egoistycznymi, żądnymi władzy i hedonistycznymi istotami, które wymagają przewodnictwa i zachęty; stąd wynika, że propaganda jest wykorzystywana przez potężnych graczy, aby zapewnić danemu społeczeństwu pewien stopień struktury, porządku i celu. Propaganda jest pasożytem wewnątrz ludzkiego umysłu, który stara się zgasić w ludziach ich lepsze instynkty”.


Dziś w coraz bardziej powszechnym użyciu jest swoista „doktryna wypierania” wrażych treści z przestrzeni publicznej za pomocą propagandy „Należy stwierdzić, że najważniejszą częścią każdej kampanii propagandowej jest dążenie do zapewnienia, że niektóre głosy, twierdzenia i argumenty albo nigdy nie ujrzą światła dziennego, albo w inny sposób pozostaną uwięzione w gettach wypowiedzi «marginesowych» lub «alternatywnych»”. Innymi słowy chodzi o to, aby to, co już pojawiło się na rynku idei, poglądów, postaw, a co uwiera establishment rządzący, przedstawić jako teorię spisku, efekt frustracji, braku „zaufania nauce”, a nawet przejaw choroby psychicznej.


Sposobów, w jakie w społeczeństwach formalnie demokratycznych i liberalnych, zamyka się ludziom usta, doświadczyliśmy podczas wydarzenia z lat 2020-2022, czyli w epoce histerii kowidowej i dodatków za pracę w trudnych warunkach wykrywanych przez testy PCR, znane z tego, że informowały o obecności czegoś, czego nie było. Obecność okazywała się wyższą formą istnienia swego przeciwieństwa – nieobecności.


Na stronie Pandata pojawił się film rejestrujący przebieg rozmowy Davida Bella, dziennikarza tego portalu, z Tobym Greenem z Collateral Global. Obaj dyskutanci nie mają wątpliwości, że: „Kryzys COVID-19 ujawnił, że chodziło o coś więcej niż tylko zdrowie publiczne, a polityczne, gospodarcze i społeczne aspekty odpowiedzi mają znacznie większe znaczenie niż sam wirus. Wciąż trwa dążenie do przekształcenia naszych społeczeństw w sposób, który zagraża demokracji i naszemu dotychczasowemu stylowi życia”.

Dr Piers Robinson
zauważył, że we współczesnych czasach rzadko kiedy cenzuruje się wprost wypowiedzi uważane za niesłuszne, bo niewygodne dla rządzących sitw. Choć oczywiście taki rodzaj cenzury, rodem z państw totalitarnych, zdarza się, zwłaszcza na campusach uniwersyteckich.


Propaganda na nowe tysiąclecie

Dr Piers Robinson zwraca uwagę w Off-Guardian, że władze wszystkich krajów, niezależnie od ustroju panującego na ich terytoriach (demokratyczny, totalitarny, autorytarny, monarchistyczny, a nawet teokratyczny, czego przykładem Watykan) wdrożyły niezwykłą politykę „zamordyzmu sanitarnego”. Innymi słowy, przekształciły będące pod ich władzą państwa w oddziały zamknięte, obszar opanowany przez „zarazę”. Lockdowny obejmujące całe populacje; przymus noszenia masek, których skuteczność jest statystycznie i praktycznie żadna, a w najlepszym razie znikoma, nieusprawiedliwiająca ich wymuszonego karami noszenia; nakaz wielokrotnego przyjmowania „szczepionek” – to tylko najbardziej widoczne przykłady tego, jak sprawnie rządy wszystkich krajów Zachodu wzięły swych obywateli za twarz. Dr Robinson zwraca uwagę, że naukowa krytyka wszystkich tych zamordystycznych i bezsensownych „środków zaradczych” – znajduje się pod coraz większą kontrolą.


Podobnie jak ogranicza się, usiłując wziąć pod but cenzury, informacje o groźnych konsekwencjach tej ekstremalnej polityki dla populacji na całym świecie. Szkody wyrządzone ludziom przez te wszystkie „zamknięcia”, maski, wymuszanie szczepień niesprawdzonymi preparatami medycznymi udowodniono randomizowanymi, kontrolowanymi badaniami. Natomiast rzekomo pozytywna strona „udowadniana” jest propagandowo i sprowadza się do przesłania, że ci, którzy nie wierzą przekazom telewizyjnym, konferencjom prasowym ministrów i mediom, nie ufają nauce. Są ciemniakami i należy ich dyskryminować. A może nawet eksterminować? Ten hitlerowsko-faszystowski wniosek znajduje, o zgrozo!, posłuch u zdecydowanej większości populacji. Nawet, a może zwłaszcza, w cywilizacji tzw. Zachodu.


Coraz więcej stron internetowych ujawnia, jak nieludzki i barbarzyński jest system, mający rzekomo bronić ludzi przed „morem”. Na jednej z nich – Collateral Global – Jane Smith, była pracownica NHS (brytyjska służba zdrowia), szczerze opowiadała o swojej walce o opiekę nad mamą podczas pandemii COVID-19 oraz o własnych zmaganiach ze zdrowiem psychicznym, które wynikały z przymusowej separacji od ciężko chorej matki. Wielu Polaków mogłoby przytoczyć podobne ciężkie chwile, które przyszło im przeżyć z tego powodu, że władzę nad nami sprawowali socjopaci.

David Bell i Toby Green
nie mieli wątpliwości, że: „Kryzys COVID-19 ujawnił, że chodziło o coś więcej niż tylko zdrowie publiczne, a polityczne, gospodarcze i społeczne aspekty odpowiedzi mają znacznie większe znaczenie niż sam wirus”.


Propaganda pobudza najniższe instynkty

Edward Bernays nie należy do osób nieznanych, bowiem jako uchodzący za twórcę współczesnej propagandy często jest wspominany w książkach i artykułach mówiących o współczesnych sposobach odwracania ludzkiej uwagi od rzeczy ważnych i koncentrowania na błahostkach, z korzyścią dla wprowadzających machinę propagandową w ruch – rządzących. To właśnie on powiedział, że propaganda „świadoma i inteligentna manipulacja zorganizowanymi zwyczajami i opiniami mas jest ważnym elementem społeczeństwa demokratycznego”.


Off-Guardian pisze: „wiara w propagandę opiera się na założeniu lub przekonaniu, że ludzie są ostatecznie samolubnymi, egoistycznymi, żądnymi władzy i hedonistycznymi istotami, które wymagają przewodnictwa i zachęty; stąd wynika, że propaganda jest wykorzystywana przez potężnych graczy, aby zapewnić danemu społeczeństwu pewien stopień struktury, porządku i celu”. Jest batem podniesionym nad świadomością i używanym w celu sformatowania jej w sposób wygodny dla władzy. „Propaganda jest pasożytem wewnątrz ludzkiego umysłu, który stara się zgasić w ludziach ich lepsze instynkty”.


Do tego można dodać skłonność tych, którzy mają władzę, do określania siebie jako arbitrów prawdy i moralności. Teolog i kaznodzieja Niebuhr Reinhold w książce „Moral Man and Immoral Society: A Study in Ethics and Politics” (1932) zauważył „Postawy moralne grup dominujących i uprzywilejowanych charakteryzują się powszechnym samooszukiwaniem i hipokryzją. Nieświadomym i świadomym utożsamianiem swoich partykularnych interesów z interesami ogólnymi i uniwersalnymi wartościami […]. Ludzie ci wszystkimi dostępnymi środkami usiłują wymóc przekonanie, że posiadane przez nich przywileje wynikają z uniwersalnych wartości i że służą one interesom ogólnym”.


Te nieprzyjemne dla rządzących prawdy uświadamiają nam, że niezależnie czy pochodząca z lewej, czy prawej strony sceny politycznej – władza, z natury swojej, obdziela tych, którzy ją uchwycili, iluzją doskonałości moralnej i intelektualnej. Podczas gdy zdobycie władzy świadczy jedynie o tym, że zwycięzca wykazał się większym sprytem (a często zwykłym cwaniactwem) niż pozostali konkurenci do stanowisk. O mądrości i walorach moralnych świadczą kolejne posunięcia, a te najczęściej nie są olśniewające.

W odniesieniu do inwazji na Irak w 2003 r.
John Mearsheimer – politolog amerykański, profesor Uniwersytetu w Chicago, twórca teorii realizmu ofensywnego – powiedział, że administracja USA kłamała, mówiąc, że wiedziała, iż Irak posiada broń masowego rażenia.


Cztery lata temu w „Critical Socjology” ukazał się artykuł „Organized Persuasive Communication: A new conceptual framework for research on public relations, propaganda and promotional culture” (Zorganizowana komunikacja perswazyjna: nowe ramy koncepcyjne badań nad public relations, propagandą i kulturą promocyjną). Autorzy tekstu, trójka socjologów i politologów, zwrócili uwagę, że takie zjawiska, jak: oszustwo, zachęty i przymus występują w państwach demokratycznych i niedemokratycznych. „Oszustwo to odwieczna troska, sięgająca co najmniej starożytnej Grecji, w tym w «Państwie» Platona i «O retoryce» Arystotelesa. Udokumentowane i powszechnie akceptowane przykłady oszustwa politycznego w państwach demokratycznych obejmują skandale Watergate i Iran-Contras”.


Niedawno, w odniesieniu do inwazji na Irak w 2003 r., John Mearsheimer – politolog amerykański, profesor Uniwersytetu w Chicago, twórca teorii realizmu ofensywnego – powiedział, że administracja USA kłamała, mówiąc, że wiedziała, iż Irak posiada broń masowego rażenia. Trzeba też dodać, że współczesne środowisko internetowe jest szczególnie podatne na oszukańcze strategie. Na przykład podczas wyścigu do fotela prezydenckiego w 2016 r., jaki rozegrał się między Donaldem Trumpem a Hillary Clinton, w Internecie rozprzestrzeniły się fałszywe wiadomości, od jawnych kłamstw po te, które obejmują bardziej subtelne oszukańcze formy (pominięcia, zniekształcenia i wprowadzanie w błąd).


Obiektem badań stały się sposoby, w jakich oszustwa rozprzestrzeniają się w Internecie. Wielką rolę odgrywają emocje, co zapewne nikogo nie dziwi. „Dostawcy fałszywych wiadomości tworzą zwodnicze i oburzające historie i nagłówki (przynęta do kliknięcia), aby przyciągnąć uwagę użytkowników i wydłużyć czas oglądania, co przekłada się na przychody z reklam cyfrowych dla dostawców fałszywych wiadomości”. Ponadto pojawienie się bota politycznego wprowadziło wyrafinowane narzędzie do oszukiwania w środowisku internetowym. „Podczas wyborów śródokresowych w USA w 2010 r. i wyborów specjalnych w Massachusetts, boty społecznościowe były podobno wykorzystywane do wspierania niektórych kandydatów i oczerniania ich przeciwników poprzez tworzenie tysięcy tweetów z fałszywymi wiadomościami” .

Jane Smith,
była pracownica NHS (brytyjska służba zdrowia), szczerze opowiadała o swojej walce o opiekę nad mamą podczas pandemii COVID-19 oraz o własnych zmaganiach ze zdrowiem psychicznym, które wynikały z przymusowej separacji od ciężko chorej matki.


Wymuszanie jedynie słusznej postawy

Jak już wielokrotnie pisałem w „Warszawskiej Gazecie”, propaganda propandemiczna działała w „epoce dodatków kowidowych” (Piotr Wielgucki) na niespotykaną dotąd skalę, przynajmniej w demokracjach. Aby „eter” mógł zostać zdominowany przez jeden przekaz, zastosowano wiele form perswazji, od zmanipulowanych danych i wiadomości zaprojektowanych w celu zwiększenia „poziomów strachu”, po zwykły przymus. Na przykład, odnośnie do naszego kraju, chodzi m.in. o takie zjawiska, jak słynna konferencja prasowa z jesieni 2020 r. z udziałem ministra zdrowia i szefa policji, w której ogłoszono nowe „prawa” obowiązujące w Polsce z jednoznaczną sugestią, że ci, którzy będą łamać „obostrzenia”, spotkają się nie tylko z sankcjami policyjnymi. Dosięgnie ich również gniew ludu, przy aprobacie resortu spraw wewnętrznych. A tym, którzy by tej sugestii nie zrozumieli, kilka dni później rzecznik prasowy komendy głównej policji ułatwił zadanie, przekazując ją w sposób zupełnie jednoznaczny. Mnie, jako szczecinianinowi z urodzenia i zamieszkania, przypomniały się wówczas słowa „Ballady stoczniowej”, krążącej podczas strajków grudniowych 1970 r. – „bijcie, palcie, zabijajcie i mordujcie, partia z wami, więc niczego się nie bójcie”. Wówczas partią biorącą pod kryszę nicponi walczących na sposób zawarty w cytowanych słowach z wolnymi ludźmi strajkującymi w stoczni była PZPR.


Te żałosne postacie, owoc selekcji negatywnej na stanowiska obowiązującej w naszej ojczyźnie od 1945 r., nawet gnoić swych obywateli nie potrafią oryginalnie, o czym też wielokrotnie pisałem. Ich bezczelne wypowiedzi z kowidowych czasów miały swe źródła w poradach, jakie behawioryści najęci przez rząd Jej Królewskiej Mości, wtedy jeszcze, udzielali rządowej brytyjskiej naukowej grupie doradczej ds. nagłych wypadków (SAGE). UK Column poinformował, że grupa ta, nazwana „Naukową grupą ds. zachowań związanych z pandemią grypy (SPI-B)”, została (ponownie) zwołana 13 lutego 2020 r. Jeden z dokumentów opracowanych przez tę grupę określił «opcje zwiększenia przestrzegania środków dystansowania społecznego», Tymi «opcjami» były: perswazja, zachęta i przymus. W części poświęconej «przekonywaniu» stwierdza się, że «postrzegany poziom osobistego zagrożenia należy zwiększyć wśród osób nieulegających panice, używając zdecydowanych wiadomości emocjonalnych». Dokument odnosił się również do używania mediów w celu zwiększenia poczucia osobistego zagrożenia”.


Ważnym aspektem w walce propagandowej jest też „tworzenie ogłuszającej ciszy”. Chodzi o to, aby żadna niezależna od głównego jazgotu informacja nie przedostała się do opinii publicznej, a jeśli już, to obarczona deprecjonującym epitetem (spiskowa, oszołomska).


WHO ściśle współpracuje z ponad 50 firmami cyfrowymi i platformami mediów społecznościowych, w tym z Facebookiem, Twitterem, LinkedIn, TikTokiem, Twitchem, Snapchatem, Pinterestem, Google, Viberem, WhatsAppem i YouTube’em, aby zapewnić, że oficjalne źródła i informacje pojawiają się jako pierwsze, gdy ludzie szukają wiadomości związanych z COVID-19.

Uchodzący za twórcę współczesnej propagandy
Edward Bernays
często jest wspominany w książkach i artykułach mówiących o współczesnych sposobach odwracania ludzkiej uwagi od rzeczy ważnych i koncentrowania na błahostkach, z korzyścią dla wprowadzających machinę propagandową w ruch – rządzących.


Co dalej?

Cenzura, zamilczanie, zakłamanie i oczernianie nie pojawiły się w krajach nazywanych jeszcze do niedawna „wolnym światem” w 2020 r., wraz z akcją „pandemia” i rozkazem „maski włóż”. Kaganiec cenzury szczególnie mocno zaczął uwierać społeczeństwa Zachodu od czasów wojny z Irakiem, zwanej I wojną w Zatoce Perskiej (sierpień 1990). Później przyszedł 11 września 2001 r. i „wojna z terroryzmem”, a jeszcze później „kryzys migracyjny” w Europie, itd. Wszystkie te wydarzenia trzeba było przedstawić tak, aby służyły władzy, a nie prawdzie. Stąd cenzura nie zasypiała gruszek w popiele, tylko dynamicznie się rozwijała. Aż nadszedł wreszcie jej złoty okres – „straszna pandemia” i wojna na Ukrainie.


Według dr. Robinsona z Off-Guardian USA i państwa Zachodu robić będą wszystko, aby stryczek cenzury coraz bardziej zaciskał się na szyjach obywateli. Stąd „dzisiaj, w 2022 r., jesteśmy świadkami wybitnego przykładu przymusu, gdy widzimy założyciela WikiLeaks, Juliana Assange’a, stojącego przed perspektywą deportacji do USA i spędzenia reszty życia w więzieniu. Jego zbrodnią było ujawnienie dokładnych informacji o wojnach po 11 września, zwłaszcza w Iraku i Afganistanie. Nie ma powodu, by wątpić, że władze na Zachodzie starają się stworzyć mocny przykład Assange’a; ostrzeżenie dla reszty z nas, jaką cenę możemy zapłacić za kwestionowanie decyzji rządów, prowadzących do wojny”.


Autor Off-Guardian uważa, że prymitywna, nachalna, pełna sprzeczności, choć niezwykle agresywna, propaganda kowidowa unaoczniła w końcu bardzo wielu osobom na świecie, że propaganda w demokracjach istnieje i działa na ich niekorzyść. Dalsze środki legislacyjne mające na celu przedefiniowanie wolności słowa, budowa sieci sponsorowanych kontrolerów faktów, którzy arbitralnie rozstrzygają, co jest faktem, a co nie, wzrost zasobów przeznaczanych na cenzurowanie i oczernianie dysydentów – wszystko to stanowi sygnał zjawiska, które analitycy nazywają dążeniem do restrukturyzacji społeczeństw zachodnich.


„Rzeczywiście celem może być zakończenie wszelkich pozorów demokracji, a pierwszym krokiem będzie zniesienie wolności wypowiedzi. Prawdopodobnie nadejdą ciemne dni i nigdy nie było tak ważne, aby istniała solidna i bezkompromisowa obrona wolności słowa”, kończy swój tekst dr Robinson.