Przyszłość bez pieniędzy

Przyszłość bez pieniędzy

Przyszłość bez pieniędzy

Były to czasy głębokiej komuny. Ambasador Rumunii w którymś z państw zachodnioeuropejskich nie mógł się doczekać odpowiedzi z centrali. Stosowna komórka w MSZ zwlekała z wytycznymi tydzień, później kolejny i następny, a sprawa, jak się to mówi, nie cierpiała zwłoki. W końcu przedstawiciel kraju Nicolae Ceaușescu, mocno już całą sprawą zirytowany, wypalił w jednym z listów ponaglających: „Marks uczy nas, że w ustroju komunistycznym państwo zaniknie. Nie rozumiem jednak, dlaczego ten proces musiał się akurat zacząć od ministerstwa spraw zagranicznych w Bukareszcie?”.

Prof. Andrzej Walicki, historyk idei, znawca marksizmu i Rosji, powiedział: – Istotą zaprojektowanej przez Karola Marksa utopii komunistycznej [był] antyrynkowy fundamentalizm postulujący całkowite zniesienie rynku, własności prywatnej i pieniądza.

Jak się już rzekło, były to czasy, w których system państw socjalistycznych trzymał się mocno, ale chyba nie tylko dlatego ambasador został odwołany z placówki w trybie natychmiastowym. Niezależnie, czy to Rumunia pod dyktaturą Ceaușescu, czy jakiś zupełnie inny, na wskroś demokratyczny kraj, szacunek do przełożonych być musi. Ładnie byśmy wyglądali, gdyby tak każdy, wzorem niewydarzonego ambasadorzyny, odwijał się zwierzchnikom w chwili zirytowania czy innej chwilowej „pomroczności jasnej”.

Marksizm–Leninizm–Terroryzm

Zacząłem ten artykuł od wyczytanej gdzieś anegdoty (najprawdopodobniej były to „Noty i anegdoty dyplomatyczne” z 1977 r.) nie dlatego, że poświęcony będzie słuszności (bądź niesłuszności) marksistowskiej teorii zaniku państwa, bo akurat poświęcony będzie zanikowi pieniądza, o czym również bajał Marks, notabene autor „Kapitału”. Dykteryjki na ten temat jednak nie znam, a rozpocząć jakoś trzeba było; a może jej w ogóle nie ma, wszak sprawa jest zbyt poważna, poważniejsza nawet od tego, czy państwo istnieć będzie, czy nie. W końcu, jak historia wskazuje, bez państwa żyć można, a przeżyć bez pieniędzy (i to całe życie) jest nieskończenie trudniej.

Prof. Andrzej Walicki, historyk idei, znawca marksizmu i Rosji, powiedział: – Istotą zaprojektowanej przez Karola Marksa utopii komunistycznej [był] antyrynkowy fundamentalizm postulujący całkowite zniesienie rynku, własności prywatnej i pieniądza. „Program gotajski” z 1875 r. zakładał, że po zwycięstwie rewolucji proletariackiej pieniądze zostaną natychmiast zastąpione kuponami pracy. (…) Miarą wolności miała być wszechobecna kontrola. Ta skrajnie antyliberalna wizja legitymizowała totalitaryzm. – Bez niego – kontynuował profesor – niemożliwa byłaby realizacja głównego celu marksistowskiego komunizmu – wyeliminowanie gospodarki rynkowej. Utopia komunistyczna podniesiona do roli nauki – wiedzy o prawach historii i rozwoju społecznego – uzasadniała wszelkie okrucieństwo dokonujące się w imię „królestwa wolności”.

Osobom zapoznającym się z projektem przyjdzie niechybnie na myśl „Utopia” sir Tomasza Morusa. Współczesny Tomasz Morus nazywa się Jacque Fresco, a jego projekt idealnego rozwiązania kwadratury koła, jaką wydaje się być bogate społeczeństwo bez pieniędzy, określono mianem Venus.

Jak wiemy, nic z tego nie wyszło. Z wyjątkiem terroru. Nie oznacza to, że myśl Marksa zwiędła i zgniła. Przeciwnie – rzucona w przestrzeń publiczną niczym wirus grypy mutuje się i zaraża coraz to nowsze pokolenia, bowiem skutecznej szczepionki na nią nie wynaleziono. Może gdyby Bill Gates wziął się za walkę akurat z tym „koronawirusem”, to kto wie? Ale nie chce, bo nie leży to w jego interesie, podobnie jak innych budowniczych nowego wspaniałego świata. Wprost przeciwnie – będzie o tym mowa w dalszej części materiału. Wytyczne z „Programu gotajskiego” zdają się być wiecznie żywe. Jak idee Lenina, o czym każdego roku w okolicach 7 listopada głosiły niegdyś wystawy sklepowe oraz akademie z okazji kolejnej rocznicy Wielkiego Października.

Zresztą idee te mówiły również, że anarchia rynku zostanie w ustroju komunistycznym zastąpiona przez racjonalny plan, czyli świadomą wolę wytwórców. Lenin pisał, że całe społeczeństwo będzie „jednym biurem i jedną fabryką z równością pracy i równością płacy”, zwracał uwagę prof. Walicki.

Fatalne skutki żądzy pieniędzy

W lipcu na stronie Collective Evolution ukazał się artykuł Richarda Enosa „How A Future Without Money Would Work” (Jak wyglądałaby przyszłość bez pieniędzy). Publicysta opiera się w swych rozważaniach na „kilku odważnych myślicielach”, proponujących sposoby rozwoju przyszłego społeczeństwa, w którym wyeliminowane zostałyby pieniądze i handel, „a zamiast tego zbudowalibyśmy gospodarkę opartą na zasobach”. Richard Enos nie powołuje się przy tym na Marksa, tylko na takie postacie jak Jacque Fresco z Venus Project i Colin Turner z Free World Charter (Karty Wolnego Świata). Swoje uwagi otworzył cytatem nie z „Programu gotajskiego”, ale Biblii: „Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami” (1 Tym 6:10).

Autor zdaje sobie sprawę, że pomysł zrezygnowania z pieniędzy może wydać się szokujący, zwłaszcza tym, którzy cieszą się dużymi zasobami gotówki w banku, domowym sejfie, a niechby w skarpecie. „Być może pierwsze odruchowe odczucie, jakie towarzyszy tym ludziom, gdy słyszą o pomyśle przejścia na system bez pieniędzy, jest przerażenie towarzyszące nieodmiennie każdemu, kto patrzy, jak ciężko zarobione bogactwo zamienia się w nicość (…) Jesteśmy tak zaprogramowani, aby utożsamiać pieniądze z obfitością, bo nie rozumiemy, czym tak naprawdę jest obfitość”.

Colin Turner, założyciel Free World Charter, stworzył zbiór dziesięciu zasad, które mówią, że wszyscy ludzie są uprawnieni do zachowania równego udziału w zasobach Ziemi, ale także nakreślają naturalne obowiązki i praktyki, które każda osoba przyjęłaby, aby żyć w optymalny i harmonijny sposób w społeczności i świecie bez pieniędzy.

Jednak Enos wie i doskonale rozumie, na czym obfitość polega i dzieli się (można by rzec: obficie) wiedzą na ten temat. Dostatek (użyjmy zamiennika, bo oryginał się zbyt często powtarza) oparty jest nie na pieniądzach, ale zasobach naturalnych naszej planety. System pieniężny sprawia, że zasoby te, będące wszak własnością wszystkich żyjących na Ziemi, gromadzą się w rękach niewielkiej grupy kosztem ogromnej większości ludzi. Dlatego, uważa Enos, „System pieniężny jest pod pewnymi względami sprzeczny z właściwym zarządzaniem tymi zasobami i ich dystrybucją. Bez pieniędzy każdy miałby oczywiste prawo do udziału we wszystkich zasobach na świecie i to nigdy by nie uległo zmianie”. Ale jak działałby taki system? – stawia pytanie autor tekstu na CE, w odpowiedzi odsyłając do założeń Projektu Venus. O tej sprawie pisałem w „Teorii Spisku” kilka lat temu.

„Projekt Venus w niczym nie przypomina innych projektów politycznych, ekonomicznych lub społecznych, jakie pojawiły się do tej pory. Polega on na zrównoważonym rozwoju świata, w którym technologia i naukowe metody służą przedefiniowaniu naszego systemu społecznego tak, aby przyniósł on maksymalne podniesienie poziomu życia, a nie zysków”, czytamy na TheVenusProject, oficjalnej stronie internetowej Projektu Venus. Są to słowa Roxanne Meadows, od 1975 r. asystentki i współpracownika futurysty Jacque’a Fresco.

Powiedzmy od razu, że osobom zapoznającym się z projektem przyjdzie niechybnie na myśl „Utopia” sir Tomasza Morusa. Współczesny Tomasz Morus nazywa się Jacque Fresco, a jego projekt idealnego rozwiązania kwadratury koła, jaką wydaje się być bogate społeczeństwo bez pieniędzy, określono mianem Venus.

Komunizm na Wenus?

Jak pisałem przed kilku laty, Jacque Fresco to zmarły w 2017 r. w wieku 101 lat amerykański futurolog. Przekonywał on, że w obecnym systemie dostępność dóbr jest sztucznie ograniczana. Jego zdaniem świat ma wystarczającą ilość naturalnych zasobów oraz energii, a dostępna już dzisiaj technologia może zaspokoić potrzeby całej ludzkości. Proponował oryginalne rozwiązania w strukturach społeczeństw, budownictwie i komunikacji. Jego wizje przyszłości kładą nacisk na stworzenie świata bez rządów państwowych, wojen i przemocy, harmonijnie współpracującego w realizacji rozwiązań korzystnych dla globalnego społeczeństwa.

„Chiny ograniczyły 2,56 mln zdyskredytowanym jednostkom możliwość kupowania biletów lotniczych, a 90 tys. jednostkom możliwość kupowania biletów na szybkie koleje” – triumfalnie donosił kilka miesięcy temu chiński dziennik „Global Times”.

Fresco, kontynuowałem, nie miał złudzeń odnośnie do demokracji – systemu, który został wymyślony tylko po to, aby oszukać ludzi: „Demokracja jest grą znaczonymi kartami, powstała po to, aby ogrywać ludzi, aby zmusić ich do zaakceptowania określonych instytucji, czego w innej sytuacji nigdy by nie zrobili. Wszystkie one głoszą »jesteśmy wolni«. Co chwila to słyszysz »wolność«, »demokracja« – uważaj, w prawdziwie wolnym społeczeństwie nikt nie musi mówić ci co chwila, że jesteś wolny”. Wszyscy jesteśmy niewolnikami komercji. Pieniądze są źródłem chciwości, oszustwa, korupcji, zanieczyszczenia środowiska, przestępczości, wojen, cierpienia, ubóstwa; „problem systemu finansowego należy ująć w całości, a wtedy okaże się jak niewiele wspólnego z prawdą ma stwierdzenie, że pieniądz jest niezastąpionym bodźcem materialnym, służącym rozwojowi ludzkości” – grzmiał amerykański wizjoner w jednym z wywiadów.

Na stronie Project Venus czytamy też: „W gospodarce opartej na zasobach wszystkie towary i usługi są dostępne dla wszystkich ludzi bez potrzeby wymiany środków, takich jak pieniądze, kredyty, handel wymienny lub jakiekolwiek inne środki. Aby to osiągnąć, wszystkie zasoby należy zadeklarować jako wspólne dziedzictwo wszystkich mieszkańców Ziemi. Dzięki najnowszym cudom naukowym i technologicznym ludzkość może osiągnąć niezwykle wysoki poziom produktywności i stworzyć bogactwo zasobów”. Tak więc „każdemu według jego potrzeb”, jak pisał Marks w „Krytyce programu gotajskiego”, będącej odpowiedzią na wspomniany wyżej „Program gotajski”.

Tylko w tej sytuacji potrzebne jest pełne zaufanie każdego obywatela do władz oraz takież zaufanie władz do niego („Mamy pełne zaufanie do reżysera, wszyscy do wszystkich”), bo w końcu ktoś musi określić, kto ma jakie potrzeby i dopilnować, by nie usiłował posiąść dóbr ponad miarę swych (oszacowanych odgórnie) potrzeb.

Chociaż nadal nie jest powszechnie uznawane, że ludzkość mogłaby przetrwać, a nawet prosperować bez jakiejkolwiek formy wymiany pieniężnej, coraz więcej ludzi szukających źródeł kryzysu społecznego zauważa, że jego korzeniem jest żądza zysku i gromadzenia bogactw, uważa Richard Enos.

Karta Wolnego Świata?

Wspomniany już Colin Turner, założyciel Free World Charter, stworzył zbiór dziesięciu zasad, które mówią, że wszyscy ludzie są uprawnieni do zachowania równego udziału w zasobach Ziemi, ale także nakreślają naturalne obowiązki i praktyki, które każda osoba przyjęłaby, aby żyć w optymalny i harmonijny sposób w społeczności i świecie bez pieniędzy. Oto dziesięć zasad nowego dekalogu, pod którym podpisało się już około 60 tys. sygnatariuszy z 215 różnych krajów: „Największą troską ludzkości jest wspólne dobro wszystkich żywych gatunków i biosfery; życie jest cenne we wszystkich swoich formach i może się swobodnie rozwijać dla dobra wspólnego; zasoby naturalne Ziemi są przyrodzonym prawem wszystkich jej mieszkańców i mogą oni swobodnie uczestniczyć we wspólnym dobru wspólnym; każda istota ludzka jest równą częścią światowej społeczności ludzi i wolnym obywatelem Ziemi; nasza społeczność opiera się na duchu współpracy i zrozumieniu natury; nasza społeczność zapewnia wszystkim swoim członkom środki potrzebne dla zdrowego, satysfakcjonującego i zrównoważonego życia; nasza społeczność szanuje prawa przyrody i jej zasoby, zapewniając minimalne ich zużycie i walcząc z zanieczyszczeniem środowiska; nasza społeczność czerpie swoje rozwiązania i postępuje przede wszystkim zgodnie z logiką i najlepszą dostępną wiedzą; nasza społeczność uznaje swój obowiązek troski i współczucia dla członków, którzy nie są w stanie wnieść wkładu do wspólnego dobra; nasza społeczność uznaje swoją odpowiedzialność za utrzymanie zróżnicowanej i zrównoważonej biosfery, aby można ją było przekazać kolejnym pokoleniom”.

Lucy Peng, dyrektor naczelny firmy Ant Financial, jednej z ośmiu firm technologicznych, które uzyskały zgodę Chińskiego Banku Ludowego na opracowanie własnych prywatnych platform punktowych, system społecznego zaufania „zapewni, że źli ludzie w społeczeństwie nie będą mieli gdzie się podziać, podczas gdy dobrzy ludzie będą mogli przemieszczać się swobodnie i bez przeszkód”.

Ten zestaw dziesięciu zasad nie jest oczywiście ostatnim słowem wypowiedzianym przez tych, którzy uważają, że najlepiej będzie dla ludzkości i zamieszkującego przez nią świata, gdy jej rozwój przebiegnie po torach wytyczonych przez „sygnatariuszy”. Free World Charter dopuszcza możliwość uszczegółowienia dyrektyw, mających jednak mieścić się w wytyczonych ramach. „Czytając zawarte w nich zasady można wyraźnie zrozumieć sposób myślenia, który będziemy musieli rozwinąć i wdrożyć w naszym życiu, jeśli mamy przejść do nowego paradygmatu [rzeczywistości]” – pisze Richard Enos, najwyraźniej zafascynowany kolejną wersją „zrównoważonego rozwoju”, czyli nową wizją starej utopii o życiu we wspólnocie, w harmonii z naturą, a nade wszystko w zgodzie z władzą, w którym jednostka wtopiona będzie konformistycznie w komunistyczne do szpiku kości społeczeństwo.

System zaufania społecznego

No dobrze, ale co z nieuznającymi nowego paradygmatu, wierzgającymi przeciwko ościeniowi, jak to przydarzyło się po II wojnie światowej tym, którzy rzucili wyzwanie tzw. prawom dziejowym, wbijanym nam w głowy kolbami sowieckich karabinów?

Być może nieco światła na wyjaśnienie tej zagwozdki rzuci system zaufania społecznego, wprowadzany w dynamicznie rozwijających się Chinach. Na temat Social Credit System, bo taką nazwę nosi to społeczno-ekonomiczne zjawisko, również pisałem w „Teorii Spisku”. Generalnie chodzi w nim o to, aby nagradzać posłusznych, a karać, z całą surowością nowego paradygmatu prawnego, buntowszczyka, czyli tego, który nie ma przesadnego zaufania do wszystkiego, co objawi do wierzenia władza oraz nie wyraża entuzjazmu dla perspektywy życia w jarzmie „rozwijającej się równomiernie” wspólnoty.

Do niedawna udział w projekcie Social Credit System był dobrowolny, jednak na obecny rok zaplanowano obowiązkowe wprowadzenie systemu dla wszystkich mieszkańców. Ciekawe, czy słynny wirus z Wuhanu przyspieszy, czy opóźni aplikację tego wynalazku? Na jego podstawie 1,3 miliarda Chińczyków będzie sprawdzana pod kątem codziennych zakupów, nawyków, wywiązywania się ze zobowiązań czy posiadanych znajomych. Następnie zachowania te będą poddawane ocenie, determinującej, czy dana osoba jest godna zaufania i użyteczna dla społeczeństwa. Osoby uznane za uczciwe będą mogły cieszyć się dodatkowymi przywilejami, natomiast dla obywateli z niższymi wynikami przewidziano pewne ograniczenia, informuje blog Chiński Raport.

„Chiny ograniczyły 2,56 mln zdyskredytowanym jednostkom możliwość kupowania biletów lotniczych, a 90 tys. jednostkom możliwość kupowania biletów na szybkie koleje” – triumfalnie donosił kilka miesięcy temu chiński dziennik „Global Times”. Wspomniane przez niego „zdyskredytowane jednostki” to obywatele ChRL, którzy mają zbyt mało punktów w systemie kredytu społecznego (zwanym również systemem zaufania społecznego)”, dowiadujemy się z „Rzeczpospolitej”.

System będzie szczególnie skuteczny wtedy, gdy ziści się sen bezgotówkowców. Zamiast juanów, dolarów, euro czy złotych będą punkty lojalnościowe, odpowiedniki kuponów pracy z „Programu gotajskiego”. Obecne nie fizycznie, ale w wirtualnej przestrzeni, pozwalające w większym lub mniejszym zakresie korzystać z dóbr matki ziemi, zarówno tych naturalnych, jak i przetworzonych. Jeden klik przed ekranem komputera i wyświetli się akceptacja dla twoich zakupów. A jeśli się nie wyświetli?

Nie ma zaufania do wrogów zaufania

Jak powiedziała Lucy Peng, dyrektor naczelny firmy Ant Financial, jednej z ośmiu firm technologicznych, które uzyskały zgodę Chińskiego Banku Ludowego na opracowanie własnych prywatnych platform punktowych, system społecznego zaufania „zapewni, że źli ludzie w społeczeństwie nie będą mieli gdzie się podziać, podczas gdy dobrzy ludzie będą mogli przemieszczać się swobodnie i bez przeszkód”.

Kilka lat temu pisząc o tym przerażającym systemie wskazałem, że pierwszymi jego ofiarami są chińscy dysydenci. Kilku z nich już zdążyło poznać na własnej skórze, jak to jest, gdy wykażesz brak pełnego zaufania do władzy i jej decyzji. Strona The Globe and Mail podała w styczniu 2018 r. informację o losach Liu Hu, który przez dwie dekady walczył z cenzurą w Chinach. Jak pisał azjatycki korespondent The Globe and Mail, Nathan VanderKlippe, „Liu Hu jako znakomity dziennikarz wykorzystał bloga, by oskarżyć urzędników wysokiego szczebla o korupcję i wykroczenia oraz opublikować szczegóły dotyczące niewłaściwego postępowania władz”. Pod koniec 2013 r. pan Liu został aresztowany i oskarżony o „fabrykowanie i rozpowszechnianie plotek”. Pod koniec 2016 r. w oddzielnej sprawie sąd uznał go winnym zniesławienia kilku chińskich urzędników i nakazał przeprosić ich na koncie społecznościowym, który wówczas miał 740 tys. obserwujących.

Kiedy pan Liu Hu chciał kupić bilet na samolot, system rezerwacji odrzucił jego polecenie, informując, że nie został „zakwalifikowany”. Wkrótce ujawniły się inne ograniczenia: pozbawiono go prawa do zakupu nieruchomości, otrzymania pożyczki, podróżowania po kraju w wagonie wyższej klasy. „Nie było żadnego wyroku, nakazu policyjnego, żadnego oficjalnego powiadomienia z wyprzedzeniem. Po prostu odcięli mnie od rzeczy, do których kiedyś miałem prawo” – powiedział chiński dysydent.

Jak wspominałem w „Teorii Spisku”, biorąc pod uwagę zapamiętałość chińskich komunistów w tropieniu wszelkich przejawów kontestacji i nieposłuszeństwa, represja, jaka spotkała dziennikarza, nie była ciężka. Na razie, jak się niebawem okaże.

Po roku Liu Hu poczuł siłę „sprawiedliwości” Chin ludowych. Jak wynika z relacji Nathana VanderKlippe, wspomnianego korespondenta The Globe and Mail, „mężczyzna odkrył, że jego życie uległo nagłej zmianie: bez żadnego uprzedzenia został uwięziony w powstającym właśnie systemie kredytów społecznych, który rozwija się w Chinach jako wszechobecne nowe narzędzie kontroli społecznej, stąd można oczekiwać, że pewnego dnia pogłębi wpływ państwa na obywateli. Krytycy tego systemu uważają, że jest on nową formą Orwellowskiej »policji myśli«”.

Kiedy pan Liu chciał kupić bilet na samolot, system rezerwacji odrzucił jego polecenie, informując, że nie został „zakwalifikowany”. Wkrótce ujawniły się inne ograniczenia: pozbawiono go prawa do zakupu nieruchomości, otrzymania pożyczki, podróżowania po kraju w wagonie wyższej klasy. „Nie było żadnego wyroku, nakazu policyjnego, żadnego oficjalnego powiadomienia z wyprzedzeniem. Po prostu odcięli mnie od rzeczy, do których kiedyś miałem prawo” – powiedział chiński dysydent. „Najbardziej przerażająca jest świadomość, że nic nie można z tym zrobić. Nie masz do kogo się zgłosić. Utknąłeś w szczerym polu”.

Wniosek z tego taki, że „Establishment będzie mógł pozbawić życia człowieka zbuntowanego, a w najlepszym razie skazać na śmierć cywilną i wegetację albo też – z drugiej strony – wydźwignąć usłużną miernotę na wyżyny społeczne, dzięki kilku elektronicznym impulsom, paru kliknięciom, przynoszącym życie lub śmierć”.

Czy te „przyjemności” dotkną jedynie Chińczyków? Niekoniecznie, zważywszy na atencję, jaką cieszą się rozwiązania społeczne Komunistycznej Partii Chin u sitwiarzy obdarzonych pretensjonalną nazwą rządu światowego. Czy hucpa nakazująca całemu światu noszenie na twarzy chińskiej bawełny, zwanej dla niepoznaki maseczką, nie jest pierwszym testem na naszą lojalność? Pierwszym z całej serii sit przesiewających ziarno od plew – uczciwych i pokornego serca od hardych i zakamieniałych? Niegodnych umieszczenia w jakimkolwiek systemie, nie tylko tym zaufania społecznego? Naznaczonych, potępionych i sprzedanych, jak śpiewał bard, pytając ponadto: „Co robicie w piekła sztolniach? Brodząc w błocie, depcząc lód! Czy śmierć daje ludzi wolnych znów pod knut!?”. Bo w takim systemie jedynie śmierć zda się zaszczutym bramą do wolności.