Dr Robert W. Malone to amerykański lekarz i biochemik. Jego wczesne prace koncentrowały się na technologii mRNA, farmaceutykach i badaniach nad ponownym zastosowaniem leków.

DR ROBERT WALLACE MALONE OSTRZEGA

DR ROBERT WALLACE MALONE OSTRZEGA

Nie zapomnijmy słów Abrahama Lincolna: „My, naród, jesteśmy prawowitymi panami zarówno Kongresu, jak i sądów, nie po to, aby obalić Konstytucję, ale po to, by obalić ludzi, którzy wypaczają Konstytucję”, pisze Robert W. Malone.

Kim jest dr Robert W. Malone?

To amerykański lekarz i biochemik. Jego wczesne prace koncentrowały się na technologii mRNA, farmaceutykach i badaniach nad ponownym zastosowaniem leków, czytamy na Wikipedii. „Dr Malone spędził dziesięciolecia pracując w ośrodkach akademickich i start-upach, starając się wprowadzać na rynek nowe metody leczenia i zwalczać epidemie Zika i Ebola”, przyznaje gazeta mainstreamowa, bardzo niechętna naukowcowi, o czym za chwilę. Uczony na swojej stronie dodaje, że jest wynalazcą technologii szczepionek mRNA i DNA, RNA. I „jako naukowiec, lekarz, pisarz, podcaster, komentator i adwokat, wierzy w naszą podstawową wartość – wolność słowa”, informuje Substack amerykańska platforma internetowa.


Robert W. Malone należy do tej grupy sławnych postaci o ugruntowanej pozycji naukowej, które zwalczały politykę pandemiczną, uznając ją za wielki przekręt; wydarzenie przynoszące zyski koncernom i skorumpowanym przez nie politykom, natomiast ludziom same straty – zdrowotne, majątkowe, cywilizacyjne. Ostrzega też przed preparatami medycznymi, zwanymi marketingowo szczepionkami, przeciw koronawirusom.


Ze względu na swą pozycję w świecie nauki i głoszone opinie płynące pod prąd dogmatom, w które każą wierzyć mainstreamowi politycy i media głównego nurtu pod groźbą kary, dr Malone jest zwalczany – zawieszano mu konto w mediach społecznościowych, obrzucano tradycyjnymi w tej sytuacji epitetami, nazywając teoretykiem spisku, bufonem, człowiekiem z manią wielkości. 3 kwietnia 2022 w „The New York Times” ukazał się kolejny artykuł bardzo nieprzychylny naukowcowi. Niektórzy zapewne nazwaliby ten tekst oszczerczym. Materiał jest bowiem kwintesencją zarzutów stawianych medykowi i obaw związanych z jego wielką i bardzo przychylnie przez Amerykanów odbieraną aktywnością medialną. I gdyby to jeszcze robił w lewicowym mainstreamie, ale gdzie tam!


Platformą działalności publicystycznej i społecznej są media prawicowe, czyli otwarte na poglądy inne niż głoszone przez CNN, „The New York Times”, „The Washington Post” – cały ten wysoce toksyczny ściek ćwierćprawd, półprawd, kłamstw, tak zmieszanych ze sobą, że aby je oddzielić, trzeba by do tego tęgiego analityka, a przecież nie jest nim przeciętny widz, który łyka tę ciężkostrawną potrawę niczym pelikan cegłę.


„Jego wypowiedzi z końca grudnia w «The Joe Rogan Experience», to jeden z najpopularniejszych podcastów w kraju, ze średnio 11 milionami słuchaczy na odcinek”, przyznaje NYT; i można postawić każdą sumę pieniędzy, że robi to nie bez żalu i wielkiego zakłopotania. Podobnie jak wtedy, gdy informuje, że dr Malone nie jest jedynym lekarzem i naukowcem kwestionującym ustalone przez mainstreamowych dogmatyków treści. Gazeta wymienia też dr Josepha Mercolę i dr Judy Mikovits, „których profile urosły podczas pandemii, ponieważ rozpowszechniają dezinformacje na temat noszenia masek i zawiłe teorie spiskowe o ekspertach ds. wirusów takich jak dr Anthony Fauci”. Przypomnijmy, że dr Fauci to taki dr Niedzielski, Horban i Simon w jednym.


Oprócz regularnych występów w konserwatywnych programach dr Malone ma ponad 134 tys. subskrybentów swojego biuletynu Substack, który przynosi mu miesięcznie ponad 30 tys. dolarów przychodu. A liczba wzmianek o nim w mediach społecznościowych, telewizji kablowej oraz w prasie i internetowych serwisach informacyjnych wzrosła – do ponad 300 tys. w tym roku, według Zignal, firmy badającej media.


Tak więc dr Robert W. Malone to trudny przeciwnik. Czy może dziwić, że nie podejmuje się z nim sporu merytorycznego (podobnie jak z innymi przeciwnikami „pandemii”, również u nas) tylko próbuje zatopić pomówieniami o uleganiu teoriom spisku, przeciwstawianiu się „powszechnie przyjętym prawdom naukowym na temat koronawirusa” i, wreszcie, utrudniać życie publicysty za pomocą blokowania konta społecznościowego, nie mówiąc już o bojkotowaniu przez media głównego nurtu?

Biała opaska buntu przeciw głębokiemu państwu

Na początku maja gubernator Florydy Ron DeSantis wysłał do swoich zwolenników maila ostrzegającego przed bardzo realną groźbą wprowadzenia w Ameryce cenzury na wzór Związku Radzieckiego. „Joe Biden pozwala swojemu Departamentowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego stworzyć biuro «dezinformacji», które będzie służyło do tłumienia wypowiedzi tych, którzy sprzeciwiają się reżimowi”. Nową twarzą cenzury jest Nina Jankowicz, która już dała się poznać jako propagatorka tezy o wpływie Rosji na wybory w USA, osłaniająca propagandowo występki Huntera Bidena, syna urzędującego prezydenta, oraz gorliwie wspierała propagandę kowidową i politykę blokad, zwalczając wszelkie wypowiedzi idące pod prąd rządowej narracji „pandemicznej”, w tym oczywiście również takie jak dr. Malone. Jankowicz „Jest niczym więcej jak aparatczykiem reżimu, którego misją będzie egzekwowanie ortodoksji klasy rządzącej i ukrywanie prawdy”, nie ma wątpliwości gubernator Florydy.


Ponosząca coraz więcej niepowodzeń administracja Bidena wzięła się za sposób praktykowany do tej pory w komunistycznych reżimach – włączyła cenzurę. Zaczęła uciszać swoich krytyków, przy pełnym zrozumieniu aktorów, celebrytów, publicystów, świata nauki, polityki, rzekomych obrońców wolności. Stworzyła orwellowskie Ministerstwo Prawdy. Czyli zrealizowała to, o co walczy radykalna lewica: całkowitą kontrolę nad człowiekiem.


Parę tygodni temu na Substacku dr Malone wyszedł z inicjatywą noszenia przez obywateli białej opaski, aby w ten sposób „pokazać poparcie dla wszelkich działań przeciwko despotyzmowi politycznemu i tyranii medycznej”. Wystarczy kawałek sznurka, wstążka lub silikonowa opaska, aby rozpoznać podobnie myślących bojowników o wolność. „Tę bransoletkę nosimy na znak poparcia dla wolności i demokracji, pełnych szacunku interakcji i pokojowego współistnienia bez względu na pochodzenie, płeć, orientację seksualną, religię i status szczepień. Nośmy tę bransoletkę jako znak oporu przeciwko: despotyzmowi politycznemu, denuncjacji, wykluczeniu, dezinformacji (uprawianej przez rządy), przemocy, dyktaturze, faszyzmowi zdrowotnemu (chodzi o obronę wolności medycznej) i strachowi”.


Dla wielu obserwatorów i komentatorów życia politycznego w Stanach i na całym świecie nie ulega wątpliwości, że wiele wydarzeń, jakich jesteśmy świadkami, w tym „pandemia”, to jedynie przejaw złowrogiego procesu – moszczenia się „ludzi z cienia” na strategicznych pozycjach, z których można będzie podjąć ręczne sterowanie ludzkością. Jednak wiedzy tej nie może towarzyszyć poczucie bezradności, a tym bardziej strachu. Zjawisku wygaszania demokracji i republiki pod takim czy innym pozorem (dziś jest to groźba „strasznej pandemii”, jutro „wybuchu III wojny światowej”) musi towarzyszyć bunt obywatelski i opór.


„Ponieważ nauka, medycyna i polityka to trzy wątki wplecione w ten sam materiał polityki publicznej, musimy pracować nad naprawą wszystkich trzech jednocześnie. Korupcja dokonana przez globalnych korporacjonistów przeniknęła do naszych systemów nauki, medycyny i opieki zdrowotnej i musi zostać zdemaskowana”, pisze dr Malone. Wypaczenia nauki i medycyny dokonywane przez interesy korporacyjne poszerzają swój zasięg. Uczony uważa, że już od dawna wydawane są przepisy prawne służące jedynie interesom korporacyjnym. Korporatyści zinfiltrowali politykę, agencje rządowe i instytucje, stąd „od nas, ludzi, zależy odzyskanie kontroli. Tak modne stały się partnerstwa publiczno-korporacyjne, które mają inną nazwę – faszyzm – politologiczne określenie na fuzję interesów korporacji i państwa. Zasadniczo napięcie między interesami republiki i jej obywateli a interesami finansowymi biznesu i korporacji przesunęło się zbyt daleko w stronę interesów korporacji i ich miliarderów, kosztem ogółu ludności”.

Na naszych oczach, tuż pod naszym bokiem powstają zręby reżimu, w którym obywatel nie będzie miał dużo do powiedzenia.


Na początku maja gubernator Florydy Ron DeSantis wysłał do swoich zwolenników maila ostrzegającego przed bardzo realną groźbą wprowadzenia w Ameryce cenzury na wzór Związku Radzieckiego.

Powolna destrukcja starego systemu

Zanim przejdziemy do dalszych rozważań dr. Roberta Malone, zauważmy to, o czym pisał niedawno portal Gatestone Institute (GI) – powolną, acz systematyczną, próbę zmiany systemu wyborczego w miastach amerykańskich, zmierzającą do tego, aby stali mieszkańcy mieli coraz mniejszy wpływ na wybór władz lokalnych. Natomiast coraz większy – imigranci niemający statusu obywateli. Ludzie przybywający coraz szerszą strugą do Ameryki, głównie z południa, choć nie tylko, nieznający amerykańskich realiów, niuansów politycznych, których świadomość jest tak ważna w procesie podejmowania decyzji wyborczych, łatwo ulegający wpływom medialnym i chwytliwym hasłom (a kto ma wpływy w mediach i pieniądze na doskonałą reklamę przedwyborczą, doskonale wiemy – korporacje) – więc właśnie owi „ludzie znikąd” decydować będą o losie USA, bo dla GI jest pewne, że za zmianami ordynacji lokalnych nastąpią przekształcenia w sposobach wyborów na szczeblu krajowym. O tym, kto będzie wówczas rządził i jaka ideologia będzie dominować w państwie, zaczną decydować nowoprzybyli. Że nie wybiorą oni tradycji, opartej o wartości, na których zbudowano Amerykę – jest raczej pewne.


Dr Malone nie jest jedynym lekarzem i naukowcem kwestionującym ustalone przez mainstreamowych dogmatyków treści. Są też dr Joseph Mercola i dr Judy Mikovits, którzy informują o ekspertach ds. wirusów takich jak dr Anthony Fauci. Przypomnijmy, że dr Fauci to taki dr Niedzielski, Horban i Simon w jednym.




W ostatnich dniach 2021 r. Rada Miasta Nowy Jork zatwierdziła ustawę, która umożliwi prawie milionowi obcokrajowców głosowanie w wyborach lokalnych. „Dla ludzi, którzy chcą odrzucić naszą Konstytucję i zmienić samą tkankę naszego narodu, ta akcja, w połączeniu z otwartymi granicami, to prosty sposób na sukces ich kandydatów oraz powiększenie wpływu zupełnie nowych ludzi, niebędących obywatelami miasta i kraju, na to co dzieje się w miastach i w samym państwie”.


W wywiadzie dla National Public Radio (NPR) dr Ron Hayduk, profesor nauk politycznych z Uniwersytetu Stanowego w San Francisco sugeruje, że ponieważ zapewnienie obywatelstwa jest długim i trudnym zadaniem, imigranci powinni mieć prawo do głosowania niezależnie od ich statusu prawnego. „Ale o to właśnie chodzi, doktorze Hayduk. Trzeba ciężko pracować, aby osiągnąć bezcenny dar decydowania o tym, jak rządzone są najludniejsze części naszego kraju. Umożliwienie głosowania obcokrajowcom stwarza przytłaczającą przewagę wyborców, którzy nie są obywatelami amerykańskimi”.


GI zauważa, że w zeszłym roku przez południową granicę USA przeszły dwa miliony nowych osób – „wielu z nich jest potajemnie zabieranych znad granicy, i to w środku nocy, przez nasz rząd i wysyłanych do miast w całej Ameryce. Kolejne miliony są już w drodze”. I to wszystko w czasie, gdy notowania administracji Bidena słabną, coraz więcej Amerykanów wskazuje, że traci wiarę w to, że Biały Dom jest w stanie rozwiązywać poważne problemy, z którymi boryka się naród.


Pomysł, by nie-obywatele ustawili się w kolejce do głosowania, z pewnością spodoba się tym, którzy uważają, że nie mogą wygrać wyborów, jeśli tylko obywatele amerykańscy będą mogli głosować. Ameryka znajduje się w punkcie zwrotnym. Granica południowa jest otwarta; przestępczość w co najmniej 12 amerykańskich miastach rośnie, a gospodarka USA jest już osłabiona przez historyczny dług sięgający 30 bilionów dolarów, alarmuje GI.


„Zarówno to, co działo się, i nadal dzieje, w Ameryce z powodu Covid-19 oraz potężne środki, jakimi dysponują ludzie zaangażowani w fundamentalną zmianę naszego kraju, sprawiają, że nasza przyszłość stanie się nie do poznania. Rosja i Chiny dążą do konfrontacji i odzyskania globalnej potęgi militarnej, podczas gdy w Waszyngtonie sekretarz prasowy prezydenta wyjeżdża, by podjąć pracę w MSNBC, sieci telewizyjnej postrzeganej przez wielu krytyków jako przedłużenie jednostronnej machiny rządowego PR. Nadszedł czas do ochrony integralności wyborców i uznania, że nawet wielkie narody mogą upaść”.

Słaba, coraz słabsza i dlatego totalitarna?

Osłabiana od wewnątrz Ameryka ma coraz mniej sił, aby wydać walkę korporacjom, lewicowym w swej warstwie ideologicznej oraz antyrynkowym. A co za tym idzie, totalitarnym. Władza w USA, opanowana przez radykałów z Partii Demokratycznej – ich symbolem jest pani wiceprezydent Kamala Harris, poddała się korporacjom, tworząc z nimi polityczno-biznesowy związek tak typowy dla faszyzmu.


Dr Robert W. Malone zwraca uwagę, że obecnie Stany Zjednoczone i instytucje tego państwa (w tym zakorzeniona biurokracja często nazywana „głębokim państwem”) służą teraz przede wszystkim interesom międzynarodowych korporacji, ich menedżerom i właścicielom, a nie – ludziom. Termin, który najlepiej opisuje ten system rządów, nazywa się totalitaryzmem odwróconym. Pojęcie to weszło do obiegu publicznego i publicystycznego w 2003 r. Ukuł je teoretyk polityki i pisarz dr Sheldon Wolin. Odwrócony totalitaryzm jest tym, w co popadł rząd Stanów Zjednoczonych, jak ostrzegał dr Wolin wiele lat temu w książce „Democracy Incorporated”. Stany Zjednoczone zostały dokooptowane do zarządzanej przez oligarchów demokracji. Ta demokracja została oddana w ręce oligarchów przez biurokratyczne rozporządzenia oraz zasady i praktyki zarządzania, które stworzyły pełzającą formę totalitaryzmu. Ta nowa forma faszyzmu, w przeciwieństwie do totalitaryzmu klasycznego, nie ma autorytarnego przywódcy, lecz jest kierowana przez nieprzejrzystą grupę menedżerów i elit, która rządzi krajem od wewnątrz. Powstało coś, co prezydent Trump mógłby nazwać „głębokim państwem”. Lub to, co Steve Bannon pierwotnie nazwał „Uniparty”. W efekcie demokracja amerykańska została wywrócona do góry nogami, będąc opanowaną przez korporacyjne interesy, które popierają autorytarną politykę – stąd „odwrócony totalitaryzm”, kontynuuje swe rozważania dr Malone. Bo nie państwo zawłaszcza korporacje, jak to było w przypadku Mussoliniego czy Hitlera, tylko na odwrót.


Władza w USA, opanowana przez radykałów z Partii Demokratycznej – ich symbolem jest pani wiceprezydent Kamala Harris, poddała się korporacjom, tworząc z nimi polityczno-biznesowy związek tak typowy dla faszyzmu.


Amerykanie jako naród ponownie stają w obliczu historycznego konfliktu, który sięga czasów Jeffersona i Hamiltona oraz powstania tego kraju. „Mówiąc prosto, jest to stary problem, czy kapitalizm jest narzędziem (reprezentatywnej, konstytucyjnej) demokracji, czy demokracja jest narzędziem kapitalizmu. Czy demokracja będzie kontrolować kapitalizm, czy kapitalizm będzie kontrolować demokrację? Dwóch naszych ojców założycieli, Jefferson i Hamilton, reprezentuje dwie strony medalu w tym sporze, a świadomość tego dynamicznego konfliktu została wbudowana w naszą konstytucję. Teoretycznie ludzie, poprzez demokratyczną reprezentację, są upoważnieni do wybierania przywódców i uchwalania praw, ale kiedy korporacyjne interesy finansowe stają się zbyt potężne, są w stanie obalić ten związek i przejąć kontrolę polityczną poprzez wywieranie finansowego nacisku na władze i wpływ na proces polityczny”.

Stolica nie w Waszyngtonie, nie w Warszawie, a w Davos?

W XXI w. pojawiło się nowe zagrożenie dla demokracji i rządów obywatelskich. Robert W. Malone nazywa je „partią Davos”. Jest to sojusz międzynarodowych korporacji i ich reprezentantów jako liderów i menedżerów globalnego zarządzania. „Doprowadziło to do powstania systemu odwróconego totalitaryzmu w skali globalnej. Ponadnarodowe rządy korporacyjne nie są ograniczone krajowymi przepisami i regulacjami, a ich macki są wszędzie”. Wpływają na władzę sądowniczą, ustawodawczą i wykonawczą w poszczególnych krajach. Na poziomie międzynarodowym ich znaczenie jest również potężne. Dzięki pieniądzom i wpływom przejęły kontrolę nad wieloma instytucjami międzynarodowymi, wykupiły takie podmioty jak Światowa Organizacja Zdrowia. „Nominalnym szefem i organem koordynującym ten zglobalizowany wysiłek korporacji ponadnarodowych na rzecz kontrolowania świata stało się Światowe Forum Ekonomiczne, którego głównym przekonaniem jest to, że granice narodowe są mniej ważne niż globalna łączność i zarządzanie przez korporacjonizm”.


Ukryty szef tej niewybieralnej struktury rządzącej jest kolektywny. To kierownictwo Światowego Forum Ekonomicznego, które spotyka się co roku w Davos w Szwajcarii, gdzie szefowie korporacji i drapieżne firmy finansowe spotykają się, aby decydować o mechanizmach rządzących światem (włącznie z praktyką medyczną), a politycy i inne wpływowe osoby podróżują jako suplikanci podobni do dworzan zbliżających się do cesarza lub papieża, pisze Malone i stawia pytanie – w takim razie, kto rządzi Stanami Zjednoczonymi? „Wszystko sprowadza się do Światowego Forum Ekonomicznego i partii Davos. A to, co dało się zaobserwować na całym świecie w czasach kowida, to rażący przerost władzy, niekompetencja menedżerska i tendencja do wprowadzenia autorytaryzmu pod pozorem walki z chorobą. Wszystko to doprowadziło do przerażającej liczby ofiar śmiertelnych, zawężenia wolności i możliwości dążenia do szczęścia tutaj w Ameryce”. Kapitalizm w służbie demokracji przedstawicielskiej, a nie na odwrót. Na tym powstał wielki naród amerykański.

Herbertowska niezgoda i upór

Opór to prawie jedyny sposób, w jaki można z tym walczyć. To musi być zorganizowane; finansowanie i wysiłek musi mieć profesjonalnych organizatorów, wskazuje dr Malone. Rozpoczął się opór, głównie w społecznościach wyznaniowych i samoorganizujących się grupach mediów społecznościowych. Organizatorzy i uczestnicy muszą działać poza formalnymi strukturami władzy. Nie szukać wsparcia u głównych sił politycznych, a tym bardziej nie wchodzić z nimi w sojusz. „W USA są to demokraci i republikanie – obie zostały w znacznym stopniu opanowane przez interesy korporacyjne (Uniparty). Aby ten wysiłek oporu powiódł się, grupy te będą musiały usunąć się spod wpływu korporacji i finansowania przez nie swych przedsięwzięć”.


Nową twarzą cenzury jest Nina Jankowicz, która już dała się poznać jako propagatorka tezy o wpływie Rosji na wybory w USA, osłaniająca propagandowo występki
Huntera Bidena, syna urzędującego prezydenta, oraz gorliwie wspierała propagandę kowidową i politykę blokad.


Właśnie dlatego rząd, interesy korporacyjne i media „głównego nurtu” (przechwycone przez korporacje) uważają alternatywne platformy mediów społecznościowych, których nie mogą kontrolować, za tak groźne. Wiedzą, że te fora stanowią dla nich wielkie niebezpieczeństwo i że są kluczowe, jeśli struktura władzy ma powrócić pod kontrolę ludzi, jak pierwotnie przewidziano w Konstytucji Stanów Zjednoczonych i wielu innych konstytucjach na świecie.


Niezależne platformy mediów społecznościowych i alternatywne źródła wiadomości są kluczem do budowania społeczności i organizacji, które mogą oprzeć się odwróconemu totalitaryzmowi. A ponieważ są one oparciem dla ruchu oporu, rządy i elita korporacyjna będą pracować nad cenzurowaniem i usuwaniem takich platform.


„To wojna o uratowanie naszego wielkiego narodu. Bądź przygotowany, ponieważ ta nowa forma globalnego faszyzmu, inaczej zwana odwróconym totalitaryzmem, jest wrogiem, jakiego nikt z nas wcześniej nie widział. Idąc naprzód w tej walce o uratowanie świata, pamiętaj, że mamy jedno wielkie narzędzie. To jest nasza zdolność do stawiania oporu. Jest wielu ludzi nieakceptujących świata zarządzanego przez korporacje. Ludzi, którzy będą pracować nad stworzeniem takiej rzeczywistości, gdzie medycyna to coś więcej niż tylko liczby i sposób na sprzedaż nowych leków i szczepionek”. A demokracja to coś znacznie ważniejszego niż wybory, w których chodzi o to, aby tak zmieniać, by nic się nie zmieniło.