Media masowego rażenia

Media masowego rażenia

Media masowego rażenia

„Sami musimy z tym walczyć. Nie możemy oczekiwać, że nasz absolutnie skorumpowany rząd i jego absolutnie skorumpowane środki propagandowe znane jako główne media (Fox News, CNN, ABC, CBS itp.) nam pomogą. Nie są tutaj, aby nam pomóc. Są tutaj jako pionki, aktywa i narzędzia prawdziwych maklerów władzy: międzynarodowych bankierów i związanych z nimi think tanków, znanych wspólnie jako Okrągły Stół (Rada Stosunków Zagranicznych, ONZ, Grupa Bilderberg, Klub Rzym, Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych i Komisja Trójstronna)”, pisze Patrick Herbert, dziennikarz alternatywny, autor strony PatrickHerbert.org.

Złoty czas propagandy

Telewizja pokazała,

A uczeni podchwycili,

Że jednemu psu gdzieś w Azji

Można przyszyć łeb od świni.

Wykrył pies bimbrownię na czas,

Wycinanki robi wujek,

Jak smarować margaryną,

Telewizja transmituje.

„Telewizja”, Jacek Kleyff

Pod koniec ubiegłego roku w tekście „Propaganda albo umysł na smyczy” przypomniałem słowa wypowiedziane sto lat temu przez Waltera Lippmana, wpływowego amerykańskiego intelektualistę. Walter Lippman, pisałem wówczas, argumentował, że przeciętny człowiek nie jest w stanie jasno ujrzeć wszystkich aspektów rzeczywistości, a co za tym idzie w pełni zrozumieć otaczającego go świata. Przeto musi być prowadzony przez ekspertów, działających za kulisami wydarzeń, a często też owe wydarzenia tworzących. Niedawno w mainstreamowym „Forbesie” naukowiec Ethan Siegel zasugerował, że ludzie nie powinni „przeprowadzać własnych dociekań” na temat ważnych dla nich spraw, ponieważ nie mają odpowiednich kwalifikacji, dlatego winni zawsze czekać na opinie ekspertów.

Walter Lippman, argumentował, że przeciętny człowiek nie jest w stanie jasno ujrzeć wszystkich aspektów rzeczywistości, a co za tym idzie w pełni zrozumieć otaczającego go świata. Przeto musi być prowadzony przez ekspertów, działających za kulisami wydarzeń, a często też owe wydarzenia tworzących.

We wspomnianym tekście pisałem też: „Grupa społeczna, która wywiera wpływ niewspółmierny do swej liczby, przyczyniła się do zatarcia granic między faktem a fikcją. W jej skład wchodzą osoby opiniotwórcze, często dziennikarze, pisarze, aktorzy i inni ludzie związani z kulturą. Stanowią oni jądro propagandy, które otacza większa liczba osób wchodzących w skład klasy intelektualnej lub będących znakomitościami w swym fachu – akademików, nauczycieli, lekarzy, prawników. Są tam również przedstawiciele innych zawodów zaufania publicznego. Ta szersza grupa przekazuje z kolei otrzymane opinie tym, dla których są autorytetem. W ten sposób jad propagandy rozprzestrzenia się na całe społeczeństwo”.

W czasach Lippmana eksperci mieli do dyspozycji jedynie radio i prasę, za pomocą których kreowali postawy i zjawiska. Dziś, oprócz telewizji i kina, dochodzi jeszcze jedno medium masowego rażenia – Internet. Cała ta brutalna siła została skierowana przeciwko ludziom, chociaż powinna być dla ludzi. O potędze Internetu wielokrotnie pisałem. Przypomnijmy więc tylko podstawowe fakty o innym, towarzyszącym nam od dekad zamulaczu naszej percepcji rzeczywistości – telewizji.

W jednym z tekstów zamieszczonych na blogu Jona Rappoporta czytamy o tym, jak w filmie „Network” z 1976 r. zdenerwowany dziennikarz Howard Beale mówi w ogólnokrajowej telewizji: „Posłuchajcie mnie! Telewizja nie jest prawdą. Telewizja to cholerny park rozrywki. Telewizja to cyrk, karnawał, wędrowna trupa akrobatów, gawędziarzy, tancerzy, piosenkarzy, żonglerów, maniaków widowiska, poskramiaczy lwów i piłkarzy. Zajmujemy się zabijaniem nudy (…). Mamy do czynienia z iluzjami. Nic z tego nie jest prawdą! Ale wy, ludzie, siedzicie przed ekranem telewizyjnym dzień w dzień, noc w noc, niezależnie od wieku, koloru skóry, wyznania”. Człowiek widzi tyle, co wie – głosi stare porzekadło, mówiąc o tym, że osoba wykształcona dostrzega również rzeczy, które umykają laikowi. Współcześnie należy dodać: a wie to, co widzi w telewizorze. Dlatego „Zaczynamy wierzyć w iluzje, które tworzone są dla nas w studiach telewizyjnych. Zaczynamy myśleć, że kineskop to rzeczywistość, a nasze życie jest nierzeczywiste”. Nie weryfikujemy medialnego przekazu przez pryzmat doświadczeń życiowych, ale usiłujemy, coraz bardziej rozpaczliwie, naciągnąć nasze „banalne” życie do standardów wydumanych przez macherów od propagandy. „Robimy wszystko to, co nam każe kineskop. Ubieramy się tak, jak nakazuje kineskop, jemy to, co zaleca kineskop, wychowujemy dzieci zgodnie z wytycznymi z telewizora. Nawet myślimy jak telewizor. To masowe szaleństwo. Jesteśmy szaleni. Na Boga, to my jesteśmy prawdziwi. To telewizja jest iluzją”.

Jakby na potwierdzenie tych słów na początku sierpnia producentka MSNBC skwitowała panujące w tej całodobowej stacji informacyjnej tendencje: – Blokujemy różnorodność myśli, wzmacniamy poboczne głosy i wydarzenia. Następnie zacytowała anonimowego „odnoszącego sukcesy i wnikliwego telewizyjnego weterana”, który powiedział: – Jesteśmy rakiem i nie ma lekarstwa (…). Ale gdybyśmy znaleźli lekarstwo, zmieniłoby to świat. Jak widać „weteran telewizyjny” powtórzył oskarżenia pod adresem TV, które padły ponad cztery dekady wcześniej.

Głowa jak kineskop

Patrzy prawy obywatel,

Mija dzień za dniem, godzina,

A z nim razem na kanapie

Relaksuje się rodzina.

Z telewizji jego matka,

Z gazet dzieci do zrobienia,

Żona jakby wzięta z radia,

A on cały z obwieszczenia.

„Telewizja”, Jacek Kleyff

Rappoport zwraca uwagę na to, że telewizja w zasadzie nie stara się przekazywać wiedzy, bowiem ma na celu wywołanie u widza wrażenia, że ​​coś wie. „A to jest istotna różnica”. Odbiorcy to w zupełności wystarczy; dla niego ważna jest nie wiedza, ale wrażenie, że ją posiadł po obejrzeniu ruchomych obrazków na ekranie. „Kiedy stosujesz ten sposób przekazu wobec całego społeczeństwa, wówczas mówimy o dominującej metodzie, dzięki której fałszywa wiedza jest rozpowszechniana i utrwalana”.

W mainstreamowym „Forbesie” naukowiec Ethan Siegel zasugerował, że ludzie nie powinni „przeprowadzać własnych dociekań” na temat ważnych dla nich spraw, ponieważ nie mają odpowiednich kwalifikacji, dlatego winni zawsze czekać na opinie ekspertów.

Kolejną cechą współczesnego zdobywania „wiedzy” jest amnezja dotycząca szczegółów, zauważa Jon Rappoport. „Widz nie może przypomnieć sobie kluczowych cech tego, co widział. A jeśli może, nie potrafi ich dokładnie opisać, ponieważ podczas »poznawania« był zbyt zajęty budowaniem wrażenia, że ​​coś wie”. Narracja telewizyjno-wizualna usuwa i odrzuca analizę konceptualną, dodaje dziennikarz. Rappaport czyni jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: „kiedy technologia (telewizja) zmienia się w metodę percepcji, rzeczywistość zostaje przewrócona na nice. Ludzie oglądają telewizję oczami telewizji”. W ten sposób dochodzi do samosterowania umysłem zgodnie z wzorcem pochodzącym z zewnątrz. Funkcjonujemy w ramach intelektualnej matrycy, biorąc ją za jedyną znaną nam i akceptowaną rzeczywistość. Nie przyjdzie nam wtedy na myśl, że poza nią jest życie, a ściślej, że właśnie tylko poza nią jest prawdziwe życie. „Wielbiciele obrazu CHCĄ obrazów, bonów żywnościowych, zaprogramowanego społeczeństwa”.

Przekaz telewizyjny (lub szerzej: medialny) nie jest zainteresowany przekazywaniem faktów składających się na rzeczywistą wiedzę, bowiem zaburzyłoby to przepływ obrazu i zakłóciłoby narracje budujące światy iluzoryczne. „Ale jednostki mogą zniweczyć przepływ fali kłamstwa. A grupy protestujących mogą go przerwać. I wtedy wybucha wolność”.

Narracje kształtujące nasz światopogląd pochodzą z różnych źródeł: od wiadomości w mediach głównego nurtu po wiadomości w mediach alternatywnych, od czasopism po blogi, pisze Patrick Herbert. „Wiadomości dostarczane przez media głównego nurtu mają na celu kształtowanie twoich poglądów i mają bezpośredni wpływ na to, jak myślisz. Sposób, w jaki media dostarczają informacji o wydarzeniach, tworzy obrazy tych wydarzeń, które pojawiają się w twoim umyśle”. Herbert proponuje pewien eksperyment myślowy: „wyobraź sobie scenariusz, w którym wyczerpany wydarzeniami dnia siadasz w swoim ulubionym krześle i włączasz swój ulubiony główny kanał informacyjny w mediach”.

Jeśli liczysz na czas relaksu, na chwile zapomnienia o błahych, choć nierzadko dokuczliwych sprawach dnia codziennego, na to, że zatopisz się w strumieniu wieści tyleż ciekawych, co umożliwiających ich niespieszną, spokojną kontemplację, zawiedziesz się. „Jesteś natychmiast bombardowany jaskrawoczerwoną grafiką zawierającą niepokojące i pełne negatywnych skojarzeń słowa i frazy: »Pandemia!«, »Liczba zarażonych!«, »Liczba zmarłych!«”.

Pod dyktando koordynatora

My w próżni w stanie nieważkości

Gdzie z opóźnieniem nas dochodzą głosy z Ziemi

Gdzie w normie humor dobry w normie mdłości

W normie powolność mózgu niedokrwienie

Ciągle w tym samym stadium dojrzałości

W jakim nas wystrzelono w ten bezdenny krater

Z takim zasobem o swym losie wiadomości

Jaki nam da koordynator

„Kosmonauci”, Jacek Kaczmarski

To oczywiście tylko przygrywka, bowiem wwiercającym się w mózg słowom towarzyszy stosowny podkład wizualny. „Obraz wirusa pojawia się na ekranie w połączeniu z nagraniami pielęgniarek stłoczonych razem, płaczących, pozornie przepełnionych szpitali, kolejkami karetek, zdjęciami ludzi w kombinezonach ochronnych, zakrytych ciał na noszach i tak dalej. Okropne, okropne, przerażające obrazy”. To one – słowa, dźwięki, grafika – opowiadają historię wydarzeń zgodną z wolą reżyserów spektaklu. „To kształtuje twoje postrzeganie wydarzeń. To właśnie tworzy twój światopogląd. Bo z pewnością jadąc do miejscowego szpitala zobaczyłbyś zarówno chaos, jak i horror, prawda?”

Kolejną cechą współczesnego zdobywania „wiedzy” jest amnezja dotycząca szczegółów, zauważa Jon Rappoport. „Widz nie może przypomnieć sobie kluczowych cech tego, co widział. A jeśli może, nie potrafi ich dokładnie opisać, ponieważ podczas »poznawania« był zbyt zajęty budowaniem wrażenia, że ​​coś wie”.

W Ameryce, podobnie jak w naszym kraju, ludzie zdają się być przekonani, że wszędzie tam, gdzie nie stosuje się reżimu, ulice zasłane są zwłokami, a zakłady pogrzebowe nie nadążają chować umarłych. Zresztą podobna sytuacja zachodzi w krajach, które reżim wprowadziły; tam wprawdzie trupów na ulicach nie ma, ale szpitale pękają w szwach, a między pacjentami trwa mordercza walka o dostanie się pod respirator. Wszystko to wiemy, bo „telewizja pokazała, a uczeni potwierdzili”. Tak działa wyobraźnia zalękłych.

Nikt nie pyta kto, kiedy i przy jakiej okazji wykonywał zdjęcia i filmy, czy nie ilustrują one innych wydarzeń sprzed lat? A nawet gdyby pytał, to kto udzieli mu rzetelnej odpowiedzi? Może ci, którzy transmitują te wszystkie hiobowe wieści? „Nie możesz zatrzymać reżysera i zadawać pytań. Nie możesz żądać, aby operatorzy ujawnili źródło swoich zdjęć, filmów oraz innych źródeł, które, jak twierdzą, stanowią dowód potwierdzający promowaną historię”.

Skutek programowania za pomocą telewizora jest taki, że ludzie boją się siebie nawzajem do tego stopnia, że ​​aktywnie nadzorują się w związku z domniemanymi naruszeniami dystansu społecznego i „łamania piątego przykazania” (nie zabijaj). „Zostaliśmy uzbrojeni w lęk i zrodzoną z niego agresję i napuszczeni na siebie nawzajem, ku uciesze twórców (nowego porządku), wykorzystujących swoją kontrolę nad mediami, aby koordynować psychologiczną operację, której zakresu jeszcze w pełni nie rozumiemy”.

To, co wiemy na pewno, to że „Nasze prawa ulegają erozji jeszcze szybciej niż działo się to do tej pory, a nasz zbiorowy strach stworzył fantomowy problem, który jest już gotowy do rozwiązania przez tych, którzy ten problem stworzyli. Rozwiązaniem tym jest oczywiście ograniczenie swobód obywatelskich w imię »bezpieczeństwa i ochrony«”. Ograniczenia te przejawią się w masowych szczepieniach, mikroczipach oraz dalszym rozwoju i umocnieniu zarówno państwa policyjnego, jak inwigilującego obywateli. Wszystko to dla ich dobra. A czym jest to „dobro”, zdefiniują nadzorcy. „I nie będzie dyskusji”, jak się wyraził pan minister Szumowski w kontekście potencjalnego przymusu szczepień przeciwwirusowych.

Rządy małpy z brzytwą

Sposobem, który skłania nas do poddawania się bez najmniejszego sprzeciwu absurdom, jest właśnie narracja; szeroka, pokryta brudną pianą rzeka kłamstwa. To on, pełen żrących toksyn ściek głównego nurtu, wypala w nas zdrowy rozsądek, poczucie godności własnej, wolę stawiania wolności ponad złudne poczucie bezpieczeństwa robaka pełzającego pokornie w nadziei, że dzięki temu nie zostanie rozdeptany. To właśnie ten jadowity rynsztok żłobi w nas kanały pokory i bezgranicznego posłuszeństwa wobec małp z brzytwą. To one będą nam teraz mówić, co jest rzeczywistością, a co tylko złudzeniem, mrzonką, przejawem chorobliwej nadwrażliwości na punkcie własnego ja. „Kontrola informacji i kontrola naszych percepcji, przedsięwzięcia medialne najeżone kłamstwami i manipulacjami, iluzjami i baśniami – wszystko to czynione jest z zamiarem kontynuowania inżynierii społecznej”.

Każdy, kto sprzyja władzy w robieniu ludziom wody z mózgu, staje się automatycznie sojusznikiem. Czy pamiętają Państwo, jak jeszcze niedawno media (zwane prawicowymi chyba tylko dlatego, że karmi je ręka Zjednoczonej Prawicy) grzmiały na polskie uczelnie, w tym również PAN, że są skansenem peerelowskim i rozsadnikiem poprawności politycznej? Było to wówczas, gdy okazało się, że owe instytucje bronią, jako nauki, ideologii LGBT.

Przypomina o tym dr Józef Wieczorek: „Figura Chrystusa sprzed Bazyliki św. Krzyża, zniszczona przez brunatnych barbarzyńców podczas Powstania Warszawskiego, jest profanowana przez barbarzyńców tęczowych i to w takim historycznym, symbolicznym okresie. Co więcej, do profanacji włączyła się profesorka, jakby symbolizująca orientację środowiska akademickiego wyrażonego wcześniej przez rektorów i akademickie komisje etyczne. Agresywne środowiska LGBT mają oparcie – nie tylko moralne – u nadzwyczajnej kasty akademickiej (…). Ekscesy tęczowych w pierwszych dniach sierpnia 2020 r. zajęły jakże symboliczną przestrzeń między Polską Akademią Nauk i Uniwersytetem Warszawskim, chyba dla pokazania, że ta przestrzeń należy do postępu, choć atawistycznego, bo świat akademicki znalazł się na drodze ewolucji wstecznej”.

Dziś te same media prawicowe, znane z lizusowskiego podejścia do małpy z brzytwą, powołują się na oświadczenie zespołu ds. COVID-19 przy PAN jako na „ważny apel naukowców ws. koronawirusa”. Apel ów głosi: „Negowanie istnienia pandemii jest nieetyczne i niegodziwe”. Schizofrenia w pełni objawowa panów Karnowskich? Tak kończą ci, którzy chcą dotrzymać kroku władzy zataczającej się od ściany do ściany.

Nie tylko korona nas dzieli

Stanął w ogniu nasz wielki dom

Dym w korytarzach kręci sznury

Jest głęboka, naprawdę czarna noc

Z piwnic płonące uciekają szczury

„A my nie chcemy uciekać stąd”, Przemysław Gintrowski

Niestety nie tylko fałszywa pandemia jest okazją, aby robić nas w „ciula”, czyli rozgrywać, nastawiać przeciwko sobie, nakręcać niezdrowe emocje. Dzielić po to, aby później wystąpić w roli „chodzącego rozsądku” i zasypywacza podziałów. Takich sytuacji jest znacznie więcej, bo zrodziły je nie twarde fakty, ale potrzeby inżynierii społecznej. „Czytając wyselekcjonowane i mocno zmanipulowane nagłówki na stronach głównych, możemy zauważyć, że raz po raz powracają te same tematy: każdy jest rasistą, każdy pragnie wykorzystać kobiety i mniejszości, członkowie społeczności LGBT+ są w niebezpieczeństwie”.

Zwyczajowo manipuluje się obrazami towarzyszącymi opowieściom. Zwykle ilustracje dobiera się tak, aby wzmocnić psychologiczny wpływ tych treści, które artykuł próbuje przekazać. Historia o rasizmie pokaże obrazy, które podkreślają narrację, takie jak zdjęcie ludzi w szatach typowych dla Ku Klux Klanu. „Widziałem nawet zdjęcia młodych białych mężczyzn trzymających pochodnie, z ustami otwartymi, jakby krzyczącymi, z nagłówkiem sugerującym, że byli to zwolennicy Trumpa, wznoszący hasła białej supremacji”.

dr Józef Wieczorek: „Figura Chrystusa sprzed Bazyliki św. Krzyża, zniszczona przez brunatnych barbarzyńców podczas Powstania Warszawskiego, jest profanowana przez barbarzyńców tęczowych i to w takim historycznym, symbolicznym okresie.

Z pewnością każdy z nas w jakimś momencie swego życia doświadczył niesprawiedliwości, poniżenia, dyskryminacji, uważa Patrick Herbert. „Ale gdy czytamy nagłówki i historie z gazet głównego nurtu dochodzimy do wniosku, że te złe rzeczy dzieją się permanentnie i co chwilę”. Między ludźmi zawsze będzie dochodzić do konfliktów, na bardzo różnym tle i z rozmaitych, często skomplikowanych powodów. Inżynierowie społeczni zdają sobie z tego doskonale sprawę i dlatego wielorakość redukują do jednego aspektu – rasy, zaburzeń na tle seksualnym, płci, wyznania itp. Wtedy łatwiej jest napuszczać na siebie ludzi jako „pokrzywdzonych” biorących odwet na „krzywdzicielach”.

Nie ma lepszego miejsca dla zaprojektowania tego podziału na wyzyskujących i wyzyskiwanych niż media głównego nurtu, których przekaz dociera do większości ludzi. „Te narracje, które budują w naszych umysłach, pozwalają im kontrolować nas emocjonalnie, ponieważ rezygnujemy z wszelkich pozorów kontroli emocjonalnej. Jesteśmy dzieleni na bloki ludzi o podobnych poglądach i rozgrywani przeciwko sobie w dowolny sposób, który jest zawsze korzystny, tak politycznie, jak finansowo i/lub społecznie dla liderów korporacyjnych mediów. W ten sposób większość ludzkości, 99%, zostaje zdegradowana do roli prostych pionków w znacznie większej grze, której istnienia mogą nawet nigdy nie być świadomi”.

Stwierdzenie, smutne, ale prawdziwe, chyba dobrze oddaje intencje, z jakimi przystępowali do pisania artykułów autorzy, z których tak obficie czerpałem w swym tekście.