Trump kontra (prawie) reszta świata

Trump kontra (prawie) reszta świata

Trump kontra (prawie) reszta świata

Patrząc na fakty z prywatnego życia obecnego prezydenta USA należałoby powiedzieć, że nie jest to postać z Plutarcha. Ten, jak wiadomo, zawarł w „Żywotach sławnych mężów” życiorysy mężów cnotliwych, a co za tym idzie Trump jak mało kto nie nadaje się na lidera odnowy moralnej narodu amerykańskiego: dwukrotnie rozwiedziony, wiodący w przeszłości żywot playboya…

A jednak to on, jak zauważył prof. Grzegorz Kucharczyk, „występuje słowem i czynem (decyzje o cofnięciu finansowania, nominacje sędziowskie) jako prolifer”. Niedawno wraz z pierwszą damą Stanów Zjednoczonych pokłonił się przed pomnikiem Jana Pawła II – papieża, który bronił świętości rodziny oraz życia nienarodzonych. Wszedł po tym do waszyngtońskiego Narodowego Sanktuarium św. Jana Pawła II i przyklęknął na krótką modlitwę. Nieopodal znajdowała się kopia cudownego obrazu z Jasnej Góry.

Na Twitterze pojawiło się oświadczenie Antify, że zamierza przenieść działania na przedmieścia, gdzie swoje domy mają zamożniejsi mieszkańcy miast. „Chrzanić miasta!” – zaczęli głosić w mediach społecznościowych aktywiści Antify z Portland, nawołując do gromadzenia się w dzielnicach mieszkalnych klas średnich, „aby wziąć, co nasze”.

Lewicowy świat się zatrząsł

Czy to tylko przejaw cynicznego oportunizmu gospodarza Białego Domu, który w ten sposób chce pozyskać głosy katolickich wyborców? A może jednak coś znacznie poważniejszego? Może wyrzuty sumienia za wcześniejsze, nie zawsze zgodne z Dekalogiem życie? Wyraz przekonania, że tylko powrót do trwałych wartości, wyrytych na kamiennych tablicach, umieszczonych w Ewangeliach, w papieskich encyklikach, może uczynić ponownie Amerykę wielką? Czy można wierzyć w szczerość intencji człowieka, który do tej pory nie uchodził za wzór cnót chrześcijańskich?

Donald Trump jak mało kto nie nadaje się na lidera odnowy moralnej narodu amerykańskiego: dwukrotnie rozwiedziony, wiodący w przeszłości żywot playboya… A jednak to on, jak zauważył prof. Grzegorz Kucharczyk, „występuje słowem i czynem jako prolifer”.

Sądząc po ostatnich reakcjach lewactwa rozplenionego po urzędach, instytucjach edukacyjnych wszystkich szczebli, ośrodkach dyspozycyjnych i opiniotwórczych mediach, można śmiało stwierdzić, że oni – komuniści kulturowi, przedstawiciele antykultury – jak „złe duchy wierzą [w prezydencką metanoję] i drżą” [Jk 2:19]. Widocznie zdają sobie sprawę, że przemiana Trumpa jest na poważnie, a jej skutki progresiści odczują w sposób bardzo nieprzyjemny – odspawaniem od źródeł łatwych zysków czerpanych ze swej rewolucyjnej działalności.

Zerwanie relacji ze Światową Organizacją Zdrowia, na którą Ameryka wpłacała corocznie sumę wynoszącą 16% budżetu WHO, całkowicie opanowaną przez lewicę obyczajową, zajmującą się głównie propagowaniem homoseksualnych pomysłów, deprawacją dzieci i młodzieży, jak też zabijaniem nienarodzonych, a także oskarżenie brutalnego reżimu komunistycznego Chin o kontrolowanie WHO i celowe dopuszczenie do rozprzestrzeniania się koronawirusa to bardzo mocne ciosy w paranoiczny świat, w którym dobrze może być tylko obłąkanym zwolennikom marksizmu kulturowego oraz ich cichym sojusznikom, „filantropom”, pragnącym od zawsze kontrolować wszystko i wszystkich. Wiedzą oni, że bez knuta i drobiazgowego zarządzania ludźmi żaden ich pomysł społeczny czy gospodarczy się nie uda.

Komunizm kulturowy albo wolność słowa. Trump wybrał!

Trump wydał też walkę innym siłom deprawującym świat współczesny. Chodzi o korporacje Big Tech, a ściślej mówiąc wpływy uprzedzeń politycznych tych korporacji na treści przekazywane przez Internet. „Internet to współczesna agora i należy go chronić za wszelką cenę” – uważają dziennikarze zaangażowani w walkę o wolność wypowiedzi. Jeden z nich na stronie Humans Are Free pisze: „Ciągła czystka odmiennych głosów, cień cenzury i bezwzględny zakaz zamieszczania treści nieprawomyślnych to znak firmowy deep state: zbójeckiej siły, która przeniknęła do wszystkich struktur rządu i teraz przejmuje Stany Zjednoczone Ameryki. Republika jest zagrożona. Nigdy wcześniej nie groziło nam takie niebezpieczeństwo”. Autor podnosi rzecz oczywistą, pisząc: „Internet jest integralną częścią naszego społeczeństwa i ma ogromny wpływ na nasze codzienne życie. To współczesna agora – główne medium komunikacji, prowadzenia działalności gospodarczej, wymiany informacji, centrum życia artystycznego, duchowego i politycznego”. To środowisko rozpalone dyskusją, nowymi pomysłami, szczerymi uwagami (choć, jak w takich przypadkach bywa, nie zawsze do końca przemyślanymi) Big Tech i jego „postępowi” pomagierzy chcą „schłodzić” lodowatą wodą coraz jawniejszej (można by napisać nawet: bezczelnie jawnej) cenzury.

Niedawno Donald Trump wraz z pierwszą damą Stanów Zjednoczonych pokłonił się przed pomnikiem Jana Pawła II – papieża, który bronił świętości rodziny oraz życia nienarodzonych. Wszedł po tym do waszyngtońskiego Narodowego Sanktuarium św. Jana Pawła II i przyklęknął na krótką modlitwę.

Bill Maher, komik, komentator polityczny, aktor i autor, w wywiadzie udzielonym rok temu dla magazynowego wydania „The New York Timesa” stwierdził wprost: – Osiemdziesiąt procent Amerykanów uważa, że poprawność polityczna zaszła za daleko. Ale ludzie na Twitterze to ludzie, którzy bardzo kontrolują media. To pokolenie millenialsów [urodzonych w latach 80. i 90.], które prawdopodobnie dorastało w domach z basenami i helikopterami, a to dało im poczucie wyższości i uprawnień do decydowania o tym, co ludzie powinni myśleć i jak reagować. To jednak nie wszystkim się podoba.

Dlatego prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, mające na celu ukrócenie dyktatury cenzorskiej w mediach. Pełny tekst rozporządzenia został opublikowany 28 maja na stronie internetowej WhiteHouse.gov. Ze względu na ważność dokumentu oraz tego, że w pełni wyraża on ducha amerykańskiego, który ostatnimi czasy mocno osłabł, wyraźnie zacukany przez „cudowne dzieci Lwa Trockiego”, zacytujmy niektóre jego sformułowania.

„Wolność słowa jest podstawą amerykańskiej demokracji. Nasi Ojcowie Założyciele chronili to święte prawo dzięki pierwszej poprawce do Konstytucji. Wolność wyrażania i omawiania pomysłów stanowi podstawę wszystkich naszych praw jako wolnego narodu.

W kraju, który od dawna cenił swobodę wypowiedzi, nie możemy pozwolić, aby ograniczona liczba platform internetowych decydowała, do jakich informacji Amerykanie mogą mieć dostęp oraz o czym mogą dyskutować w Internecie. Ta praktyka jest zasadniczo nieamerykańska i antydemokratyczna. Kiedy duże, potężne firmy społecznościowe cenzurują opinie, z którymi się nie zgadzają, wyrażają tym samym swoją złowrogą moc. Przestają funkcjonować jako pasywne tablice ogłoszeń i należy je postrzegać i traktować jako twórców treści”. Trump wskazał w ten sposób na to, jak obłudna jest linia obrony Big Techu, którego przedstawiciele (tacy jak Bill Gates) mówią, że pierwsza poprawka, gwarantująca wolność słowa, ich nie dotyczy, bowiem oni „nie tworzą treści, tylko je przekazują”. Nie są mediami, w sensie ustawy, tylko firmami technologicznymi.

Bill Maher: – Osiemdziesiąt procent Amerykanów uważa, że poprawność polityczna zaszła za daleko. Ale ludzie na Twitterze to ludzie, którzy bardzo kontrolują media. To pokolenie millenialsów [urodzonych w latach 80. i 90.], które prawdopodobnie dorastało w domach z basenami i helikopterami, a to dało im poczucie wyższości i uprawnień do decydowania o tym, co ludzie powinni myśleć i jak reagować.

„Rozwój platform internetowych w ostatnich latach rodzi ważne pytania dotyczące zastosowania ideałów pierwszej poprawki do nowoczesnych technologii komunikacyjnych. Dziś wielu Amerykanów śledzi wiadomości, pozostaje w kontakcie z przyjaciółmi i rodziną oraz dzieli się swoimi opiniami na temat bieżących wydarzeń za pośrednictwem mediów społecznościowych i innych platform internetowych. W rezultacie platformy te funkcjonują jako dwudziestopierwszowieczne odpowiedniki placów lub targowisk, na których niegdyś ludzie dzielili się wieściami ze świata i poglądami”.

Prezydent Trump zauważa też, że „Twitter, Facebook, Instagram i YouTube posiadają ogromną, wręcz bezprecedensową moc kształtowania poglądów na temat wydarzeń publicznych, poprzez cenzurowanie, usuwanie informacji oraz kontrolę tego, co ludzie widzą bądź czego nie dostrzegają. Jako przywódca jasno wyraziłem swoje zobowiązanie do bezpłatnej i otwartej debaty w Internecie. Taka debata jest tak samo ważna w Internecie, jak na naszych uniwersytetach, w ratuszach i w domach. Niezbędna jest dla utrzymania naszej demokracji”.

Bolszewia rusza w bój!

Takiej bezczelności ze strony prezydenta chyba żaden „filantrop” komunista, udrapowany w szaty liberała obyczajowego, toleranta, a nawet wolnościowca (sowieciarze zawsze mieli tupet) się nie spodziewał. Kontrakcja stała się wymogiem chwili, by nie powiedzieć: nową „mądrością etapu”. Czy może przeto dziwić, że dzień po ukazaniu się na stronie Białego Domu prezydenckiego zarządzenia, w nocy z piątku na sobotę (29/30 maja) oraz z soboty na niedzielę (30/31 maja) w kilkudziesięciu miastach Ameryki wzmogły się zamieszki, które wybuchły po śmierci czarnoskórego George’a Floyda, pracującego jako wykidajło w dyskotece, wielokrotnego przestępcy? W 2009 r. Murzyn został skazany na 5 lat więzienia za napad na dom z bronią w ręku i jego obrabowanie, podczas zajścia przyciskał lufę pistoletu do brzucha kobiety. O jego zabójstwo został oskarżony biały policjant, który wkroczył do akcji po tym, jak ten niebezpieczny recydywista zapłacił fałszywym banknotem w sklepie.

Jak pisze Wikipedia, powołując się na amerykańskie i angielskie artykuły prasowe, „wstępne wyniki z oficjalnej autopsji nie wykazały, jakoby Floyd zmarł w wyniku uduszenia, a w wyniku połączenia kilku czynników – skrępowania, które pogłębiło występujące u niego schorzenia związane z sercem, w tym chorobę wieńcową, jak również możliwą obecność w organizmie substancji odurzających, jak fentanyl, norfentanyl, amfetamina, metamfetamina, morfina, konopie indyjskie. Wykazano również u niego pozytywny wynik testu na COVID-19. Lewa tętnica wieńcowa była uszkodzona w 75%, prawa tętnica wieńcowa w 90%, nie stwierdzono uszkodzeń karku ani krtani. Na zlecenie prawników rodziny Floyda przeprowadzona została niezależna autopsja, w której stwierdzono, że jedyną przyczyną śmierci było uduszenie wywołane przez »stały nacisk«”.

Trump wskazał, jak obłudna jest linia obrony Big Techu, którego przedstawiciele (tacy jak Bill Gates) mówią, że pierwsza poprawka, gwarantująca wolność słowa, ich nie dotyczy, bowiem oni „nie tworzą treści, tylko je przekazują”.

Śmierć Floyda nastąpiła 25 maja. Następnego dnia rozpoczęły się zamieszki w Minneapolis. „Wściekły tłum na razie używa tylko [sic! – podkreślenie moje] butelek z wodą i kamieni, celując nimi w policjantów” – pisze w swej relacji z wydarzeń Sebastian Łupak z portalu WP. Później było tylko gorzej. Zapłonęły samochody, budynki, rozbijano witryny sklepów, a one same były plądrowane. Brutalne zajścia szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta.

Niektóre media sugerują, że rozruchy były sprowokowane, a ich rozciągnięcie na inne stany odgórnie zorganizowane. Strona The Free Thought Project powołuje się na kilka filmów przedstawiających wysoce podejrzanego mężczyznę w masce przeciwgazowej i z młotem oraz „złowrogie zdjęcia potencjalnych prowokatorów, którzy podsycają zamieszki wśród protestujących”. Przez cały dzień większość protestów w Minneapolis była pokojowa. – Jednak wszystko to szybko się zmieniło, gdy usłyszeliśmy głośny trzask, a następnie dźwięk tłuczonego szkła – mówił jeden z uczestników, cytowany przez The Free Thought Project.

Następnie strona pisała: „Kamera dziennikarza rejestrującego protest pokazała podejrzanego białego faceta, ubranego na czarno, trzymającego parasolkę, młotek i maskę przeciwgazową, roztrzaskującego szyby wystawowe (…), jakby dostawał za to pieniądze. Dla nieświadomych, czarny parasol jest symbolem protestów w Hongkongu. Protestujący używali parasoli jako narzędzia do biernego oporu przeciwko gazowi pieprzowemu używanemu przez policję, aby rozproszyć tłum w 2014 r.”.

Czy był to policjant prowokujący do zamieszek, jak sugerowali jedni, czy może prowokator Antify, jak uważają inni? Do tych drugich należy strona Humans Are Free, na której czytamy: „Minneapolis jest atakowane przez radykalną lewicę, z agitatorami wywodzącymi się z grup takich jak Black Lives Matter [i Antifa]. George Soros od wielu lat finansuje anarchię w Stanach Zjednoczonych, ale tym razem może w końcu znalazł taką kombinację niekorzystnych dla Ameryki wydarzeń, których od dawna szukał”.

Bolszewika i „filantropa” goń

Na HAF znajdziemy informacje mówiące o tym, że eksplozja przemocy w wielu miastach i ataki terroru wewnętrznego są napędzane i finansowane przez George’a Sorosa i jego fundację Open Society, która przekazuje pieniądze na mobilizację działaczy Black Lives Matter i Antify. „W tej chwili, gdy Stany Zjednoczone są już zablokowane przez COVID-19, jesteśmy w stanie wojny domowej, stawiającej amerykańskich patriotów przeciwko radykalnej lewicy, która dąży do zniszczenia nas. Soros i jego słudzy robili to wiele razy w ciągu ostatnich 8 lat”.

Na HAF znajdziemy informacje mówiące o tym, że eksplozja przemocy w wielu miastach i ataki terroru wewnętrznego są napędzane i finansowane przez George’a Sorosa i jego fundację Open Society, która przekazuje pieniądze na mobilizację działaczy Black Lives Matter i Antify.

Na Twitterze pojawiło się oświadczenie Antify, że zamierza przenieść działania na przedmieścia, gdzie swoje domy mają zamożniejsi mieszkańcy miast. „Chrzanić miasta!” – zaczęli głosić w mediach społecznościowych aktywiści Antify z Portland, nawołując do gromadzenia się w dzielnicach mieszkalnych klas średnich, „aby wziąć, co nasze”. Te wezwania jednak szybko zniknęły z Twittera. Być może zatrudnieni tam ludzie – sami z klas średnich – dopóki agresja rozlewała się w centrach, kibicowali jej jako „postępowcy’, teraz jednak, pod wpływem takich głosów jak tych z Portland, uznali, że dość tych wygłupów i położyli szlaban na rewolucyjne pomysły. A może sami pomysłodawcy, z których większość to dobrze sytuowana kawiorowa lewica, uświadomili sobie, że poniosą żagiew buntu tam, gdzie w żadnej mierze nie powinni tego robić – do miejsc swego zamieszkania?

Senator Ted Cruz: „Antifa jest organizacją terrorystyczną złożoną z ziejących nienawiścią, nietolerancyjnych radykałów, którzy realizują swój ekstremalny program poprzez agresywną przemoc. Swoimi działaniami wielokrotnie pokazali, że ich głównym celem jest wyrządzenie krzywdy tym, którzy sprzeciwiają się ich poglądom” .

Jednak w Internecie nic nie ginie, a zrzuty z ekranu zawierające wezwania krążą po sieci, dając tym samym dowód, że Trump ma rację mówiąc, że Antifa to organizacja terrorystyczna, z którą wojsko musi sobie poradzić.

Były przedstawiciel republikanów w kongresie Allen West zauważył, że Facebook i Twitter pomagają w działalności Antify i Black Lives Matter, jednocześnie cenzurując protesty obywateli skierowane przeciwko obostrzeniom reżimu sanitarnego. – Najbardziej denerwuje mnie to, że platformy społecznościowe są używane przez grupy takie jak Antifa i Black Lives Matter do organizowania się, wydawania poleceń i instrukcji aktywistom, członkom i sympatykom, ale kiedy obywatele chcieli zmobilizować się do walki i protestów w związku z niekonstytucyjnością nakazów pozostania w domu oraz blokad i zamknięć – nazywam to nielegalnym stanem wojennym i aresztem domowym – Facebook i Twitter zagroziły im cenzurą… Mark Zuckerberg i Jack Dorsey muszą przestać podejmować decyzje w oparciu o swoje ideologiczne plany.

Zamieszki, wybuchające w wielu miastach Ameryki – kontynuował West – to realizacja „mantry” Rahma Emanuela, członka Partii Demokratycznej, współpracownika Obamy, który stwierdził, że „dobry kryzys się nie zmarnuje”. David Horowitz w swojej książce „Breaking The System” pisze, że „strategia lewicy wymagała od swej kadry, aby byli agresywnymi aktywistami, zdolnymi do prowokowania ludzi biednych, przestępców, wywodzących się z marginesu do działań, które tworzyłyby klimat ciągłego niepokoju, buntu, protestu”. Horowitz zasugerował, że powstały w ten sposób klimat spowoduje strach przed przemocą rasową, co zmusi polityków do podporządkowania się postulatom lewicy, kierującej tymi ruchami. Ci organizatorzy buntów, którzy zajmują ważne miejsce w ruchu Black Lives Matters, są oddanymi uczniami Clowarda i Piven oraz Saula Alinsky’ego, ideologów rewolty lat 60. XX w.

Przeciw kosmonazistom – Antifie

Antifa jest grupą terrorystyczną – stwierdził West – Musimy odszukać ich przywództwo. Musimy odkryć, gdzie są ich zasoby. Ruch Black Lives Matter nie jest lepszy. Black Lives Matter nie pojawia się w Chicago ani w żadnym innym dużym ośrodku ludności miejskiej, czyli tam, gdzie rządzą demokraci. Przecież w tych miejscach również dochodzi do sytuacji, w których biały policjant zabija czarnego mieszkańca. Działacze BLM nie mówią nic o okropnym fakcie, że 20 milionów czarnych dzieci zostało zamordowanych w łonie matki dzięki planowanemu rodzicielstwu, które zostało wymyślone przez białych. Przecież czarne życie ma znaczenie, jak podkreśla w samej swej nazwie Black Lives Matter. Ale chyba nie każde.

Były kongresman republikanów oznajmił, że Ameryka ma obecnie bardzo groźnego wroga wewnętrznego, który oświadczył, że chce podważyć Konstytucję i znieść republikę. – Który chce zastąpić nasz ustrój zupełnie innym systemem. West zwrócił też uwagę na powiązania między Antifą, Black Lives Matter i Partią Demokratyczną. – Barack Obama powiedział, że dzieli nas pięć dni od gruntownej transformacji Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego poplecznicy wierzą, że mogą to zrobić – przypomniał. – Dlatego widzisz ich tam na ulicach, używających zastraszania, przymusu i przemocy, aby osiągnąć pożądane cele.

Allen West zwrócił też uwagę na powiązania między Antifą, Black Lives Matter i Partią Demokratyczną. – Barack Obama powiedział, że dzieli nas pięć dni od gruntownej transformacji Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego poplecznicy wierzą, że mogą to zrobić – przypomniał. – Dlatego widzisz ich tam na ulicach, używających zastraszania, przymusu i przemocy, aby osiągnąć pożądane cele.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że republikański senator Ted Cruz napisał na Twitterze: „Antifa jest organizacją terrorystyczną złożoną z ziejących nienawiścią, nietolerancyjnych radykałów, którzy realizują swój ekstremalny program poprzez agresywną przemoc. Swoimi działaniami wielokrotnie pokazali, że ich głównym celem jest wyrządzenie krzywdy tym, którzy sprzeciwiają się ich poglądom” .

Podobnie niekontrowersyjna wydaje się wypowiedź prezydenta Donalda Trumpa, który oznajmił po tygodniu powszechnej grabieży, zamieszek i walk z policją, że jego administracja uznaje Antifę za organizację terrorystyczną. Wcześniej Trump pochwalił Gwardię Narodową za stłumienie chaosu w Minneapolis, stworzonym „między innymi przez anarchistów z Antify”. To, co zaczęło się jako pokojowe protesty w sprawie śmierci George’a Floyda, zamieniło się w gwałtowny chaos, który, jak stwierdzili urzędnicy federalni, został wywołany przez zewnętrznych agitatorów.

Trump oświadczył, że większość osób przebywających w ciągu ostatnich kilku dni w Minneapolis pochodziła spoza stanu Minnesota i że ich działalność „szkodziła lokalnym przedsiębiorstwom”. Gubernator Minnesoty Tim Walz wskazał na szacunki, które pokazują, że 80% uczestników zamieszek w dniu 29 maja pochodziło spoza stanu. Prokurator generalny William Barr powtórzył oświadczenie prezydenta o Antifie jako organizacji terrorystycznej. Barr nazwał przemoc stosowaną przez Antifę podczas zamieszek „terroryzmem wewnętrznym” i zapowiedział, że zostanie „odpowiednio potraktowany”.