Coraz więcej działań służb
Peter „Pete” Buttigieg to związany z Partią Demokratyczną amerykański polityk maltańskiego pochodzenia, burmistrz South Bend w stanie Indiana. Jako zarządca miasta zasłynął wybudowaniem nowych ścieżek rowerowych oraz chodników. Nakazał też przemianę ulic jednokierunkowych na dwukierunkowe. Rok temu zapragnął kandydować na urząd prezydenta USA i trzeba przyznać, że swoim akcesem sporo namieszał wśród kandydatów swojej partii. Przez moment nawet takie tuzy jak były wiceprezydent Joe Biden i stary komunista Bernie Sanders czuły, że młodzian z Indiany może popsuć im szyki. Jednak popularność burmistrza South Bend szybko przeminęła, co skłoniło Pete’a do wycofania się wyścigu o fotel prezydencki 1 marca 2020 r. Jednak jak sądzą obserwatorzy i komentatorzy amerykańskiej polityki, ta chwila niezwykłej popularności człowieka „znikąd” sporo mówi o niestabilnej sytuacji na amerykańskiej scenie politycznej, w której jest coraz mniej demokracji, a coraz więcej działań służb.
Status quo wysuwa zderzaki
Buttigieg startując na urząd prezydencki podjął decyzję o nieprzyjmowaniu wsparcia finansowego od lobbystów. Swoimi sztandarowymi hasłami uczynił reformę Sądu Najwyższego oraz zmianę przepisów wyborczych, które umożliwiałyby bezpośrednie wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dodajmy jeszcze, że Pete ma 38 lat i jest pederastą, o czym śmiało rozpowiada w prasie od 2015 r. W 2018 r. w katedrze św. Jakuba należącej do Kościoła episkopalnego „poślubił” innego seksualnego odmieńca. Tak, w niektórych protestanckich Kościołach sodomia jest „błogosławiona”!
Ale w tej historii nie chodzi o osobliwe ciągoty pana Buttigiega. „Marionetka Pete to pierwszy na świecie kandydat na prezydenta wyhodowany w laboratorium” – uważa Caitlin Johnstone, pisząc na stronie The Freedom Articles na temat fenomenu burmistrza na dwa tygodnie przed jego wycofaniem się z wyścigu o fotel w Białym Domu. Podczas przemówienia w New Hampshire kandydat zwrócił się do swoich zwolenników słowami: – Nie możemy ryzykować dalszego podziału wśród Amerykanów mówiąc, że albo trzeba być dla rewolucji, albo dla status quo. Następnie stwierdził: – Zróbmy miejsce dla wszystkich w naszym ruchu. Buttigieg lansował się jako trzecia siła, mająca być zarówno ponad zwolennikami, jak też zagorzałymi przeciwnikami obecnego układu.
Według dziennikarki słowa te nie są przypadkowe, nie pochodzą też od samego kandydata, ale są wynikiem analizy potrzeb coraz większej grupy wyborców zmęczonych walką między establishmentem politycznym, z którym coraz mniej się utożsamiają. Zarówno z tymi, którzy oficjalnie mówią, że bronią status quo, jak też z jego oficjalnymi przeciwnikami. O tym, że wybór między rewolucją, którą oferuje Sanders, a status quo to wybór fałszywy, powtarzał Pete na spotkaniach przedwyborczych już od pewnego czasu, m.in. w Sioux City w stanie Iowa, pisze gazeta „The Washington Examiner” pod wymownym tytułem „Peter Buttigieg krytykuje retorykę rewolucji Berniego Sandersa”.
Dla Caitlin Johnstone retoryka Petera Buttigiega brzmi podejrzanie. Nawet cytuje w swym tekście stwierdzenie komentatora polityczneg mówiące o tym, że „Pete to tylko najnowszy model z długiej linii kontrrewolucji finansowanych przez CIA”. Innymi słowy, został on wyciągnięty z kapelusza służb specjalnych po to, aby zamieszać w trakcie wyścigu do Białego Domu i przyzwyczaić wyborców do myślenia, że można tak zmienić wszystko, aby nie zmieniać niczego.
„Twierdzenie, że nie trzeba wybierać między rewolucją a status quo oznacza, że możesz zmienić status quo bez żadnej rewolucji. Mówisz, że establishment, który stworzył i wzmocnił status quo, może teraz nagle, z jakiegoś dziwnego i tajemniczego powodu, pozwoli na jego zmianę. Że status quo zmieni status quo” – pisze Johnstone. Dziennikarka jest głęboko przekonana, że takie stwierdzenie jest błędne i winno to być oczywiste dla każdego, kto śledzi politykę amerykańską dłużej niż od początków rządów obecnego prezydenta USA. „Niezależnie, kto zasiada w Gabinecie Owalnym, czy kontroluje Izbę lub Senat, status quo jest stanowczo egzekwowane i porusza się po sztywnej trajektorii w kierunku stale rosnącego ekspansjonizmu wojskowego, wyzyskuje neoliberalną politykę gospodarczą, utrzymuje nierówności dochodów i bogactwa, kontynuuje militaryzację policji, więzi na masową skalę, wprowadza orwellowskie programy inwigilacji oraz sprawia, że stale rosną ograniczenia dziennikarstwa i wolności słowa”.
Caitlin Johnstone dodaje: „Zmiany nie nadejdą z tych instytucji, będą pochodzić od ludzi wykorzystujących siłę tkwiącą w masie i energii obywateli, aby wymusić ważne zmiany, których te instytucje nie chcą wprowadzić. I Pete Buttigieg to wie. Podobnie jak ludzie służb i oligarchowie, którzy go wspierają”.
Poparcie od sił wyższych
Pod koniec grudnia 2019 r. ukazał się w The Grayzone obszerny artykuł dotyczący roli służb specjalnych w wykreowaniu „marionetki Pete”. Wynika z niego, że nawet sami demokraci zastanawiają się, jakim cudem burmistrz prowincjonalnego miasta Indiany z dnia na dzień stał się jednym z czołowych polityków kraju, a na jego konto wyborcze wpływają duże sumy od miliarderów: „Kim jest Pete Buttigieg? I co on tu robi?”. Tajemnicę prowincjonalnego polityka pogłębiła lista 218 nazwisk „specjalistów z zakresu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego”, którzy poparli kandydaturę politycznego nuworysza.
Niektórzy obserwatorzy zadawali pytania na temat bliskich relacji Pete’a Buttigiega ze służbami bezpieczeństwa narodowego po tym, jak ujawniono, że jego komitet zapłacił prawie 600 tys. dolarów za „ochronę” firmie będącej w gruncie rzeczy instytucją rekrutującą najemników do walki na egzotycznych frontach, również tam, gdzie toczy boje USArmy. Notabene Pete był oficerem wywiadu amerykańskiej marynarki wojennej w latach jest 2009–2017.
Nowa lista poparcia Buttigiega udzielonego mu przez wysokich rangą byłych urzędników CIA, architektów akcji mających na celu zmianę reżimów w poszczególnych państwach i globalnych finansistów rodzi coraz więcej pytań na temat prawdziwych sił napędzających jego kampanię.
Wśród najważniejszych zwolenników Buttigiega jest David S. Cohen, zastępca dyrektora CIA w latach 2015–2017 oraz były urzędnik skarbu pod rządami George’a W. Busha. Cohen jest uważany za głównego architekta paraliżujących sankcji, które administracja Obamy nałożyła na Iran, Rosję i Koreę Północną, co przyniosło mu haniebny przydomek „guru sankcji”. Podczas swojej kadencji w Departamencie Skarbu Cohen przyczynił się również do opracowania ustawy Patriot, która ograniczyła swobody obywatelskie i znacznie zwiększyła uprawnienia rządu do inwigilacji w odpowiedzi na zamach 11 września. Cohen jeszcze nie powiedział publicznie, dlaczego poparł Buttigiega.
Buttigieg został również poparty przez Charliego Gilberta, byłego zastępcę dyrektora National Clandestine Service; stanowisko to należy do pierwszej dziesiątki stanowisk kierowniczych w CIA. Rolą Gilberta było „wymyślanie, planowanie i przeprowadzanie złożonych operacji wywiadowczych” przeciwko „wrogim celom [państwom]”. Inny zwolennik Buttigiega, John Bair, jest byłym szefem sztabu CIA na Bliskim Wschodzie. Dwa kolejne wsparcia od ludzi CIA pochodziły od byłego starszego oficera wywiadu Martijna Rassera i byłej starszej analityk Andrei Kendall-Taylor, która była również oficerem w National Intelligence Council.
„Jeśli teraz myślisz sobie: »Wow, sporo tych rekomendacji CIA jak na stosunkowo nieznanego burmistrza miasteczka«, masz rację – i wiedz, że to tylko wierzchołek góry lodowej” – stwierdza Samuel D. Finkelstein, dziennikarz strony The Grayzone .
Inni zwolennicy Buttigiega to Ned Price, analityk CIA, który publicznie zrezygnował ze stanowiska w proteście przeciwko „sposobowi, w jakim [Trump] potraktował społeczność wywiadowczą”. Price był człowiekiem Clintona, ale zapewniał, że jego rezygnacją nie kierowały poglądy polityczne. Innym orędownikiem Buttigiega związanym z CIA jest Jeffrey Edmunds, który pełnił rolę członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem prezydentów Obamy i Trumpa. Nasz bohater został również poparty przez Chrisa Bartona, asystenta generalnego radcy CIA podczas administracji Clintona oraz Anthony’ego Lake’a, którego Clinton bez powodzenia nominował na stanowisko dyrektora CIA w 1996 r.
Lista zwolenników burmistrza Pete’a obejmuje też specjalistów ze środowisk wywiadowczych spoza CIA, takich jak Robert Stasio, były szef operacji w Cyber Center NSA i William Wechsler, były zastępca sekretarza ds. operacji specjalnych w Departamencie Obrony.
Nieznani kandydaci na prezydenta zazwyczaj nie gromadzą setek elitarnych rekomendacji od pracowników bezpieczeństwa narodowego. „Co więc widzą ludzie służb i kapitalistyczne sępy w burmistrzu Pete?” – zastanawia się Finkelstein. Nie może to być nadzieja na wznowienie korzystnej dla nich polityki zagranicznej, bowiem Pete nie ma na jej temat nic do powiedzenia. Buttigieg nie zaproponował też żadnych znaczących haseł odróżniających go od innych kandydatów przyjaznych korporacjom. Niektórzy twierdzą, że burmistrz Pete sam w sobie może być atutem CIA.
Być może najrozsądniejszym wnioskiem jest to, że służby i plutokraci uważają, iż ich kandydat to takie puste naczynie, w którym można umieścić każdą treść. „Oportunistyczny i niekierujący się żadnymi ideami lub celami politycznymi, skoncentrowany na rozwoju własnej kariery, Buttigieg jest idealnym kandydatem dla tych, którzy dążą do utrzymania istniejących hierarchii. Dowodzi tego fakt, że jego lista poparcia jest wypełniona ludźmi, którzy płynnie podążają za imperialną amerykańską maszyną”.
„Jaki jest wątek łączący CIA, USAID i Bank Światowy?” – pyta dziennikarz i odpowiada: „Wszystkie trzy instytucje istnieją po to, aby wspierać rażąco niesprawiedliwy globalny porządek, w którym niewielka grupa ludzi skupiła w swych rękach niewyobrażalne bogactwo, podczas gdy pozostałą część ludzkości skazuje na życie z dnia na dzień”.
Przypomnijmy tylko, że wspomniana USAID to Amerykańska Agencja ds. Rozwoju Międzynarodowego, będąca agencją rządu federalnego Stanów Zjednoczonych. Jest ona przede wszystkim odpowiedzialna za administrowanie cywilną pomocą zagraniczną i pomocą rozwojową. Z budżetem liczącym ponad 27 miliardów dolarów USAID jest jedną z największych oficjalnych agencji pomocowych na świecie i stanowi ponad połowę całej pomocy zagranicznej USA – najwyższej na świecie w wartości bezwzględnej.
Plutokraci wspierający
Wprawdzie Wiki podaje, że Buttigieg oddał 30 tys. dolarów dotacji otrzymanych od lobbystów w kwietniu 2019 r., ale dane ujawnione przez „Forbesa” mogłyby świadczyć, że jeśli rzeczywiście oddał, to nie wszystkie i nie od wszystkich donatorów.
Michela Tindera opublikowała pod koniec grudnia 2019 r. w „Forbesie” artykuł, w którym poinformowała, że wielu miliarderów przekazało darowiznę na kampanię prezydencką Pete’a Buttigiego, zgodnie z analizą federalnych dokumentów wyborczych, dzięki czemu burmistrz South Bend wyrósł na ulubieńca najbogatszych ludzi Ameryki.
„Forbes” odkrył, że Buttigieg otrzymał darowizny od 13 bogaczy, którzy przekazali mu więcej pieniędzy niż innym kandydatom demokratów ubiegających się o urząd prezydenta. Dwóch z tych dawców ma powiązania z Donaldem Trumpem. Jennifer Pritzker, transpłciowa emerytowana pułkownik armii, która odziedziczyła część fortuny sieci hoteli Hyatt, a wcześniej wspierała obecnego prezydenta, teraz stawia na Buttigiega. Podobnie Daryl Roth, żona partnera biznesowego Trumpa, Stevena Rotha.
Ponad jedna trzecia bogatych darczyńców Buttigiega wzbogaciła się na operacjach finansowych i inwestycjach. W tej grupie jest siedmiu graczy biznesowych, którzy budowali fortunę na funduszach hedgingowych, w tym Bill Ackman, Philippe Laffont i Seth Klarman. Fundusz hedgingowy to spółka komandytowa inwestorów, która stosuje metody wysokiego ryzyka, takie jak inwestowanie za pożyczone pieniądze, w nadziei na osiągnięcie dużych zysków kapitałowych.
Buttigieg otrzymał także wsparcie ze strony branży technologicznej. Jego darczyńcami zostali: Wendy Schmidt, żona byłego dyrektora generalnego Google, Eric Schmidt oraz dyrektor naczelny Netflix, Reed Hastings – duet, który niedawno pomógł zorganizować zbiórkę pieniędzy dla Buttigiega w Dolinie Krzemowej.
Buttigieg uważał, że pobieranie datków od bogatych ludzi nie spowodowało, iż jego kampania została zanieczyszczona przez skorumpowane interesy. – Potrzebujemy wsparcia od wszystkich, którzy są zaangażowani w pomoc w pokonaniu Donalda Trumpa – powiedział.
Według danych, które odzwierciedlały darowizny do 30 września, Buttigieg zebrał 52 miliony dolarów. Pełną listę sponsorów można znaleźć na stronie „Forbesa”.
Wszystkie te informacje na temat Pete’a nie dziwią Caitlin Johnstone. Wprost przeciwnie – zdają się wzmacniać jej przekonanie, że burmistrz z Indiany, oficer wywiadu wojskowego związany z CIA, który jak się wydaje od początku swej kariery prowadzony był przez mandarynów bezpieczeństwa narodowego, będzie miał za zadanie „zabicie rewolucyjnego zeitgeistu”, czyli rodzących się nastrojów buntowniczych wśród społeczeństwa, mającego od dawna dość status quo. „W końcu wspieranie kontrrewolucjonistów jest ulubioną działalnością CIA” – powtarza dziennikarka.
Ci spośród lewaków, którzy uważają, że status quo nie jest złą rzeczą, jeśli tylko w jego ramach uda się im dokończyć rewolucję obyczajową, już zostali przekonani do tego, że najlepiej, aby było tak jak było, kwiecistą i pustą retoryką Buttigiega, mówiącego modne slogany w duchu pokolenia rewolty studenckiej 1968 r. A przede wszystkim żyjącego zgodnie z postulatami marksizmu kulturowego – obnoszenie się ze swoimi zaburzeniami na tle seksualnym oraz „poślubienie” człowieka, który ma podobne skłonności. Scenariusz lansu „marionetki Pete” jest bardzo jasny i był już zastosowany przy okazji kampanii Obamy: „dzielny, młody, słabszy od innych kandydatów, z talentem do błyskotliwych oracji pokonuje demokratycznego lidera w Iowa, a następnie z rosnącym impetem przebija się w rankingach popularności, aż do uzyskania nominacji na kandydata Partii Demokratycznej”. Później już tylko odegranie dramatu: młody, energiczny, postępowy demokrata Pete Buttigieg kontra stary, tracący siły, nienadążający za zmianami Donald Trump. Przy wsparciu odpowiednio zorkiestrowanych massmediów wynik jesiennych wyborów roku 2020 może być, wbrew obecnym sondażom, pomyślny dla postępowców, a tak czy inaczej będzie korzystny dla status quo. Młodzian zjednoczy wokół siebie kontestatorów dotychczasowego układu politycznego z lewicy, a Trump z prawicy. Siły chcące naprawdę coś zmienić zostaną rozbite. Rewolucja nie przejdzie. Stary ład ponownie zatryumfuje.
Partia Demokratyczna oficjalnie nagrodziła Buttigiega, nadając byłemu burmistrzowi South Bend największą liczbę delegatów, a tuż za nim uplasował się senator Bernie Sanders. Partia przyzna 14 delegatów Buttigiegowi i 12 Sanderowi na podstawie zebranych wyników. Były one jednak kwestionowane. Przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej Thomas Perez wezwał urzędników partii do ponownego sprawdzenia głosów z powodu rozbieżności danych. Bez skutku. „Twórcy narracji przygotowują teraz swoje porywające historie o Dawidzie i Goliacie, o burmistrzu z prowincjonalnego miasta, który po raz drugi znokautował wielkiego złego lidera socjalizmu w New Hampshire, wbrew przeciwnościom i oczekiwaniom wyborczym”.
Aby wszystko pozostało po staremu
A wszystko po to, by zainstalować na najwyższym urzędzie w państwie człowieka, za którym mimo stosunkowo krótkiej kariery ciągnie się zadziwiająco długie pasmo korupcji i skandali. Dowody na to możemy znaleźć chociażby w artykule Nathana J. Robinsona z Current Affairs. Robinson w obszernym, dobrze udokumentowanym tekście opisał dotychczasową karierę ulubieńca miliarderów, w której roi się od przekrętów finansowych i spraw, generalnie mówiąc, niewyjaśnionych, choć bardzo podejrzanych i niepokojących, biorąc pod uwagę, iż dotyczą one kandydata na kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych. „Pete Buttigieg, spędził życie robiąc niewiele więcej niż próbując awansować na coraz wyższe szczeble statusu i władzy. Kiedy był na Harvardzie, jako »wojownik sprawiedliwości społecznej« walczył o podwyżki dla woźnych w szkole, aby później w glorii wyróżniającego się »wrażliwością społeczną« pójść na pizzę z gubernatorami i elitami mediów. Jako świeżo upieczony stypendysta Rhodes, międzynarodowej nagrody podyplomowej, mogący rozpocząć karierę właściwie w każdej najbardziej prestiżowej firmie, wybrał McKinsey – całkowicie niemoralną firmę konsultingową, która doradza dyktatorom i koncernom farmaceutycznym, w jaki sposób mogą zoptymalizować swoje złe działania. Buttigieg pracował nad umową McKinseya z Departamentem Obrony w Afganistanie, który na podstawie tej umowy przekazał firmie miliony dolarów podatników. Specjalny Generalny Inspektor ds. Afganistanu nie znalazł nic, co McKinsey wyprodukował za 18 milionów dolarów, które rząd mu przekazał, z wyjątkiem 50-stronicowego raportu podkreślającego możliwości rozwoju gospodarczego w Afganistanie. Zapytany o to Buttigieg po prostu mówi, że „to wszystko jest tajemnicą biznesową”. Jest to tylko jeden z przykładów tego, jaką pokrętną ścieżkę kariery wybrał burmistrz „Pete”.
Caitlin Johnstone stwierdza, że tak nie wygląda wybór między rewolucją a status quo. „Wygląda to na kontynuację status quo” – pisze. „Dlatego tak głupie jest, gdy marionetka Pete mówi »Zróbmy miejsce dla wszystkich w naszym ruchu«. Ruch? Jaki ruch? Nie można nazwać tego »ruchem«, gdyż jego celem jest zapobieżenie jakiemukolwiek ruchowi. Użyj innego słowa. »Zróbmy miejsce dla wszystkich w tej bezwładności« lub »Zróbmy miejsce dla wszystkich w tym zastoju«, lub coś w tym rodzaju”.
Dziś wiemy, że operacja wyhodowania w laboratorium kandydata na prezydenta nie powiodła się. Być może dlatego, iż była zbyt ostentacyjna. Ale nie oznacza to, że sam pomysł został zarzucony. Polityczni hochsztaplerzy nabrali doświadczenia, a przecież doświadczenie czyni mistrza.